Scathach
-
Najnowszy projekt literacki Anny Sokalskiej wymyka się wszelkim ocenom. Ta młoda pisarska napisała tekst krótki, aczkolwiek obficie wypełniony ważną treścią, dodatkowo zaprezentowaną tak sprawnie, że czyta się tę książkę fenomenalnie. Wydawałoby się więc, że z oceną problemów być nie powinno. Są jednak, bowiem podjęta tematyka sprawia, że nie sposób spojrzeć na ową publikację jedynie przez pryzmat przyjemności czytania czy też sposobu werbalizowania przez autorkę myśli.
Kod źródłowy, to w świecie wykreowanym (czy może właściwiej byłoby powiedzieć – wygenerowanym) przez Sokalską zapis programu komputerowego, tego, co można by nazwać zegarem biologicznym, mechanizmem działania człowieka. Próbuje pisarka odnaleźć odpowiedź na pytanie co jest owym kodem źródłowym, kodem pierwotnym człowieka: czy to duch – rozumiany religijnie i filozoficznie – czy może bliżej nieokreślony i nienazwany twór, powstały w wyniku emergencji. Trudne pytania wymagają często złożonych odpowiedzi. Nie inaczej jest u Sokalskiej.
Akcję swej mikropowieści usytuowała w bliżej nieokreślonej przyszłości, w czasach po wielkiej rewolucji, gdzie Adam uczestniczy w badaniach, mających na celu stworzyć program imitujący ludzkie rozumowanie – staje się więc przedmiotem drugiego stworzenia. Nie bez znaczenia jest w tym kontekście jego imię, w kulturze chrześcijańskiej utożsamiane z pierwszym człowiekiem. Teraz, staje się on po raz wtóry „nowym człowiekiem” czy raczej nowym wcieleniem starego. Sokalska zaprasza nas do kreacji przyszłościowej, w której paść muszą pytania o to czym jest wolna wola i gdzie tak naprawdę znajduje się granica konstytuująca człowieczeństwo.
Gdy Adam poszukuje materiałów do swojej pracy, spotyka dawną znajomą, osobę, która zrezygnowała z dotychczasowego życia i wartości dla komercyjnej sztuki. W rozmowie z nią, bohater szuka odpowiedzi na to, dlaczego i w jaki sposób komercjalizacja wyzbywa nas z ideałów, pozbawia indywidualności i ogrania z dążeń, po to, by nasze życie całkowicie zinstrumentalizować.
Refleksje Adama są gorzkie i bolesne. Stawia on sobie pytania między innymi o źródło własnej tożsamości, samoświadomości i podmiotowości, zapytuje o sens relacji międzyludzkich. Próbuje prześledzić zależność między losem, a pragnieniem bycia wyjątkowym i niezależnym od przypadkowości/
Sokalska nadała swojemu tekstowi formę zbliżoną do dramatu: podzieliła go na akty, sceny, wprowadziła wyróżnienie bohaterów. W moim odczuciu, w kontekście podjętej tematyki, spotęgowało to wrażenie sztuczności i teatralności, przywołało skojarzenie z ideą theatrum mundi.
Kod źródłowy otwiera wiele wartych zbadania tropów, których nie sposób wymienić w jednym tekście i po jednej lekturze. Konieczne jest jej zwielokrotnienie nastawione na szukanie wartych zbadania i pogłębionej analizy śladów. Sokalska uczyniła coś wyjątkowe, zamykając na niespełna stu stronach pytania, dręczące wielu współczesnych. Jej próba udzielenia odpowiedzi bliska jest dzisiejszym wizjom.Tym co dla książki tej wyjątkowe i – dość odważne – jest odautorski komentarz, w którym Sokalska tłumaczy niemalże słowo po słowie to, co przed chwilą dane było nam czytać. Wiemy zatem co „autor miał na myśli”, ogranicza to jednak niesłychanie (i chyba w jakiś sposób neguje) interpretacje własne. Sokalska narzuca swój sposób myślenia, nie pozwala na indywidualne refleksje i analizy. Mówi kategorycznie: to znaczy to, a to znaczy to, nie inaczej. Nie podoba mi się narzucanie sposobu lektury, toteż komentarz ów potraktowałam jedynie jako ciekawostkę i jedną z interpretacji, wcale nie ostateczną i obowiązującą. Po takim spojrzeniu całość wydała mi się jeszcze bardziej symboliczna i bogata w treści.
Ogromnie polecam tę książkę, która – mimo poruszana wątków znanych i na różne sposoby mielonych w kulturze – tchnie pewną świeżością i pozwala na głębsze zamyślenie, każe przedefiniować wiele pojęć.