Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Stara Słaboniowa I Spiekładuchy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Joanna Łańcucka
  • Tytuł Oryginału: Stara Słaboniowa I Spiekładuchy
  • Gatunek: KryminałPowieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 448
  • Rok Wydania: 2013
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 120 x 195 mm
  • ISBN: 9788362465712
  • Wydawca: Oficynka
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Gdynia
  • Ocena:

    6/6

    6/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Stara Słaboniowa I Spiekładuchy | Autor: Joanna Łańcucka

Wybierz opinię:

Isadora

Jak pewnie większość z Was się orientuje, rzadko sięgam po literaturę z kręgu fantasy. Czasem jednak robię wyjątek - jeśli tylko tematyka książki nawiązuje lub oscyluje wokół świata baśni, mitów i legend, ulegam pokusie - nie trzeba mi większej zachęty. Tak też było w przypadku literackiego debiutu Joanny Łańcuckiej, nie przypuszczałam jednak, że fabuła "Starej Słaboniowej i spiekładuchów" bez reszty zawładnie moją wyobraźnią, oczaruje magią wykreowanego świata, poruszy i rozbawi jednocześnie na wiele różnych sposobów. Nie podejrzewałam, że w obcym mi i niezbyt lubianym gatunku literackim znajdę prawdziwą perełkę mającą do zaoferowania znacznie, znacznie więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

 

Teofila Słaboniowa wydaje się być prostą, wiejską kobietą. Mieszka w rodzinnej wsi o mało wdzięcznej nazwie Capówka gdzieś na kresach Polski - od ilu lat, tego nie wie nawet ona sama, utrzymując, że przestała liczyć mijające lata ukończywszy siedemdziesiątkę. Od śmierci męża i przeprowadzki dzieci do miasta żyje samotnie w starej chacie, za całe towarzystwo mając kota Mruczka; codziennie doi krowę, karmi kury, pieli grządki, zbiera zioła, czasem wpadnie w odwiedziny sąsiadka lub chrześnica Aneta. Staruszka jednak nie narzeka na nudę, gdyż wbrew pozorom zajęć i wrażeń jej nie brakuje.

 

Słaboniowa jest dobrym duchem wsi, opiekunką i strażniczką jej mieszkańców - dla każdego ma dobre słowo, nie poskąpi dobrej rady, poczęstuje herbatą, wysłucha i podpowie rozwiązanie; choć w kościele widuje się ją tylko od wielkiego święta i jest traktowana może nie z sympatią, ale z szacunkiem i nabożnym lękiem, ludzie ciągną do niej z każdym problemem i troską, jaka ich przerasta w nadziei na ratunek. Słaboniowa bowiem nie jest zwyczajną kobieciną - jak trzeba potrafi zacytować "Fausta", rozwiązać zagadkę kryminalną i jak nikt inny zna się nie tylko na życiu i ludzkiej naturze, ale też na sprawach nadprzyrodzonych, diabelskich sztuczkach, których ostatnimi czasy namnożyło się pod wiejskimi strzechami. Jej przeszłość okrywa mroczna tajemnica, której część stanowi zawarty w młodości pakt z Diabłem; dziś broni mieszkańców osady przez zakusami spiekładuchów, które najwyraźniej upodobały sobie Capówkę. Tak więc stawia Słaboniowa czoła przerażającemu Koziełowi - samemu księciu piekieł, który próbuje odzyskać swą dawną uczennicę i który sporo namiesza w życiu chrześnicy bohaterki, Anetki. Ratuje piękną Justynkę przed prowadzącym ją na manowce Kaukiem, przegania Kikimorę od niemowlęcej kołyski, rozprawia się ze Zmorą nękającą żonę sołtysa, wywołującą udar Południcą i siejącym postrach Strzygoniem; odprawia egzorcyzmy, spotyka się z prawdziwą czarownicą, rozmawia z duchami, a nawet ze Śmiercią... Tylko ona dostrzega, że nieustannie krzyczące niemowlę, ludzie umierający z powodu udaru, brzydnąca w oczach dziewczyna czy zajeżdżona na śmierć klacz to w istocie sprawki sił nieczystych - i tylko ona potrafi im zaradzić wykorzystując sobie tylko znane sposoby.

