Róża
-
Bardzo długo omijałam ten tytuł na półkach w księgarniach itd... Aż pewnego dnia znajoma pisze mi na jednym z komunikatorów, że muszę to przeczytać (bo ją samą do tego zmusiły Panie bibliotekarki) no to uległam...
Zarys dziejów traktora po ukraińsku - Mariny Lewyckiej jest rewelacyjną powieścią. Marina Lewycka to pisarka brytyjska pochodzenia ukraińskiego. Urodziła się w 1946 roku w obozie uchodźców w Kilonii, a następnie zamieszkała w Wielkiej Brytanii wraz z rodziną. Obecnie mieszka w Sheffield i wykłada na miejscowym uniwersytecie.
Książka Zarys... jest dosyć późnym debiutem ale niezwykle spektakularnym. Na naszym runku od 2006 raku a rok wcześniej była nominowana do prestiżowych Booker i Orange Prize oraz zdobyła nagrodę Bollinger za najlepszy utwór komediowy. Autorka zdążyła (ku mojej uciesze ogromnej) napisać kolejne powieści: Dwa domki na kółkach i Wojna Domowa, oraz podobno najnowsza już „się przekłada". A zanim się „wynurzę" na temat Zarysu... - tradycyjnie okładkowo:
Co zrobią dwie zupełnie różne od siebie i wiecznie skłócone siostry, córki ukraińskich emigrantów, gdy ich ponad osiemdziesięcioletni owdowiały ojciec, nagle oznajmi im, że oto znalazł miłość swojego życia? Wychowana w Anglii Nadia jest przeciwieństwem starszej wiekiem apodyktycznej Wiery, na której ciążą doświadczenia komunizmu. Osiągnięcie porozumienia wydaje się niemożliwe. Do czasu. Gdy w domu pojawi się ponętna, odziana w minispódniczkę Walentina, która kosztem Nikołaja chce realizować marzenie o zachodnim stylu życia, siostry postanawiają zewrzeć szyki, by pozbyć się jej raz na zawsze. Śmiech przeplata się z płaczem, momenty komiczne z dramatycznymi.
Prawdę mówiąc oczekiwałam czegoś co przyprawi mnie o nieustanne wybuchy śmiechu... a dostałam coś o wiele lepszego. Humor wspaniale przedstawiony – inteligentny a z zderzenie Wschodu z Zachodem jako cudownie oczyszczający koktajl. Mamy tutaj śmiech przez łzy i zadumę i westchnienia nad ogólną, jakże ułomną naturą człowieka, który tak naprawdę wcześniej czy później docenia jak ważne są jego własne korzenie i więzy rodzinne.
Poniżej dwa fragmenty doskonale ilustrujące ów śmiech przez łzy:
- Więc kim jesteś?
- Wykładowcą.
- Ach, wykładowcą! A co wykładasz?
- Socjologię.
- No właśnie to miałam na myśli.
- Socjologia to nie to samo co praca w służbach socjalnych.
- Nie? no wiec co to takiego?
- To o społeczeństwie, o różnych siłach i grupach w społeczeństwie, i o tym dlaczego zachowują się tak, jak się zachowują.
Zapada chwila milczenia. Wiera kaszle.
- Ależ to fascynujące!
- No cóż, tak. Ja też tak sądzę.xxxx
W przydymionym świetle czterdziestowatowej żarówki kontury i cienie pomarszczonych policzków ojca wydają się równie głębokie jak blizny. Ależ on wygląda staro. Kiedy byłam mała chciałam, żeby tata był bohaterem. Wstyd mi było, że zdezerterował i ukrywał się na cmentarzu, że wyjechał do Niemiec. Chciałam, żeby mama była romantyczną bohaterką. Chciałam, żeby historia ich życia była historią o męstwie i miłości. Teraz kiedy jestem dorosła, wiem, że nie byli bohaterami. Po prostu udało im się przeżyć. To wszystko
Książka wciąga czytającego od początku i nie dziwi wcale, że na Wyspach sprzedano jej ponad pół miliona egzemplarzy (dla nich to lepsze niż SF), my potrafimy bardziej zrozumieć sąsiadów, w końcu są bliżej i Słowiańskie Dusze podobne.
Zapraszam do lektury, która bynajmniej nie będzie orką na ugorze.