Barcelona Z In Vitro
Agnieszka Fox
Marzysz o rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu w Bieszczady? A może jeszcze dalej, np. do Hiszpanii? Ta książka to studium przypadku, jak to zrobić, żeby się nie rozczarować. Na wstępie napiszę, że podziwiam autorkę nie tylko za sam kunszt pisarski, ale też za wykształcenie, profesjonalizm, determinację. Jako kobieta mam od kogo czerpać inspirację, zatem serdecznie polecam zajrzeć do biogramu autorki a nade wszystko przeczytać książkę.
Tytuł chwytliwy, autorka opisuje o co chodzi z tym in vitro. Przyznaję, nawet nie wiedziałam, że można sprzedać swoje komórki jajowe (człowiek uczy się całe życie). Ale ujęła mnie strategią, jaką wraz z mężem wybrali, żeby spełnić swoje marzenia. A nie było to proste i przyjemne, wymagało nakładu czasu, energii, finansów. Da się, można wszystko, ale zawsze płaci się w konsekwencji jakąś cenę. Nie wiem czy byłabym na tyle odważna, żeby sprzedać swój dom (w kredycie), na który pracuję od zawsze i będę spłacać do końca życia. No ale pomijając pieniądze – przecież tutaj było 2 lata uczenia się języka, przygotowywania psychicznie, zawodowo, emocjonalnie i społecznie. Myślę, że na każdej płaszczyźnie bohaterowie tej lektury przeszli kurs zmiany życia o 180 stopni. Tylko jak się okazało w praktyce, nie zawsze wyniki są miarodajne. Autorka wskazuje jak mieli na początku ciężko i mimo, że mieli świadomość, co może ich spotkać, tak naprawdę wiele sytuacji powodowało zaskoczenie, na które nie dało się przygotować.
Wierzę w moc takich historii. Są prawdziwe, oparte na doświadczeniu, ale pokazują moc marzeń. Nie każdy jednak zrealizuje swoje marzenie o gorącej Barcelonie. To nie takie proste. Autorka i jej mąż nabyli solidne podstawy zawodowe jeszcze w Polsce. Posługują się biegle językiem angielskim, a do Hiszpanii wyjechali już ze znajomością komunikatywną języka hiszpańskiego. Ona finansistka/księgowa on programista samouk. Mimo to nie było kolorowo, chociaż w końcu osiągnęli zamierzony cel.
O czym jest ta książka? To nie tylko poradnik oparty na faktach. To też studium realizacji marzeń, obierania strategii, wskazywania różnych dróg i nie poddawania się. Książka ta może być symbolem nie tylko sposobu na emigrację, ale skupiania się na swoich planach życiowych, wdrażaniu zmian, rozwoju. Uważam, że podejmowanie radykalnych decyzji a następnie przygotowywanie się do nich zgodnie z ustalonym planem i wreszcie wdrażanie nie może skończyć się fiaskiem. To baza, z której można czerpać. Zmiany generują rozwój. Mogą być udane lub nie, ale świadomy umysł wyciągnie z tego eksperymentu odpowiednie wnioski. Jestem oczarowana książką i autorką. Mimo, że Agnieszka Łukomska jest umysłem ścisłym to książka napisana jest piękną polszczyzną i czyta się ją jednym tchem. To żywa historia opowiedziana w sposób szczery, dynamiczny i bez lania wody. Za to należy docenić autorkę.
Czytanie tej książki przenosiło mnie do gorących plaż Barcelony, zielonych palm, ale też mieszkań z cienkimi ścianami i hałaśliwymi sąsiadami. Widziałam te uśmiechnięte twarze i dźwięczał mi w uszach język hiszpański. Ale nigdy nie byłam w tej części Europy, zatem upatruję dzięki tej pozycji znak, że pora się tam wybrać. Pani Agnieszko – dziękuję. A Czytelnikom życzę owocnej lektury, dzięki której może zapragniecie czegoś nowego w swoim życiu.
KIRA
„Barcelona z in vitro” to połączenie poradnika z pewnego rodzaju pamiętnikiem i autobiografią. Autorka, Agnieszka Łukomska, która zakochała się w Barcelonie będąc tam na urlopie, postanowiła zupełnie zmienić swoje dotychczasowe życie, postawić wszystko na jedną kartę i spróbować szczęścia właśnie tam, w jednym z „najszczęśliwszych miast na świecie”.
Przyznam, że lektura książki była dla mnie bardzo interesująca. Szczególnie z jednego powodu – jestem tradycjonalistką, mocno osadzoną w jednym miejscu, z którym łączy mnie długa rodzinna historia. Porzucenie wszystkiego i wyruszenie do obcego miasta, żeby tam spędzić resztę życia jest dla mnie niemożliwe do wykonania. Z ciekawością więc przyglądałam się zupełnie innemu podejściu do życia, odwadze i determinacji autorki. Podziwiam ją za bezkompromisowe podążanie za marzeniami.
Tytuł książki od początku wydawał się mi bardzo tajemniczy i zastanawiałam się, co może oznaczać. Okazuje się, że i tym razem autorce mocno udało się mnie zaskoczyć. Nie oceniam jej postępowania pod względem moralnym, każdy ma prawo robić ze swoim ciałem co chce. Napiszę tylko tyle, że tytuł jest i symboliczny i dosłowny zarazem.
Autorka wraz z mężem musiała pokonać wiele trudności i barier przeprowadzając się do Barcelony. Język, znalezienie nowej pracy, znalezienie nowych przyjaciół… Tak naprawę zaczynali życie od nowa – pełni entuzjazmu i niezrażeni trudnościami. Wzięli nawet ślub tuż przed wyjazdem, żeby łatwiej było im wynająć mieszkanie.
Pomimo wielu trudności, autorka uważa, że przeprowadzka do Barcelony była wspaniałym ryzykiem, dała jej i daje nadal wiele możliwości. Zakochała się także w hiszpańskich krajobrazach i najchętniej spędza wolny czas na kursach tańca albo na górskich wyprawach. Barcelona jest pięknie położona – ma i dostęp do morza i góry, które znajdują się niemal tuż za miastem.
Z zainteresowaniem czytałam o kwestiach społecznych. Na ulicach Barcelony mieszają się podobno wszystkie języki świata, zwłaszcza w sezonie turystycznym. No i ludzie się do siebie uśmiechają, są mili i życzliwi dla znajomych i nieznajomych. Barcelona brzmi jak raj – „(…) cieszę się, że mogę być w miejscu słonecznym, międzykulturowym i emanującym przez większość czasu pozytywną energią”.
Autorka dzieli się także z czytelnikami rozważaniami na temat tego, czego najbardziej brakuje jej na emigracji. Oczywiście przede wszystkim najbardziej tęskni za bliskimi – więzi rozluźniają się, kiedy rozłąka jest tak długotrwała. Ale brakuje jej także… polskiej kuchni. Zwłaszcza tej tradycyjnej, swojskiej i pysznej. A także słodyczy. Okazuje się, że hiszpańskie cukiernictwo nie stoi na szczególnie wysokim poziomie, a wypieki w cukierniach są pełne sztucznych mas i polane przesłodzonym lukrem. Nieco gorsze niż w Polsce są także usługi fryzjerskie i kosmetyczne. Autorka wraz z mężem przywozi też z Polski podstawowe leki – nie znalazła w Hiszpanii równie dobrze działających odpowiedników.
Rozdział „Zdziwka barcelońskie” i mnie niejednokrotnie zaskoczył. Ciekawie czytało mi się o tym, że w hiszpańskich supermarketach w lodówkach obok świeżych jaj leżą paczki z jajkami ugotowanymi na twardo, a pralkę trzyma się na zewnątrz, najczęściej na balkonie lub patio.
Lektura książki była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Podziwiam autorkę i jej męża za to, że potrafili położyć wszystko na jedną kartę i zaryzykować, pójść za marzeniami. Wymagało to wyjścia ze strefy komfortu i wielu wyrzeczeń. Autorka to osoba bardzo otwarta, odważna, lubiąca nowe wyzwania i zdobywanie doświadczeń – to wszystko umożliwiło jej podjęcie najważniejszej w życiu decyzji.
Ostatnie kilka stron to zdjęcia Barcelony, plaż, gór, posiłków, świętujących ludzi – doskonale uzupełniają lekturę poradnika, nadają mu klimat i inspirują do zwiedzania świata.
Informacje:
-
Autor:Agnieszka Łukomska
-
Gatunek:Wspomnienia, Biografia
-
Tytuł Oryginału:
-
Język Oryginału:
-
Przekład:
-
Liczba Stron:194
-
Rok Wydania:2024
-
Wymiary:
-
ISBN:9788367459389
-
Wydawca:Ezo Oneir
-
Oprawa:Miękka
-
Miejsce Wydania:
-
Ocena:
6/6
4/6