Blask Cienia
seeaalie
Tomik poezji Marty Dżugaj pod tytułem „Blask cienia” zdecydowanie nie należy do pozycji obszernych. Ot, parędziesiąt stron zapełnionych tekstem. Nie wydaje się to dużo. I w tym miejscu muszę przyznać, gdy po raz pierwszy zobaczyłam, ile stron ma całość, rozczarowałam się. Czy słusznie? Po lekturze całości wiem, że nie. Autorka obiecuje nam doświadczenie całej palety emocji – od zachwytu, przez nostalgię, aż po sam zachwyt – i przysięgi dotrzymuje. Na tak małej liczbie stron udało jej się odmalować skomplikowaną ludzką psychikę, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. To studium człowieka wchłonęłam w jeden wieczór.
Jednak zacznijmy od początku – wszyscy wiemy, że pogoda nas teraz nie rozpieszcza. Jest ponuro, szaro, człowiekowi niemal nie chce się opuszczać łóżka. To brzmi jak najlepsza pora na czytanie książek, prawda? Zatem bez ociągania się przygotowałam kocyk, ulubioną herbatę i wyruszyłam w podróż z Martą Dżugaj.
Oczywiście pierwsze, co rzuca się w oczy to tytuł. „Blask cienia”. Okej, brzmi to bardzo ładnie, powiedziałabym, że wręcz egzotycznie. Jednak, co to właściwie oznacza? Dla mnie ta nazwa to idealna metafora życia człowieka – a o tym przecież traktuje tekst. Oksymoron, przeciwieństwo, gra słów – możemy nazywać to naprawdę różnie. Jednak trzeba przyznać, że już na wstępie zauważamy jak mistrzowsko Marta Dżugaj posługuje się słowem.
Wiersze przepływają przed oczami czytelnika jak nieuchwytne obrazy. Granica między nimi znacznie się rozmywa, wprowadzając nastrój melancholii i nostalgii. Zarówno pojedyncze utwory, jak również cały cykl stanowią wybitne dzieło.
Czy z całego zbioru tych mglistych pejzaży wyłowiłam coś dla siebie? Oczywiście, że tak – teraz, chcąc zaprezentować próbkę tej twóczości, opowiem Wam o moim ulubionym wierszu. Czytając ten jeden, konkretny utwór, czułam, że przemawia do mojego wnętrza. Może brzmi to abstracyjnie, ale naprawdę miałam wrażenie, że autorka pisała to z myślą o mojej duszy. A musicie wiedzieć, że nieczęsto się to udaje – jestem dosyć wybrednym czytelnikiem. Moje serce niewątpliwie skradł utwór pt. „(Nie) raz…”. Jest to krótki – zaledwie jednostronicowy – tekst o nieszczęśliwej miłości. Jednak nie jest to kolejny wiersz opowiadający o postaciach, który kochały się najmocniej na świecie, ale otoczenie nie pozwala im być razem. Nie, nie, Marta Dżugaj sięgnęła po inny motyw i to jego wybór właśnie mnie urzekł.
O toksycznej miłosci nie mówi się dużo, prawda? Tym ciekawszy jest ten utwów. Zaprezentowanie miłości z takiej strony – bolesnej i destrukcyjnej – pokazuje, że życie nie zawsze jest słodkie. Czasem spotykamy złych ludzi i czasem pozwalamy im się zranić. Marta Dżugaj w „Blasku cienia” nie bawi się w przedstawianie lukrowanej rzeczywistości. Zamiast tego serwuje czytelnikowi wycinek rzeczywistości, z którym każdy może się utożsamić.
Abyście wyraźniej zobaczyli to dzieło, podam przykłady innych wierszy. „Życie” to gorzka refleksja nad ludzką egzystencją. Podsuowane sa tam różne obrazy – pożółkłych liści, szalejącego stada komarów, aż wreszczie bagna naszych lęków i porażek. Brzmi znajomo, prawda? Każdy choć raz przeżył to na własnej skórze. Niestety. Dżugaj nie milczy na tę stronę życia, nie odwraca wzroku, udając, że gorycz życia nie istnieje. Wręcz przeciwnie – dzieli się tym z odbiorcami, krzycząc niemalże: „Każdy z nas ma to za sobą!”
Jednak dobrze, koniec wyłuskiwania szczegółów. Jak oceniam całokształt tomiku pt. „Blask cienia”? Całkiem pozytywnie. Patrząc na sprawy techniczne, wiersze są podzielone na strofy, co znacznie ułatwia czytanie. Są także krótkie, dzięki czemu czytelnik nie gubi się w gąszczu środków stylistycznych, jak to bywa przy innych autorach. Bardzo kolorowe metafory wzbogacają wiersze, tworząc wycinki ludzkiej egzystencji.
Zatem polecam tę lekturę każdemu, kto gustuje w nostalgicznych tekstach – każdemu, kto lubi zatrzymać się w pędzie dwudziestego pierwszego wieku i pochylić się nad nierozłącznym elementem ludzkiego życia. Bo przecież emocje będa nam towarzyszyć zawsze, prawda? W życiu, jak również na papierze.
Karolina
Strofy pogrążone w smutku
„Blask cienia” to zbiór dwudziestu pięciu wierszy pióra Marty Dżugaj. Poetka stworzyła swoje utwory w konwencji wiersza wolnego. Tomik utrzymany jest w nostalgicznym i refleksyjnym tonie. Dominuje zaduma, spokój, powaga. Mam wrażenie, że autorka wplata w wiersze również wątki autobiograficzne. Zbiór nabiera dzięki temu autentyzmu i szczerości.
Jakie są wiersze Marty Dżugaj? W moim odczuciu są na wskroś smutne. Słowa poetki niosą ze sobą bezbrzeżny żal, ogromne przygnębienie i samotność. Mówią o cierpieniu, odosobnieniu i trudzie codziennego życia. Poezja Marty Dżugaj skupiona jest przede wszystkim na emocjach. Przeżycia wewnętrzne podmiotów lirycznych zdecydowanie grają pierwsze skrzypce.
Mam jednak wrażenie, że poezja Marty Dżugaj jest dość prosta, nieskomplikowana, a tym samym nie ma w niej nic intrygującego. Tematyka jej wierszy, czyli między innymi: samotność, ból, niespełniona miłość rodzinna i damsko-męska, są motywami, które poezja widziała już niejednokrotnie. Poetka nie ograła ich w żaden nowatorski czy ciekawy sposób. Prostota jej wierszy mnie nie przekonuje. Według mnie nie jest to klasyczna prostolinijność, a nieciekawa zwyczajność.
Spośród wierszy najbardziej spodobał mi się utwór pod tytułem „Samotni”. Zwrócił moją uwagę, ponieważ jest właśnie nieco inny od wszystkich innych tekstów zebranych w tym tomiku. Pojawia się kot, który dla podmiotu lirycznego jest towarzyszem i ostoją w samotności. Wprowadzenie postaci zwierzęcej sprawia, że utwór staje się w jakiś sposób przytulny i nostalgiczny, ale w dobrym, ciepłym znaczeniu tego słowa. Obecność kota w pewnym stopniu oswaja odosobnienie osoby mówiącej w wierszu. Sprawia, że poczucie żalu i smutku nie jest tak beznadziejne i bezbrzeżne. Ja osobiście nie przepadam za poezją całkowicie dekadencką, w której nic nie ma sensu i nie ma nadziei na jakąkolwiek poprawę. Lubię utwory nostalgiczne, ale tylko wtedy, gdy podmiot liryczny sam wybiera taki nastrój, a nie jest jego więźniem, jak w przypadku poezji Marty Dżugaj.
Chociaż kto wie, czy właśnie podmiot liryczny w jakiś sposób nie lubuje się w swoim cierpieniu. W końcu tytuł tomiku brzmi „Blask cienia”. Można go zrozumieć tak, że w tych trudnych chwilach życia również jest piękno. Jest ono niełatwe do dostrzeżenia, ale znajdą się osoby, które będą celebrować nawet najczarniejsze godziny swojego życia.
Ciekawym jest również to, że w kilku wierszach pojawia się motyw samookaleczenia. Poetka podejmuje ten temat z ogromną powagą i ja czuję w tym autentyzm. Myślę, że będzie to poezja pożyteczna dla osób, które również zmagają się z tym problemem. Wiersze Marty Dżugaj mogą być dla nich tekstem, z którym się utożsamią i w którym zobaczą odbicie własnych emocji i myśli.
Podsumowując, recenzowanie poezji według mnie mija się z celem. Każdy z nas dany wiersz odbiera inaczej i nie da się powiedzieć, że ta poezja jest dobra i należy ją czytać, a tamta jest fatalna i trzeba ją omijać szerokim łukiem. Mnie osobiście twórczość Marty Dżugaj nie przypadła do gustu. Żaden z jej utworów nie zachwycił mnie na tyle, bym do niego powracała, lub przepisywała cytaty z jego treści. Nie są to wiersze dla mnie, ale być może dla innych czytelników okażą się wartościową lekturą. Myślę, że poezja Marty Dżugaj sprawdzi się u tych odbiorców, którzy szukają uzewnętrznienia cierpienia, samotności i nostalgii w prostych strofach.
Agnesto
Oto niepozorny zbiorek wierszy, który buduje i wypełnia smutek, samotność, szukanie nieznajdowanego, czy choćby ból serca, które ciągle podąża w niewłaściwym kierunku. Osoba pisząca jest nieszczęśliwa – tak wnioskuję – bo w tych wierszach nie ma ani krzty radości, czy banalnego optymizmu. Poetka ściąga czytającego ku depresji, ku bezdennej studni czarnej rozpaczy, ku zatraceniu. Nie jest to bowiem smutek, który wnika powoli w duszę, przenika trzewia, nie jest to smutek z kategorii tego „dobrego”, który trzeba przeżyć, bo jest po prostu niezbędny. Smutek, o jakim pisze Dżugaj należy do tych ciężkostrawnych i wszędobylskich. Brak tu promyka słońca, wiary w sens bytu jakiegokolwiek, brak kolorów czy prozaicznej nadziei. Jest źle, było źle i z pewność (absolutnie) będzie źle, bo cały świat taki jest. Dlatego najlepiej udręczać się, samo-biczować, podążać prostą drogą ku samozniszczeniu i pragnieniu śmierci. Choć i po tym nie wiadomo, czy przyjdzie ukojenia.
Czytałam te wiersze wyobrażając sobie poetkę Martę Dżugaj siedzącą na zimnej ławce w parku, w którym wietrzny listopad gołoci drzewa. Wizualizowałam ją sobie pogrążoną w depresji o twarzy groźnie pożłobionej zmarszczkami smutku.
Co to jest ciśnie mi się na usta?
Czym jest „Blask cienia” bo chyba czegoś tu nie łapię?
Gdzie w nim jest owa szczerość ujęcia tak bałwochwalczo opisana na tylnej obwolucie?
Co to ma być? Haczyk ku depresji? Nie po to człowiek sięga po poezję.
Jestem zniesmaczona tą publikacją, kompletnie rozczarowana – i, co nie ukrywam – zawiedziona. Rozumiem, że tematy smutku, samotności, czy ślepego poszukiwania miłości narzucają pewną formę wyrazu, ale żeby pośród nich nie znalazł się ani jeden utwór podlany sosem nadziei? Radości? Nic, tylko „słowa ciężkie jak kamienie”, „siniaki gdzieś w środku”, „słowny nóż wbity w serce”, „zimna obojętność”, czy „koszmar istnienia”. Czyżby życie wypełniała tylko beznadzieja i bezsens? Czy lepiej umrzeć, niż chcieć żyć życiem jako-takim? A co z umiejętnością kolorowania (poetycko)codzienności? Gdzie to się wszystko zagubiło?
W „Blasku cienia” próżno szukać wytchnienia dla umysłu. Po poezję większość z nas sięga w ramach czegoś, co nazywam oddechem świeżości. Częstokroć jeden wiersz okazuje się być owym oddechem. Pomaga ochłonąć, wyciszyć myśli, poczuć się dobrze tu i teraz. Pomaga wyhamować. Lecz próżno tego szukać w tym zbiorku. A szkoda.
Im dłużej myślę o „Blasku cienia”, dochodzę do wniosku, że to sztuka dla sztuki. Że to próba pokazania dorosłości, doświadczenia i czegoś na pseudo-kształt talentu. A wszystko tu ułudy i mrzonki. Doświadczony poeta zna swój warsztat i siebie samego, nie pisze w ten sposób. Tworzy pełne zadumy strofy, wysmakowane porównania poetyckie, a przelewając na papier szczere uczucia sprawia, że czytelnik czuje zarówno je, jak i siebie. To jest sens i głębia wartościowej poezji, co trudno powiedzieć o tej pióra Marty Dżugaj.
czytacz1967
Ten zbiór dwudziestu pięciu wierszy zasmucił mnie. „Blask cienia” Marty Dżugaj niesie ze sobą nawet nie jezioro, a już morze przygnębienia. Są to utwory nasycone bólem, mrokiem, czarnymi kleksami myśli. Aż tak dołującego tomiku wierszy dawno nie czytałem. Cztery miesiące temu przedstawiłem Czytelnikowi „Barwy mojej wyobrazni”, i do tego tomiku – jeżeli chodzi o kształt mentalny, jest podobny „Blask cienia”.
Tytuł to oczywisty oksymoron. Żaden cień, to jest cień żadnego przedmiotu czy człowieka nie daje blasku. Wynika to z praw fizyki, które są stałe i nieodmienne. Lecz Marta Dżugaj jest poetką, i jako poetka stanowi nowe prawa, prawa rządzące światem poezji. Mówiąc bardziej przystępnym językiem – Autorka omawianego tomiku, chce nam już w tytule przybliżyć swoje krajobrazy. Być może, tak myślałem, gdy patrzyłem na okładkę, pani Dżugaj chce wyjść z cienia, jednocześnie dać ludziom blask swojego życia. Nie pomyliłem się. Nawet pobieżna lektura tomiku ( jeśli takowa jest naprawdę) mówi, że mamy do czynienia z kimś, kto przeżył traumę.
Powróćmy na chwilę do pierwszego akapitu recenzji. Rzeczywiście dołujący obraz życia przedstawia Marta Dżugaj. Ale jest ku temu powód. Jest taki dwuwiersz w utworze „Niespełnione obietnice”: „Przy blasku księżyca/nie będzie miłości”. W kolejności czytania jest to piąty wiersz. Poprzedzające go cztery utwory zapowiadają ową mroczność o której pisałem w poprzednim akapicie. „Nie będzie miłości”? Aż tak zdesperowana jest Autorka? Poeci różnej proweniencji, różnych szkół i kształtów – oni to utożsamiają księżyc i gwiazdy z chwilami pełnymi uczuciowości i westchnień. Oczywiście, to całkowity kicz, ale kto zabroni poecie posługiwać się kiczem. Marta Dżugaj napisała jeszcze większy kicz, jeśli można to tak ując, negując księżyc jako atrybut uniesień miłosnych. W wierszu drugim, „Jesienny taniec” odrzuca również człowieka jako odbiorcę słów. Zwraca się zaś czule do … liścia. A jeśli już mówi do człowieka, do mężczyzny – jest to krzyk rozpaczy. Tupie nogą, wykrzykuje „Kocham Cię”, i bez końca pyta czy on też ją kocha. Nie jest to zdrowa znajomość. Autorka wierszy jawi się jako mała dziewczynka, nieposkromiona mała złośnica. Z drugiej strony widać dorosłą kobietę którą ktoś skrzywdził. Jakiś mężczyzna. A kobieta ucieka w niedorosłość.
I taki jest ten tomik wierszy. Kiczowaty, pełen żalu, naiwności i desperacji. W dodatku szczery aż do bólu, do krańca życia.
Tomik wierszy Marty Dżugaj jest dla wytrwałych czytelników. Niektóre wiersze są źle zbudowane, stylistycznie i merytorycznie. A reszta – może i jest dobrze zbudowana, ale są nacechowane naiwnością i egzaltacją. Jak Emilka Niechcic ( ta z „Nocy i dni”), która potrafiła piąstką dziewczęcą uderzyć w ścianę.
Ale – jak ktoś mądry powiedział – warto przeczytać jeden koślawy wiersz, ale piszany z głębokości serca, niż setki wypieszczonych fragmentów poezji, lecz napisany jakby z rozumu. Bez uczucia. Wydawnictwo WFW nie popełniło błędu publikując „Blask cienia” Marty Dżugaj. To jedna z tych publikacji która broni się szczerością, bezpretensjonalnością. Jest to praca na tyle silna wewnętrznie, spójna że czytelnik odnajdzie się w niej, jednocześnie odnajdując w znaczeniach słów ukrytych między wersami ziarna prawdy.
To jest sprzeczność, mówić o kiczu który zachwyca. Ale tylko pozornie. Trzeba przecież pamiętać o wierszach zle napisanych, ale sercem. A takie ( chyba się powtarzam?) znajdujemy w tomiku „Blask cienia”.
Jak ktoś takie poezjowanie lubi, to przeczyta …
Bacha85
„Blask cienia” Marty Dżugaj to zbiór bardzo osobisty, oparty na silnych emocjach przeżywanych przez autorkę. Ból rozstania i rozpacz na myśl o nadchodzącej samotności, powolne pogrążanie się w smutnej akceptacji zachodzącej zmiany, te silne emocje promieniują z większości utworów. Nie sposób przez to oprzeć się wrażeniu, że stały się one pisaniem terapeutycznym, „Tabletkami ze słów”, mającymi na celu ukoić skołatane nerwy i uspokoić rozdartą duszę.
Osobisty wymiar tej poezji rozpływa się nieco, dzięki jej uniwersalności. Omawiane emocje są tym, czego praktycznie każdy mógł doświadczyć. Nie są to codzienne stany ludzkiego życia, ale w każdym życiorysie można znaleźć rozpacz z powodu straty podkreśloną przez stające żywo przed oczami wspomnienia i marzenia. Jest to coś, z czym bardzo łatwo się utożsamić, co możliwość przeżycia staje się bliskie i zrozumiałe. W ten sposób trudno jest nie poczuć empatii do podmiotu litycznego wierszy, nie współodczuwać z nim. Z drugiej strony są to uczucia i stany emocjonalne, których nie doznaje się na co dzień, które wiążą się z silnym emocjami, przez co odbiór tych wierszy staje się znacząco bardziej intensywny, gdy te wrażenia można podzielać w danym momencie. Człowiek wolny od nic w trakcie lektury odbierze je znacznie słabiej, gdyż nie będą miały aż tak silnego odbicia w wewnętrznym stanie duszy czytającego.
To wiersze wolne, pozbawione rymów, uformowane ze zdań podzielonych na wersy, tak by podkreślić ich rytmikę i płynność. Nie mamy tu do czynienia z ramami wymuszonymi przez bardziej ścisłą konwencję poezji. Brak rymów i podziału na wyraźnie wydzielone strofy sprawia, że są one w pewnym sensie łatwiej dostępne, bardziej przystępne, przypominające zwierzenia przyjaciela, który próbuje ubrać w słowa własne uczucia. Ta konstrukcja znacząco skraca dystans między czytającym a tekstem. Użyte słownictwo jest bardzo zwyczajne, takie codzienne, znajdziemy tu nieco finezyjnych metafor, ale nie jest to język, jaki budzi w czytelniku podziw za trafność w nazwaniu tego, co czasem nazwać jest bardzo trudno.
„Blask cienia” Marty Dżugaj, to niezbyt subtelny, bardzo osobisty tom poezji, silnie oparty na mocnych, dojmujących emocjach, które kształtują myśli i słowa. Utwory o nieskomplikowanej konstrukcji są łatwe w odbiorze, niosą jednak ze sobą pewien ładunek emocjonalny, który może być przytłaczający, dla kogoś, przeżywającego własną stratę. To zdecydowanie poezja, której ocena silnie będzie zależeć od wrażliwości czytelnika. Pozbawiona atutów, które można by ocenić obiektywnie skupiona jest na bardzo subiektywnych wrażeniach, które mogą być różne, nie tylko ze względu na różny sposób odczuwania, ale również bardzo łatwo poddadzą się nastrojowi czytelnika.
Informacje:
-
Autor:Marta Dżugaj
-
Gatunek:Poezja
-
Tytuł Oryginału:Blask Cienia
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:42
-
Rok Wydania:2021
-
Wymiary:130x200 mm
-
ISBN:9788380111394
-
Wydawca:Warszawska Firma Wydawnicza
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:Warszawa
-
Ocena:
5/6
2/6
2/6
3/6
4/6