 

Słaboniowa jest idealnym okazem prawdziwej wiedźmy, jakby żywcem wciągniętą z naszych wyobrażeń: pokrzywiona reumatyzmem staruszka - zielarka, mieszkająca samotnie, na peryferiach miejscowej społeczności, która traktuje ją z rezerwą i niechętnym szacunkiem silnie zabarwionym lękiem przed jej magicznymi zdolnościami - czy to prawdziwymi, czy też urojonymi, zrodzonymi przez bujną ludzką wyobraźnię. To bystra, ciekawa świata obserwatorka, a jednocześnie wyrozumiała wobec ludzkich słabości, mądra i doświadczona przez życie kobieta, której powołaniem jest służyć społeczności, która bez mrugnięcia okiem w jednej chwili uczyniłaby z niej kozła ofiarnego. Słaboniowa dobrze o tym wie, ale przyjmuje swój los nie tyle z rezygnacją, ile wiedziona poczuciem obowiązku. Daleka jest od osądzania innych - sama ma niejedno na sumieniu, a jej przeszłość i skrywane sekrety czytelnik poznaje stopniowo, krok po kroku, zbierając strzępy informacji porozrzucane przez autorkę to tu, to tam, w miarę rozwoju fabuły składając niezwykle zaskakujący, złożony portret bohaterki. A trzeba przyznać, że został on odmalowany po mistrzowsku - postać Słaboniowej jest wyjątkowo realistyczna, autentyczna do szpiku kości, prawdziwa w swoich emocjach i reakcjach, budząca gwałtowną i niesłabnącą sympatię, mocno zapadająca w pamięć. To jedna z najciekawiej i najbarwniej wykreowanych postaci kobiecych, z jakimi zetknęłam się na kartach literatury - i zdecydowanie jedna z najbardziej fascynujących.

 

Choć Teofila Słaboniowa jest najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie powieści Joanny Łańcuckiej, nie można powiedzieć, by autorka poskąpiła czegokolwiek postaciom pozostałych bohaterów. Genialnym posunięciem było osadzenie akcji na polskiej wsi zagubionej gdzieś na wschodzie, w dodatku w okresie przemian ustrojowych, dzięki czemu kontrast pomiędzy nowoczesnym materializmem w peerelowskim wydaniu a mieszanką żarliwej, wiejskiej religijności i zabobonnych wierzeń jest wyjątkowo sugestywny i komiczny. Aby obraz był pełniejszy i prawdziwszy, autorka nadała z pozoru cichej i spokojnej wsi bardziej realistycznych, dramatycznych cech. Okazuje się, że w niepozornej, zwyczajnej wiosce drzemią niesamowite historie, a jej mieszkańcy, którzy podobno w przesądy nie wierzą, skrywają mroczne, wstydliwe i przerażające sekrety. Jak w każdym innym miejscu na ziemi spotkamy tu ludzi, którzy na różne sposoby i z różnym skutkiem zmagają się z codziennymi troskami i problemami: a to topią zmartwienia w alkoholu, wyżywają się na żonach i dzieciach, a to rozmyślają, jakby tu córkę dobrze i z korzyścią dla rodziny za mąż wydać, jak ukryć przed ludźmi bękarta zrodzonego z grzechu czy nakarmić wiecznie głodującą gromadkę dzieci. Wstydliwe sekrety, ukrywane pod płaszczykiem fałszywej pobożności, zakopane za stodołą, zamknięte w komórce czy utopione w stawie - efekty ludzkiej niegodziwości i słabości, doznanej krzywdy, żądzy zemsty, obsesji i lęków, sąsiedzkich niesnasek - to one przywołują nadprzyrodzone siły, które ich nękają i dręczą. Ich personifikacje to mocno osadzone w słowiańskiej mitologii i ludowej demonologii istoty, z którymi walczy Słaboniowa - a walczy tak naprawdę z mrocznymi przejawami ludzkiej natury. I to jest właśnie sedno powieści Joanny Łańcuckiej, jej drugie dno, brawurowo przesądzające o wartości "Starej Słaboniowej i spiekładuchów".

 

Nie mogłabym nie wspomnieć o rewelacyjnym i niezwykle trafionym zabiegu autorki, mianowicie stylizacji języka bohaterów na ludową gwarę, co okazało się jednym z głównych atutów powieści, przydającym jej zarówno autentyzmu, jak i uroku. Dosadny, nie stroniący od nieprzyzwoitości język, brzmiący jednak naturalnie w ustach bohaterów, nie tylko sprzyja wizualizacji poszczególnych scen i nadaje lekkości dialogom, ale wprowadza komizm sytuacyjny, któremu nie sposób się oprzeć. Ten zabieg odegrał znaczącą rolę w budowaniu odpowiedniego klimatu, podkreśleniu swojskości i autentyzmu fabuły oraz mentalności mieszkańców małej społeczności, zarazem jednak przydając rozgrywającym się wydarzeniom znamion wiarygodności, co już przeraża i wywołuje gęsią skórkę. Podszytą grozą atmosferę powieści tworzy spora dawka magii, wiejskich zabobonów, pradawnych wierzeń i ludowych podań wplecionych w zwykłe, wiejskie życie. Jest to mieszanka tak harmonijna i wyważona, że jej wiarygodność nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, a autentyzm i naturalność przekonują bez reszty, nie wywołując żadnych fałszywych zgrzytów. Być może jestem podatna na tego typu ludowe opowieści, ale zdarzyło mi się słyszeć kilka współczesnych historii podobnych do tych, jakie przytrafiły się mieszkańcóm Capówki i nie zwątpić w ich prawdziwość, stąd moja zabarwiona nutką grozy fascynacja, szybsze bicie serca i absolutny zachwyt prozą Łańcuckiej.

 

"Stara Słaboniowa i spiekładuchy" to idealna propozycja dla tych, którym marzy się świeże, nowatorskie spojrzenie na rodzimy folklor i świat słowiańskich wierzeń. Autorka umiejętnie i śmiało łączy wydawałoby się odległą i legendarną przeszłość z pozornie zlaicyzowaną teraźniejszością udowadniając, że nie jest ona ludowym wymysłem, ale głęboko ukrytą, wciąż aktualną symboliczną prawdą o człowieku, bazującą na życiowej mądrości i doświadczeniu minionych pokoleń - może na pierwszy rzut oka niedostrzegalną, ale żywą i istniejącą. To ze wszech miar udany, znakomity debiut ukazujący w całej krasie talent Łańcuckiej - jej biegłość w operowaniu słowem, śmiałość w żonglowaniu konwencją - czytelnik odnajdzie tu elementy klasycznej ghost story, horroru, kryminału, a nawet rzetelnej obyczajówki, motywów ludowych podań, baśni i wierzeń - a także wyrazistą i barwną galerię postaci, trzymającą w napięciu akcję naszpikowaną przerażającymi historiami i zaskakującą wielowymiarowość przesłania ukrytą w nacechowanych refleksyjnością i humorem dialogach jak i poruszających wewnętrznych monologach bohaterów. To kawał porządnej fantastyki w najlepszym wydaniu i jeden z najbardziej niezwykłych, wyjątkowo udanych debiutów literackich, z jakimi dotąd się spotkałam. Gorąco polecam!

Thingrodiel

Jest coś w książkach, które pokazują dziwne, ponure oblicze polskiej wsi. Najlepiej takiej bardzo, bardzo zapadniętej.

