Bezimienna
-
„Siedem promieni" to króciutka książka, przy której nie spędzi się za dużo czasu. Jednak czas to pieniądz, szkoda go marnować, a już na pewno na tę lekturę. Jest to debiutancka powieść Jessici Bendinger, autorki czwartego sezonu „Seksu w wielkim mieście". Mam szczerą nadzieję, że scenariusze w jej wykonaniu wychodzą lepiej od powieści, ponieważ mam zamiar się z nim kiedyś zapoznać.
Przejdźmy jednak do sedna, czyli fabuły „Siedmiu promieni". Historia opowiada o siedemnastolatce Beth, którą nawiedza dziwna wizja. Dziewczyna nie jest zwykłą nastolatką, posiada niezidentyfikowaną moc. Oprócz czytania w myślach innych ludzi, widzi między nimi powiązania w postaci warkoczy i tym podobnych. Pewnego dnia dostaje tajemniczy list, a w nim kartkę, z napisem „Jesteś kimś więcej niż ci się wydaje". Jednak kim? Beth pragnie zaznajomić się z prawdą, jak można się domyślić nie jest to takie proste. W końcu nawet najbliżsi stoją po przeciwnej stronie.
W tej powieści z łatwością można odnaleźć potencjał, niestety to tylko złudzenie. Czytając opis fabuły czytelnik spodziewa się oryginalnej historii, którą można znaleźć. Niestety wykonanie jest na przerażająco niskim poziomie. Język jakim posługuje się autorka jest prosty i nie sprawiający problemu. Coś dla niewybrednych czytelników. Przez to tak łatwo można się zwieść i wciągnąć w historię. Po kilku rozdziałach akcja zaczyna się psuć. „Siedem promieni" zaczęło się dobrze, lecz wraz z brnięciem dalej w historię, chciało się odłożyć książkę na bok i nigdy po nią nie sięgać. Jessica Bendinger starała się zrobić z tej lektury powieść wielowątkową. Oczywiście nie udało jej się tego dokonać. Wspomina o różnych rzeczach, jednak nie ciągnie tematu. Z tego powodu „Siedem promieni" wydaje się niedokończone. Autorka zostawiła wiele spraw nierozwiązanych, co po zakończeniu historii z Beth wywołuje jedynie irytację. Kolejnym minusem jest niezrozumiały humor Bendinger, przy którym ręce mi opadały. Nie sądziłam, że w książce może znaleźć się tak wiele kiepskich sytuacji i 'żarcików'.
Główna bohaterka, no właśnie, co z nią? Jest na pewno nijaka i nieciekawa. Zachowuje się raczej na swój wiek, jednak rzadko kiedy się tak zdarza. Beth na pewno nie jest postacią, która potrafiłaby stworzyć więź pomiędzy nią, a czytelnikiem. Nie podpadła mi do gusty, zresztą tak jak większość postaci. Ciekawe były ich historie, to muszę przyznać. Niestety to tylko pojedyncze epizody, nic więcej. Miały one mało wspólnego z całą książką.
„Siedem promieni" to typowa młodzieżówka. Nie wyobrażam sobie osoby starszej czytającej tej książki. Zwyczajnie nie przypadnie ona do gustu. Określenie jej mianem słabej, to duże niedopowiedzenie. Nie miałam jeszcze okazji zapoznania się z gorszą lekturą.
Książki nikomu nie polecam i radzę trzymać się od niej z daleka. To strata czasu i papieru.