Kornelia
-
Już dawno nie czytałam tylu zbiorów opowiadań, co ostatnio. Od literatury fantastycznej przeszłam do horroru i książki „Zaksięgowani" Jakuba Małeckiego. O autorze wcześnie nie słyszałam, ale będę miała zamiar to nadrobić. Moim skromnym zdaniem popełnił bowiem dość ciekawą prozę, wartą uwagi.
„Zaksięgowani" to zbiór siedemnastu opowiadań, a bohaterowie to w większości pracownicy biur, agencji i korporacji, pełni nienawiści do świata i siebie, próbujący żyć w tym świecie. Ich przeciwwagą są opowiadania, w których spotykamy zwyczajnych ludzi, szarych można by rzec, do których zło i tak znajdzie drogę. Autor serwuję nam solidną dawkę grozy, która rani i wtacza się w czytelnika. Może dlatego, że świat w książce jest nam tak bliski? Może dlatego, że te historie mogły przydarzyć się i nam?
Małecki umiejętnie prowadzi czytelnika przez meandry swoich historii, interesująco przedstawia wydarzenia, pobudza wyobraźnie opisami – wszystko ma tutaj swoje miejsce i cel. Styl autora jest lekki, przez książkę się płynie spokojnie. Wciąga bardzo szybko. Z pewnością za sprawą dobrego pióra, lekkiego, zupełnie jakby autor powoli płynął w znanym sobie kierunku i trzymał czytelnika za rękę, by przypadkiem nie zgubił się gdzieś po drodze. Wszystko stonowane – opisy, dialogi. Autor nie stara się przytłoczyć swojego czytelnika, wręcz przeciwnie, czasami daje mu nawet czas na głębszy oddech przed kolejnym skokiem w nieznane. Ponadto informacje mamy dawkowane, nie zrzuca na nas bomby, wręcz przeciwnie, w każdym z opowiadań toczy się prawidłowym torem.
Uwielbiam horrory, uwielbiam się bać, a Małecki mi to zapewnił. Pokazał nam horror życia, to, że nie mamy wpływu na większość rzeczy, że jesteśmy zdani na los. I czy tego chcemy czy nie musimy się z tym pogodzić. Jest to trudne, często wymaga od nas wielu poświęceń, ale takie jest życie. Trudne, zawirowane i nieprzewidywalne. Właśnie to w swoich opowiadaniach pokazał Małecki, jak owa nieprzewidywalność w połączeniu z horrorem kieruje naszym życiem. Okładka książki naprowadza nas również na ten trop. Jesteśmy tylko pionkami w grze, która toczy się bez względu na to, czy tego chcemy czy też nie. W większości możemy się jedynie biernie przyglądać jak los sobie z nas drwi. To ciężkie i trudne, ale prawdziwe. Małecki w sposób oryginalny przekazuje czytelnikowi ten morał, który przecież wszyscy bardzo dobrze znamy.
„Jestem Pisarzem, nie Mordercą. Zaraz się okaże, czy takich jak ja jest więcej i czy moje sny są choć w części prawdą. Jeśli nie, zanim wypuszczę z siebie ostatni oddech, wyjmę ostrze i zarąbie tylu Morderców, ilu tylko zdołam. „ str. 115
Jego książka ma początek i koniec, wszystko łączy się ze sobą. Można bowiem zauważyć, że i opowiadania nawiązują do okładki. Opowieść rozpoczynająca cykl ma tytuł „Szach" zaś kończąca „Mat". Bohaterowie Małeckiego muszą zmierzać się z różnymi przeciwnościami losu. Każda z nich skłania nas do refleksji nad otaczającym nas światem. I choć często nie mamy wyboru nad tym, co nas spotka, to możemy wybrać zapoznanie się z tą pozycją. Warto. Jest ciekawie, jest momentami filozoficznie, jest strasznie i mroczno. Książka ma wszystko, co mieć powinna.