Panna Zuzanna
-
Czarownice i Baby Jagi zawsze kojarzyły się dzieciom z postacią okrutną i przerażającą. Poznać taką można było po kilku atrybutach: brodawce i brzydocie, czarnym kocurze i po zamiłowaniach kulinarnych. U każdej jednej, w menu królowały pulchne dzieciaczki w sosie własnym. Nadszedł jednak czas, by biedne czarownice zostały pozytywnymi bohaterkami.
Valerie Thomas w duecie z rysownikiem Korkym Paulem, stworzyli serię książek o czarownicy innej niż wszystkie, sympatycznej i zupełnie niegroźnej dla dzieci. Jedna rzecz pozostała u Winnie wspólna z pospolitymi Baba Jagami - zamiłowanie do czarnych kotów. Winnie, jak na rasową czarownicę przystało, ma swojego czarnego pupila, Wilbura, którego kocha jak szalona.
Książki o Winnie sprzedają się na świecie jak ciepłe bułeczki. W czym tkwi fenomen serii? Spróbowałam prześledzić na przykładzie „Czarownicy Winnie".
Winnie, to przede wszystkim przyjazna postać. Może nie wygląda jak modelka, daleko jej do księżniczki, nie przypomina jednej z wielu podobnych do siebie bohaterek, różniących się od siebie kolorem włosów, czy strojem. Winnie jest inna, wyróżnia się zdecydowanie od innych postaci. Jest potargana (jak mnóstwo dzieciaków) i wygląda na kapryśną (jak większość dzieciaków). Ale przede wszystkim jest czarująca. I to w dosłownym znaczeniu. Bo Winnie używa magii tak często jak tylko jest to konieczne. A mając czarny jak smoła dom, z czarnymi ścianami, dywanami, wanną, oknami, i wszystkim tylko co możliwe, a także mając czarnego kota, bez czarów ani rusz. Bo biedny kot jest niewidoczny w tej czerni, którą tak bardzo ukochała sobie sympatyczna Winnie. Zdarza się więc, że czarownica potknie się o kota, albo usiądzie na nim. Oj, kocie życie nie jest łatwe... Jak Winnie rozwiąże ten problem? Oczywiście czarami. Będzie mnóstwo magii i śmiechu, a słowo abrakadabra na długo wejdzie do słownika waszej pociechy. Moja dwulatka, choć mówi jeszcze mało, abrakadabra woła zawodowo.
Nie wiem, czy bardziej urzekający jest tekst książeczki, czy może ilustracje. Wszystko tu ze sobą współgra i wypada rewelacyjnie. Obok żartu słownego, są żarty ilustracyjne. Paul Korky stworzył genialne ilustracje, pełne żartów wizualnych i detali. Ale i sam tekst zasługuje na uwagę. Przystępny, dowcipny, wciągający, niezbyt długi. W sam raz dla młodych czytelników. Nawet tych bardzo małych. Przyznam, że jestem zauroczona, zwłaszcza, że książka pobudza wyobraźnię i pełna jest zabawnych rozwiązań w fabule. Spodoba się każdemu dziecku i nade wszystko pomoże uporać się ze strachem przed czarownicami.