Lucky Luke Tom 20 Billy Kid

To musiało kiedyś się stać... Oto w życiu doskonale znanego nam i lubianego Lucky Luke'a przyszedł czas na spotkanie z najsłynniejszym rewolwerowcem świata Dzikiego Zachodu - Billy Kidem! To właśnie o tym wydarzeniu i wynikających z niego komplikacjach opowiada kolejna odsłona komiksowego cyklu René Goscinnego i Morrisa pt. "Billy Kid", która ukazała się właśnie w naszym kraju w nowym wydaniu nakładem Wydawnictwa Egmont Polska!

A więc stało się... Na drodze poczciwego, prawego i zawsze opanowanego Lucky Luke'a staje słynny Billy Kid - wspaniały rewolwerowiec i bandyta w jednym, przed którym drży cały Dziki Zachód - z braćmi Daltonami włącznie. I zapewne zapowiadałaby się w tym miejscu mocna i wypełniona hukiem rewolwerowych wystrzałów konfrontacja..., gdyby nie fakt, że Billy Kid jest tak naprawdę dzieckiem - bardzo rozwydrzonym dzieckiem! W tej sytuacji Luke postanawia rozprawić się z nim za sprawą poważnej lekcji życia i dobrego wychowania, co okaże się naprawdę nie łatwym wyzwaniem...

Niniejsza odsłona tej legendarnej i kultowej już serii, zaprasza nas sobą raz jeszcze do komiksowego świata westernu, gdzie to przygoda, akcja i efektowne wydarzenia idą w parze ze znakomitą porcją komediowej rozrywki - jak najbardziej bezpiecznej i przystosowanej do dziecięcego odbiorcy. Powiej więcej, ten zeszyt wydaje się być najbardziej familijną i chyba także zabawną odsłoną tej serii, gdyż w dużej mierze dotyczy on właśnie losów i przygód małego dziecka, jak i też niełatwego procesu wychowywania. W rezultacie jest tu zabawnie, interesująco i niezwykle klimatycznie, czyli tak, jak być powinno!

Scenariusz komiksu skupia się na kolejnych elementach wychowawczego procesu Billy Kida, któremu przewodzi oczywiście Lucky Luke. Otóż po przybyciu do rodzinnego miasteczka chłopca, dowiaduje się on o wybrykach Kida, których to mieszkańcy mają już serdecznie dość. Zanim jednak spotka go zasłużona kara i lekcja pokory, trzeba będzie go najpierw ująć, co nawet dla doświadczonego Luke'a okaże się sprawą nie łatwą. Kiedy już jednak się to stanie, nadejdzie czas na wychowawcze "naprostowanie" chłopca, ku czemu posłużą rozmaite i bardzo pomysłowe metody Lucky Luke. By było jeszcze ciekawiej, na scenie tej pojawią się dobrze nam znani Bracia Daltonowie, a i nawet sam Jesse James! Oj będzie się działo - tak pod kątem akcji, jak i przedniego humoru!

Fabularnej odsłonie opowieści dotrzymuje kroku także jej graficzne oblicze, o które zadbał oczywiście Morris (właśc. Maurice de Bevere). Otóż oddał on w nasze ręce bardzo bajkowe, pociągnięte lekką i płynną kreską oraz niezwykle szczegółowe i klimatyczne w swej postaci, cartoonowe rysunki. Cechuje je malownicza natura, pokaźna porcja karykatury, doskonałe kadrowanie, jak i wreszcie tradycyjne dla tego cyklu, bogate w swej ofercie i naprawdę piękne, kolory. To kolejna odsłona znakomitej, ilustracyjnej szaty tej serii, która wpisała się już na zawsze w historię komiksu, jak i która nigdy się nam nie znudzi...

Bardzo udanie wypadają kreacje bohaterów tej opowieści - Luke'a, jak i Billy Kida. Pierwszy z nich jest niezmiennie tym samym prawym, uczciwym, lekko zblazowanym i obdarzonym ciekawym poczuciem humoru, stróżem prawa. Drugi przypomina zaś sobą wcielenie diabła w skórze dziecka, czyli rozwydrzonego nastolatka, który nie tylko psoci i rozrabia, ale też i czyni życie mieszkańców istną udręką. To bardzo interesująca para bohaterów, która bawi nas sobą od pierwszych chwil.

Nie można powiedzieć złego słowa również o kreacji tej komiksowej, westernowej rzeczywistości. Zachwycają nas tutaj kadry przedstawiające krajobraz tego świata, małego miasteczka i codzienności w nim życia, jaki też ten cały przygodowo-komediowy anturaż, który rozśmiesza nas i funduje wielkie emocje od pierwszej do ostatniej strony. To oczywiście propozycja dla dzieci, którą cechują ciepłe emocje, bezpieczne poczucie humoru, szczypta absurdu i rzecz niezwykle ważna - lekcja wychowawcza o tym, że w życiu zawsze należy przestrzegać zasad dobrego wychowania, tak by nie krzywdzić innych.

Reasumując rzecz całą - komiks pt. "Lucky Luke. Billy Kid", to kolejna udana, intrygująca i niezwykle zabawna odsłona słynnego cyklu René Goscinnego i Morrisa. I niezależnie od tego ile mamy lat, będziemy się świetnie bawić przy jej lekturze, która zapewnia nam wielkie emocje, uśmiech i oczywiście nostalgiczne wspomnienia względem naszych pierwszych spotkań z dzielnym szeryfem. Polecam - naprawdę warto!

KID BILLY KID

„Lucky Luke” to taka seria, do której chce się wracać. Niby czytelnik już to wszystko zna, niby wie czym się skończy, niby każdy kolejny tom to po prostu jeszcze jedna wariacja na tematy każdemu już znane, ale co z tego, skoro zawsze zabawa jest przednia i czytelnik ma tylko ochotę na więcej. I taką przednią zabawę oferuje też „Billy Kid”, najnowszy na polskim rynku, klasyczny album serii napisany przez nieśmiertelnego René Goscinnego.

Lucky Luke mierzył się z różnymi bandytami, ale z takim nie miał jeszcze do czynienia. Tym razem na jego drodze staje bowiem… dziecko. I to nie byle jakie, tylko sam Billy Kid, legendarny rewolwerowiec, którego zna cały Dziki Zachód i każdy przed nim drży! Ale czy to na pewno wielki przestępca, czy może jedynie rozwydrzone dziecko, którego nawet nie da się traktować poważnie? To już będzie musiał rozstrzygnąć nasz dzielny kowboj!

„Lucky Luke” to seria, którą ceni się za wiele rzeczy: humor, akcję, klimat, świetne ilustracje, satyrę… Długo można by wymieniać. Rzadziej jednak docenia się jej wymiar edukacyjny. Bo tylko spójrzcie, cykl ten to żart z westernów, zrobiony przez Europejczyków. Ale kiedy zaczynamy czytać, okazuje się, że rzecz zawiera w sobie mnóstwo faktów z Dzikiego Zachodu, wiele autentycznych postaci i ciekawostek. Podanych co prawda w lekkiej, żartobliwej formie, ale jednak przekazujących wiadomości o tamtych czasach i ludziach.

Cała reszta zaś to po prostu kawał dobrej zabawy. Jak zawsze więc na łamach „Billy’ego Kida” jest śmiesznie, dowcipy są różnorodne, bo zarówno słowne, sytuacyjne, jak i obrazkowe, a w nich nie brak zarówno tych prostych i niewysublimowanych, jak i autentycznej satyry. Mnóstwo tu też przygód i szybkiej akcji, bo tego wymagamy od westernu, nawet jeśli opowiedziany jest bez zbytniej powagi, a całość posiada sporo uroku i świetny klimat. Czyta się to lekko, doskonale tym bawi, niezależnie od wieku, a nawet jeśli pojawiają się momenty, które nie robią już takiego wrażenia, jak lata temu – bo już za dobrze znamy zagrania Goscinnego – nic nas to nie obchodzi, bo i tak rozrywka jest autentycznie świetna.

Tym bardziej, że całość jest naprawdę znakomicie zilustrowana (choć pod pewnymi względami Morris wciąż w części tej szukał jeszcze pewnych elementów swojego stylu), a także świetnie wydana. Dobrze więc, że Egmont po raz kolejny wznawia całą serię, bo to mimo upływu lat jakże wciąż atrakcyjna opowieść godna polecenia wszystkim miłośnikom komiksu. Nie ważne więc ile macie lat, jakie macie gusta i czy lubicie westerny, czy czujecie do nich wstręt – „Lucky Luke” to seria, którą znać zarówno warto, jak i po prostu wypada.

Tym razem Lucky Luke staje oko w oko z... chłopcem. Jednak to nie byle jakie dziecko, tylko Billy Kid, jeden z najsławniejszych rewolwerowców Dzikiego Zachodu! Na jego widok drży całe miasteczko. Samotny Kowboj będzie musiał rozstrzygnąć, czy to tylko źle wychowany dzieciak, czy prawdziwy przestępca. Ale czy można traktować poważnie kogoś, kto zasypia, słuchając bajek, je tylko czerwone karmelki i pije kakao?

Serię „Lucky Luke” wymyślił znakomity francuski scenarzysta i rysownik Morris, który później zaprosił do współpracy sławnego pisarza René Goscinny’ego. Po śmierci obu ojców Samotnego Kowboja scenariusze i rysunki kolejnych odcinków cyklu są tworzone przez licznych kontynuatorów.