 

Mamy więc kolejną pozycję. Otóż mała, jak to się mówi „zabita dechami" wioska co i rusz nękana jest siłami nieczystymi. A to diabeł się osobiście zjawi i zacznie brykać, a to nawiedzenia i złe sny. Na szczęście wieś nie jest tak całkiem bezbronna – stara Słaboniowa niejedno w życiu widziała, z niejednym piekielnym pomiotem miała do czynienia i w razie czego potrafi zaradzić działalności sił nieczystych. Wierzyć się nie chce, ile się kryje pod postacią niepozornej staruszki.

 

Książka to zbiór opowiadań, jednak silnie ze sobą powiązanych, dlatego można czytać każdą historię osobno, ale też w całości jako powieść. Mogę powiedzieć, że każda z tych opowieści to prawdziwa perełka. Zwarte, ładnie skomponowane historie, napisane odpowiednim językiem – bez udziwnień, ale i bez nadmiernych uproszczeń, z dorzuconymi elementami gwary i klimatem miejsca, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie więcej, niż przyzwoitość by pozwalała.

 

Jasne, kiedy wzięłam tę książkę do ręki momentalnie miałam skojarzenia z cyklem o Jakubie Wędrowyczu Andrzeja Pilipiuka czy Babcią Jagódką autorstwa Anny Brzezińskiej. Z jednej strony – skojarzenie dobre. Jeśli ktoś lubi tego typu historie, to Słaboniowa podbije jego serce (acz uprzedzam – mniej tu humoru niż u Wędrowycza). Z drugiej strony sprowadzenie tej książki tylko do porównania z innymi byłoby krzywdzące. Joanna Łańcucka swoją babuszką wepchnęła się bowiem między okupowane do tej pory przez w/w autorów (i może jeszcze innych, których w chwili obecnej nie pamiętam) zagłębie i znalazła tam swoje miejsce – dodam, że w pełni zasłużone. Słaboniowa nie ma mentalności bimbrownika Wędrowycza, nie rzuca też czarami jak Jagódka (a zamiast najpodlejszego piwa woli się napić „harbaty"), ale z diabłami radzi sobie nie gorzej od nich. Poza tym wzbudza większe zaufanie niż społeczny szkodnik, że o szacunku nie wspomnę. Bohaterka jest cieplejsza. Może na pierwszy rzut oka sprawia wrażenia kolejnej wioskowej baby w chustce, która ludzi nieszczególnie lubi, ale tak naprawdę jest do rany przyłóż. Swoich nie da skrzywdzić byle diabelskiemu pomiotowi, nawet jeśli rzeczony pomiot obiecuje jej słoną zapłatę za interwencję. Za swoich podopiecznych uznaje każdego, kto szuka u niej pomocy w sprawach także niezwiązanymi z czarami. Kiedy już załatwi sprawę ocalona duszyczka nie musi wiedzieć, co się tak naprawdę stało... ale czy to ważne? Dla Słaboniowej liczy się rezultat. I chyba także to, by jej nikt na stosie nie zechciał spalić za umiejętności. I wcale nie chodzi o umiejętności kulinarne, acz podejrzewam, że piecze najlepsze ciasto drożdżowe na świecie. Kiedy się siedzi w jej przytulnej chatce nie można tak po prostu wrócić do otaczającego nas świata i telefon od jej córki przeraźliwie drażni. A przecież to rodzina.

 

Napisane, jak wspomniałam, dobranym odpowiednio językiem. Styl jest moim zdaniem bez zarzutu. Przez książkę się płynie. Sprawne, lekkie pióro sprawia, że nie wiadomo kiedy upływa czas spędzony nad książką. Bardzo to sobie cenię.

 

Warto też wspomnieć o ciekawych grafikach ilustrujących kolejne opowiadania. Bardzo fajnie podkreślają klimat książki i idealnie pasują do wyobrażenia o bohaterach (szczególnie Słaboniowa). Cóż można więcej powiedzieć? Jest świetny pomysł, równie dobra realizacja, ciekawa bohaterka, styl, klimat... mam nadzieję, że Joanna Łańcucka jeszcze coś napisze, bo ma do tego dryg.

 

Piątka z plusem. Dla mnie ta książka to rewelacja.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial