Chłopiec Z Łabędziem
Agnesto
Siedzę w kawiarni, zajmuję stolik przy szybie i obserwuję ludzi na zewnątrz oraz to co lubię najbardziej, fasady domów przyklejonych jeden do drugiego, które wyglądają jak gęsty żywopłot. Patrzę na niej ja i chłopiec z łabędziem, wdzięczna rzeźba dziecka w fontannie. Patrzymy na domy, a w nich ludzie, mieszkańcy, którzy nigdy nie wychodzą ani nie wchodzą, przynajmniej wtedy, gdy mam na oku każde z drzwi. Kawa stygnie, klimatyzator delikatnie chłodzi powietrze, panuje miła atmosfera. Lecz na zewnątrz upał, pierwszy ciepły dzień po długiej szarości i zimnie. Patrzę na okna kamienicy zwłaszcza tej jednej, intrygującej mnie od zawsze. Innej nieco od innych, można powiedzieć brzydkiej, z opadającym już tynkiem. Patrzę na okna i czekam, aż w którymś ukaże się ludzka głowa. Mieszkańcy wietrzą wnętrza, wpuszczają ciepło do środka, lecz jedno piętro jakby umarło. Ciężkie story blokują dostęp światła dziennego. Zastanawiam, dlaczego? Kto tam mieszka? A może ktoś skrywa się tam, nie chce się pokazywać? Kto?
Właśnie, kto się schował w mieszkaniu, którego okna zasłaniają ciemne, nieprzepuszczające słońca story? Dwie siostry, Arni i Hagen. Oto bowiem na podstawie ich życia, jednego dnia dosłownie, Ingmar Villquist napisał sztukę teatralną, stworzył spektakl „Chłopiec z łabędziem”. Wkraczamy w ich duszną atmosferę i jakąś dziwną relację jednocześnie. Tak nam się przynajmniej początkowo wydaje. Poznajemy je bowiem z czasem. Od zdania do zdania obrazuje nam się ich przeszłość i obecna sytuacja a także one same. Hagen wymaga opieki, a Arni wmawia jej swoje racje i mądrości. Trzyma nad nią pieczę i w pewnym momencie dochodzi do nas świadomość, że Arni jest chyba byłą pacjentką szpitala dla obłąkanych. Że jej starsza siostra musi o nią dbać, stąd ciemne pokoje i mrok w nich panujący. Ograniczenie bodźców świata zewnętrznego, który jest zakazany. Przypomina to izolację, ucieczkę od ludzi i życia w ogóle. Troska o Arni? A może to Hagen jej wymaga? Wraz z rozwojem dialogu wkracza trzecia kobieta, pani Laura, która przyszła z dokumentami. Po co? Jak zakończy się owa rozmowa? Przeczytaj, zobacz sam, co się dzieje pod jednym tylko dachem domu, których jest przecież miliony.
Czytałam, dałam się wciągnąć, zasmucić, ciężkością swą osiąść w ciemnicy jako słuchacz rozmowy, tylko po to, by zdesperowanymi dechami próbować jakoś wytrzymać, bo ciekawość jest silniejsza od rozsądku.
Arni i Hagen nie są jednoznaczne. Treść sztuki odbierasz intuicyjnie, sam w sobie budujesz prawdę, która zmienia się jak w kalejdoskopie. Powoli, acz odczuwalnie. I jak na początku „Chłopca” nabierałam pewności, że Hagen jest tą rozważną, stateczną, tak w miarę przysłuchiwania się zaczynałam wątpić. Z pewnością podejmują desperacką próbę rozpoczęcia normalnego życia. Są świadome złej przeszłości, od której chcą się oderwać lecz kompletnie są bezradne wobec teraźniejszości. Oszukują same siebie, ale i mnie przy okazji, bo gubię się we wnioskach, nie potrafię ich jednoznacznie ocenić. Zadziwiają mnie absurdy, jakie ujawniają wzajemne oskarżenia, ale zaraz mieszają się ze smutkiem.
