Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Uzależnienie Całkowite

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Uzależnienie Całkowite | Autor: Bogusław Wiłkomirski

Wybierz opinię:

Thingrodiel

Młody węgierski naukowiec w trakcie badań odkrywa możliwość stworzenia niebezpiecznej substancji, której jedna dawka wystarczy, by całkowicie się od niej uzależnić. Swoje odkrycie przedstawia na prezentacji w trakcie naukowego konsylium na Mauritiusie. Kto się tym zainteresuje? Ma nadzieję, że ktokolwiek zaproponuje mu współpracę. Bez względu na to, czy będzie to odpowiednio ustawiony chemik czy też... mafia.

 

Jak widać na książkę pomysł jest i to całkiem interesujący. Wprawdzie przedziwna substancja TA 2010 nie wydaje mi się zbyt realna, ale powiedzmy, że na potrzeby książki można taką wymyślić. Nie jestem też chemikiem, by móc się o to kłócić.

 

Niemniej książka ta udowadnia, że nawet najlepszy pomysł spaprać może wykonanie.

 

Zacznijmy od samego bohatera. Przedstawiony został jako inteligentny gość – wykształcony, zna języki, ma świeżutkie odkrycie do zaprezentowania światu... Nie lubię go. Wręcz go nie znoszę. Nie chodzi o to, że taki naukowiec babrze się w czymś obrzydliwym w imię kasy i wygody. Denerwuje mnie w nim jego zachowanie, brak pomyślunku... czegokolwiek! Otóż po prezentacji przychodzi do niego podejrzany facet, proponuje pracę i super zarobki, nasz drogi Estre bez zastanowienia podpisuje papierek, przyjmuje pieniądze i pije z obcym facetem, którego pierwszy raz na oczy widzi. Osoba choć ciut inteligentna wie, że jeśli mamy przed sobą kogoś, kto nie chce nic mówić na temat firmy, którą reprezentuje, mydli oczy, gasi czujność trunkiem – nie podpisuje się z nim nic. A najlepiej wyprosić go z pokoju. Ale nie – nie Estre. Widzi wyłącznie czekające go pieniądze, a i to nie wiadomo w jakiej w sumie kwocie, bo i tego się dokładnie nie dowiedział.

 

Ma natomiast pojechać do kraju, którego nie zna, na fałszywym paszporcie, tak, by nikt nie wiedział.

 

Inna sprawa – nie przedstawiono mi wiarygodnie jego motywacji. Pieniądze? I to wszystko? Kaposzvares nie klepał biedy. Miał niezłą posadkę, mieszkanie... Może nie zarabiał kokosów, ale też i go nie cisnęło jakoś szczególnie. Na dobrą sprawę cały czas miałam wrażenie, że jego najlepszą motywacją byłoby: „bo czemu nie?"

 

Zwaliłam to jednak na karb, że może ja po prostu nie rozumiem zidiocenia na widok pieniędzy (widok, zaznaczam, odległy). I mam nadzieję, że nigdy nie zrozumiem.

 

Problem jednak największy to samo pisarstwo, które uprawia autor. To nie pisarstwo – to wodolejstwo. Mam w ręku kryminał, przy którym usycham z nudów. Wiem dokładnie, że Estre wstaje, myje zęby, patrzy w lustro, idzie na plażę, myśli o tym, jak to kiedyś kobiety będą na niego leciały... A gdzie w tym czasie pchnięcie akcji do przodu? Bogusław Wiłkomirski woli rozdrabniać się na pakowanie skarpet i siedzenie dwie godziny na ławce, nim dorzucić trochę tempa. Najlepiej czuje się chyba wtedy, gdy opisuje procesy chemiczne – niestety, trudno mi się z tego cieszyć, gdyż większości słownictwa i tak nie rozumiem, a nie na tym rzecz polega, by szary człowiek wisiał nad kryminałem z encyklopedią.

 

I coś, co mogło być atutem powieści, a też wypadło na niekorzyść. Przyznaję – uwielbiam książki, które oprócz ciekawej opowieści zawierają w sobie jeszcze sporo wiedzy, które zainteresują mnie jakimś tematem (krajem, jakąś historią). Wiłkomirskiemu brak do tego smykałki – wszystko podane topornie, jakby cytował przewodniki. Oczywiście zwiedzamy miasto wraz z bohaterem, który idzie, siada, pije wino, wstaje, idzie... Żeby nabrać tempa książkę trzeba by chyba czytać co drugą lub co trzecią stronę.

 

Szkoda. Pomysł bardzo mi się podobał, miałam nadzieję na ciekawą akcję Interpolu, ale kiedy w końcu do tego dotarłam, miałam już dosyć powieści, czułam się nią zmęczona i solidnie zawiedziona.

 

Za książkę dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej oraz stowarzyszeniu Sztukater.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial