Flirt Z Paralipomeną. Mitologie
Ola1977
Paralipomena, według Wikipedii, to dosłownie rzeczy pominięte, teksty lub ich fragmenty, będące uzupełnieniami albo dodatkami do innych tekstów, które pierwotnie zostały opuszczone, a później jakoś wykorzystane. Jan Gondowicz, krytyk literacki i tłumacz, eseista i wydawca, Paralipomenę uczynił patronką piątego zbioru swoich szkiców. Ta stworzona bogini grecka staje się opiekunką, a może i patronką wiedzy niekoniecznej, ale wartościowej. Bo czytelnik w trakcie lektury 46 szkiców i esejów stwierdza ze zdziwieniem, że odkrył wiadomości, o których istnieniu nie miał pojęcia, a nagle okazały się ważne, ciekawe, twórcze.
Już okładka zapowiada nam tematyczny misz-masz. Zasady zabijania stryjów, hodowla bazyliszków, bufiaste spodnie, sztuka korumpowania królów… Autor, biorąc pod uwagę wykształcenie i wykonywane zawody, garściami czerpie z literatury, żongluje tytułami, przywołuje sylwetki autorów. Czytelnik musi dotrzymać kroku, albo przynajmniej spróbować…
Refleksje dotyczące „Białej zarazy” Karela Čapka czyta się z mrowieniem na plecach, bo przecież wspomnienie pandemii jest jeszcze mocno świeże. W tekście dotyczącym twórczości Gombrowicza autor dowodzi, że ojcem chrzestnym, czy raczej akuszerem tego, co nazwać można ferdydurkizmem, jest nie kto inny jak Witkacy. Z wypiekami na twarzy z kolei czyta się esej „Sensacje”, w którym wielki praski reporter, Egon Erwin Kisch polował na zbrodnie, niecodzienne wydarzenia, cokolwiek, co można zamienić na reportaż. Czy można kręcić nosem na wybitnego twórcę? Otóż taki grzech popełnił Tadeusz Żeleński-Boy, który suchej nitki nie zostawił na jednej ze sztuk mistrza Szekspira. W bardzo ciekawym eseju „Animalizm” pojawiają się refleksje na temat „Księgi dżungli” Kiplinga, która jest zdecydowanie czymś więcej niż książką dla dzieci. Tak jak „Folwark zwierzęcy” nie jest, co oczywiste, utworem tylko o zwierzątkach na farmie. Długo będę pamiętać Undulę, bohaterkę odkrytego przez przypadek opowiadania Brunona Schulza, bo to porywająca historia. Nie tylko przecież jest tu o literaturze. Czasem pojawiają się inne dziedziny, ale też zawsze z literaturą jakoś powiązane. Zaznaczyłam sobie zdanie, które pasuje do wielu dzieł malarskich: „Prawdziwy obraz wyróżnia się tym, że raz widziany, nie da się zapomnieć”. Każdy ma w pamięci obrazy pasujące do tego stwierdzenia, prawda?
Są tu pierwsze zdania, które wspaniale wprowadzają temat refleksji. Na przykład: „Jak wiadomo, nie wiadomo, jakiego koloru oczy miała Emma Bovary”. Cudo. A tytuły? „Mission impossible” dotyczy Hamleta, „biednego chłopca z książką w ręku” i jest zgrabnym podsumowaniem jego życiowych, wykluczających się, pragnień. Gondowicz często wraca zresztą do Szekspira. „Najkrótsza droga do popularności – to stać się odstraszającym przykładem” – pisze o Shylocku z „Kupca weneckiego” i nie można się z tym stwierdzeniem nie zgodzić…
Gdyby trzeba było wskazać nazwiska, które pojawiają się w tym tomie najczęściej, byłyby trzy: Schulz, Lem i Gombrowicz, z naciskiem na tego pierwszego. Z dużym zainteresowaniem czytałam wszystko o Schulzu, bo z jednej strony zachwycam się jego prozą, z drugiej czuję się wobec niej bezradna, przytłacza mnie mityzacja rzeczywistości, gubię się w uliczkach Drohobycza. Przy Lemie z kolei myślę sobie, że muszę zgłębić jego twórczość, do której skutecznie zniechęciły mnie „Bajki robotów” czytane w podstawówce.
Nie ukrywam, że cały tom był dla mnie fascynującą przygodą, ale i czytelniczym i erudycyjnym wyzwaniem. Wszystko mnie tu interesowało, ale najbardziej rozważania autora na temat rosyjskich twórców, między innymi Gogola i Czechowa. Wspaniały kawał literatury. Polecam z całego serca.
Informacje:
-
Autor:Jan Gondowicz
-
Gatunek:Filozofia, Etyka
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:340
-
Rok Wydania:2024
-
Wymiary:
-
ISBN:9788324411795
-
Wydawca:Iskry
-
Oprawa:Twarda
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6