Uleczkaa38
-
Komiksowe Uniwersum „Star Wars” w postaci mangi... - dlaczegóż by nie! Taką oto ofertą raczy nas Wydawnictwo Egmont, oddając w nasze ręce interesujący album pt. „Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi”. Album, łączący w sobie kulturę azjatyckiego świata z tym, co ma najlepszego do zaoferowania Uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. Zapraszam do poznania recenzji tej pozycji.
Oto czas Wielkiej Republiki - z założenia czas bezpieczeństwa, dobrobytu, szczęśliwości. Jednakże nie w każdym zakątku Republiki tak jest..., o czym przyjdzie przekonać się młodej rycerz Jedi: Lily Torze-Asi. To właśnie ona zostaje oddelegowana na znajdującą się na rubieżach planetę Banchii, gdzie ma zająć się nowo przybyłymi, przesiedlonymi mieszkańcami z innych światów. Bardzo szybko przyjdzie się jej przekonać, że przydział ten i planeta kryją o wiele więcej tajemnic, aniżeli mogłoby się wydawać...
Jestem zaskoczona, bardzo pozytywnie zaskoczona! Zaskoczona tym, że tak dobrze, płynnie i sprawnie można połączyć komiksową mangę - na polu kreski, sposobu toczenia historii i azjatyckiego charakteru..., z naprawdę fascynującą, klimatyczną i ciekawą opowieścią o losach Jedi. To połączenie zadziałało tutaj w 100%, dzięki czemu możemy cieszyć się porywającą lekturą, którą docenią nawet najbardziej ortodoksyjni miłośnicy Uniwersum „Star Wars”.
Na polu scenariusza jest naprawdę dobrze, gdy oto trafiamy z naszą główną bohaterką na świat Banchii, poznajemy to miejsce i zarządzającego nim pewnego mistrza o imieniu Arkoff, mierzymy się z przerażającymi siłami natury, czy też wreszcie spotykamy bardzo specyficzną rasę zamieszkującą tę planetę, z której to obecności wynikną tyleż zabawne, co i uciążliwe perypetie... I ma ta relacja swój urok, klimat, odpowiednie tempo oraz jakość, którą po prostu widać w tej historii...
I na gruncie ilustracji jest również całkiem okazale, gdzie to mamy charakterystyczne dla komiksowej mangi, czarno-białe, niezwykle emocjonalne pod względem ukazywania wyrazów twarzy bohaterów, rysunki. Przyjemnie, ciekawie i z wielkim zaintrygowaniem oglądamy te obrazki, które mają w sobie coś takiego, że już po kilku pierwszych stronach uznajemy je za dobre, intrygujące i idealnie dla tej historii.
Oczywiście i inne ważne, literackie elementy tej opowieści zasługują tu na słowa uznania, by zacząć od kreacji głównej bohaterki – młodej, prawej, kierującej się dobrym sercem i gotowej nieść pomoc potrzebującym dziewczyny o imieniu Lily…, potem by wspomnieć o pięknym spojrzeniu na obcy, zaskakujący wszystkim i nieustannie świat na dalekich rubieżach galaktyki…, jak i skończyć na idealnych proporcjach pomiędzy tym, co dramatyczne, mroczne i stricte komediowe. Mówiąc kolokwialnie, każdy z tych elementów robi tu swoją dobrą robotę.
Bardzo szybko upływa nam lektura tego komiksu, gdyż i po prostu dzieje się w nim wiele i do tego ciekawie. To emocje, przyjemność, liczne zaskoczenia i coraz większe przekonanie, że chcemy odkrywać tę historię bardziej i jak najdłużej. I to też wydaje się być idealnym potwierdzeniem wartości tej komiksowej pozycji – nasze wielkie zainteresowanie, pełne zaangażowanie oraz rosnący apetyt na kolejne tomy.
Rzecz całą reasumując – komiks pt. „Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi”, to ze wszech miar udane przedstawienie historii z tytułowego Uniwersum w postaci mangi, która intryguje, ciekawi i zachwyca w każdym względzie. To przede wszystkim coś innego, nowego, wyróżniającego się na tle innych pozycji, co już w samo sobie przekonuje nas do tego, by sięgnąć po ten tytuł. Do tego was zresztą gorąco zachęcam!