Od emocji pęka mi wnętrze. Pojawia się tu i pani Laura, która sprawdza ich codzienność, aklimatyzację oraz obecną sytuację, która nic nie zmieniła się od czasu opuszczenia przez obydwie zakładu. Przez tydzień jedzą ciastka, siedzą w zamknięciu, nic nie robią, a kurz zadomowił się na każdej powierzchni mieszkania. Telefon ma wyciągniętą wtyczkę z kontaktu, dzwonek przy drzwiach wejściowych nie dzwoni. Udają, że ich nie ma, ale przecież realizują plan dnia ułożony przez Hagen, który w formie małych karteczek rozklejony jest we wszystkich pokojach. W trosce o Arni? Czyżby?
Nie sposób ująć fabułę w jakiś zamknięty nawias, nawet koniec sztuki ucieka końcowi. Mam niedosyt. Lecz „Chłopiec z łabędziem” przy próbie zamknięcia uzurpuje sobie coraz więcej miejsca i wymyka się wszelkiemu domknięciu. To niebanalna powieść – sztuka teatralna, która szarpie czytelnikiem, bawi się nim, zwodzi, rzuca w słowa, które siłą rzeczy w nas osiadają i mieszają się ze sobą. Podobnie, jak i umysł. I pozornie złożona układanka, jaką sobie układasz nagle rozpada się i wszystkie elementy szydzą z ciebie. I zastanawiasz się, kto jest wariatem? Siostry, Laura? Czy może ty sam?
Jak pokazuje Villquist, życie to pętla. Koło. Tryb, który trwa i który się w pewnym momencie zapętla i dusi. Jak fatum. Jak klątwa. Jak perpetuam mobile. Nieuchronny los prowadzi wedle własnych dróg, a bohaterowie walcząc z nim i tak zmierzają po jego ścieżce. Ku zatraceniu, wariacji i chorobie. To bardzo dobra sztuka, która po poznaniu zostaje w człowieku. Można ją odbierać jako komedię, ale i jako dramat. Choroba sióstr, ciasnota domu, ale i własnych uczuć, jakie się rodzą podczas oglądania, to wszystko jest żywe we mnie nawet po skończeniu czytania. Burza myśli, emocji i przemyśleń, które mieszają się ze sobą i wymykają jednoznaczności. Cała ja buzuje.
Na tym polega mistrzostwo autora. Wysoka klasa.
Tulliana
Gdybym miała przeprowadzić jakąś wstępną klasyfikację książek, które dotąd przeczytałam, zapewne dokonałabym ich podziału na trzy grupy. Do pierwszej należą takie, które mnie zachwyciły i do których pragnę jeszcze niejeden raz powrócić. Do drugiej grupy zaliczam tzw. ,,czytadła” albo inaczej rzecz ujmując ,,książkowe koszmarki” z serii - chcę jak najszybciej zapomnieć, że straciłam czas na lekturę czegoś tak bezwartościowego…
Jest jeszcze kategoria trzecia – tutaj umieszczam w myślach książki dość osobliwe, niejednoznaczne, takie bez efektu ,,WOW”, ale za to zapadające w pamięć, godne polecenia innym, choćby po to, by móc potem dyskutować o ich możliwych interpretacjach i ukrytych smaczkach… Recenzowany tutaj dramat Ingmara Villqista a właściwie urodzonego
w 1960 roku Jarosława Świerszcza pt. ,,Chłopiec z łabędziem” bez chwili zwątpienia zaliczam właśnie do trzeciej kategorii poznanych przeze mnie książek. Nie jestem tym dramatem jakoś specjalnie zachwycona, ale… Muszę przyznać, że utwór Villqista ma jakiś niesamowity, dość zresztą mroczny klimat, zaś sama historia przedstawianych w nim sióstr może być interpretowana przez czytelnika na różne sposoby.
Wbrew moim wstępnym oczekiwaniom w książce próżno szukać tytułowego chłopca z łabędziem. Okazuje się, że autor sztuki odwołał się do pewnej stojącej w Chorzowie fontanny, której centrum stanowi żeliwna rzeźba nagiego chłopca z łabędziem projektu Theodora Erdmanna Kalidego. Jaki jest zatem związek tytułu książki z jej niesamowitą, dość ponurą i niejednoznaczną fabułą? Pochodzący z Chorzowa Ingmar Villquist akcję dramatu umieścił w starej kamienicy usytuowanej w pobliżu placu Jana Matejki oraz zdobiącej go, wspomnianej rzeźby chłopca.
Bohaterkami utworu są dwie siostry o raczej nietypowych imionach: Arni i Hagen, które po traumatycznych, a bliżej nieokreślonych zdarzeniach z przeszłości usiłują na nowo ułożyć sobie w życie w dziwnie urządzonej kamienicy przepełnionej starymi fotografiami, obrazami, ponurymi i tajemniczymi bibelotami. Książka ,,Chłopiec z łabędziem” wzbudziła we mnie wiele, dość skrajnych emocji: intrygowała od pierwszej do ostatniej strony, wprowadzała w jakiś niepokój, kazała martwić się losem sprawiających wrażenie obłąkanych sióstr. Dopełnieniem akcji dramatu, która dzieje się w jakby wciąż opuszczonym domu, są specyficzne, jakby oscylujące na granicy realizmu i szaleństwa portrety psychologiczne Arni i Hagen. Przyznam, że nie do końca zrozumiałam ideę właśnie takiego prowadzenia narracji w książce przez Villquista i nie miałam okazji obejrzeć spektaklu z 2015, który ów autor wystawił na podstawie ,,Chłopca z łabędziem”. Budzące niepokój zachowania i słowa wypowiadane przez siostry Arni i Hagen mogą zachęcać do refleksji i szerszej dyskusji, co to znaczy w dzisiejszym świecie normalność i szaleństwo, jaką rolę w przestrzeni osób chorych psychicznie odgrywają rekwizyty z przeszłości… Villquist kreuje przestrzeń dwóch bliskich sobie kobiet w taki sposób, by sprawiała wrażenie normalności, codzienności, rutyny, ale mającej w sobie coś bardzo zatrważającego. Arni i Hagen wbrew własnym iluzorycznym zapewnieniom żyją zamknięte w jakiejś mętnej bańce z przeszłości, całkowicie izolując się od świata zewnętrznego. Dom mający z założenia być ich azylem, bezpieczną przystanią, gdzie można zapomnieć o bolesnej przeszłości, przytłacza je z każdym dniem jeszcze bardziej, przywodzi na skraj szaleństwa, wywołuje stany depresyjne. Sytuację pogarsza jeszcze wizyta w domu sióstr osoby trzeciej w postaci pracownicy zakładu psychiatrycznego.
,,Chłopiec z łabędziem” to sztuka utkana z zasnutych pajęczyną marzeń sennych, stanowiąca próbę nawiązania do utraconej w wielu aspektach relacji sióstr z rzeczywistością. Książka zainteresuje każdego, kto ceni sobie akcję niezbyt skomplikowaną, ale pełną rodzinnych niedopowiedzeń, wzajemnych oskarżeń o dawne nieszczęścia, oszukiwania się, że wszystko jest w porządku… Sztukę Vilquista można kojarzyć sobie z dramatami Ibsena, grafikami, jakie tworzył F. Goya opatrzone hasłem: ,,Gdy rozum śpi, budzą się demony”. ,,Chłopiec z łabędziem” to książka oryginalna, choć wywołująca smutny nastrój, jakąś dziwną melancholię. Czytając ją, miałam wrażenie, że Hagen i Arni są tylko i aż duchami dawno żyjących starych panien, które zamieszkują ciała współczesnych kobiet zmęczonych życiem na szarym, śląskim osiedlu.
Jeśli interesują was publikacje odwołujące się do siostrzanych uczuć, społecznego odrzucenia i bezsilności, zachęcam do przeczytania niniejszej sztuki. Z pewnością jej treść
i niesamowite opisy zapadną wam w pamięć oraz zmuszą do rozmyślań w stylu ,,co autor tej książki właściwie miał na myśli?”
Informacje:
-
Autor:Ingmar Villqist
-
Gatunek:Powieść Społeczno-Obyczajowa
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:140
-
Rok Wydania:2021
-
Wymiary:
-
ISBN:9788374534291
-
Wydawca:Słowo/obraz Terytoria
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6
4,5/6