Świt X. X-Men. Tom 1

 Trudno nie zatęsknić za komiksowymi bohaterami serii „X-Men”, prawda...? Na szczęście Wydawnictwo Egmont rozumie nasz ból tęsknoty, oferując nam oto kolejną znakomitą pozycję z tego Uniwersum - album pt. „Świt X. X-Men. Tom 1”, którzy przedstawia losy mieszkańców wyspy Krakoa, niezwykle burzliwe losy... Zapraszam do poznania recenzji tej pozycji.

 Na tytuł ten składa się kilka luźno powiązanych ze sobą opowieści, gdzie to wreszcie naprawdę szczęśliwym mutantom przyjdzie walczyć o swoją krainę szczęścia - wyspę Krakoę, odbywać politycznie spotkania z przywódcami największych mocarstw - ludzi i mutantów, zmierzyć się z zagrożeniem ze strony super niszczycielskiej broni, czy też powiedzieć sobie prawdę o wartości ich istnienia wobec nieograniczonej możliwości wskrzeszania się... I to też sprawia, że komiks ten oferuje wiele i w bardzo zróżnicowanej, fabularnej wymowie...

 Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy do zakończeniu lektury tego tytułu była ta, że bardzo dobrze rysuje się przyszłość nowego pokolenia mutantów, gdy oto zabierają się za nią tacy scenarzyści, jak Jonathan Hickman - twórca tego albumu. Otóż w perfekcyjny sposób łączy on tutaj znaną nam doskonale widowiskowość relacji o X-Menach z inteligentną, logiczną i w jakiejś mierze niezwykle ambitną opowieścią o walce o własny los, dostrzeganiu swojego przeznaczenia i realnym umiejscowieniu mutantów w świecie ludzi, ot powiedzmy nieodległej przyszłości. To mądrość, poszanowanie dla tradycji i znakomity pomysł, w jednym.

 Kolejną rzeczą na plus jest to, że każda z zaprezentowanych nam tu historii ma swojego własnego bohatera - Magneto, Wolverine, Cyklop czy też Jean Grey. To właśnie ich losy, perypetie, konieczne walki o lepszy los świata, ludzi i mutantów wypełniają strony tego albumu, ale też i pozwalają poznać nam tych i wielu innych bohaterów z nieco innej strony, często zaskakującej. I nawet na polu kreacji tych bohaterów i ich zachowań możemy mówić o wielkim realizmie - np. w tych chwilach, gdy zastanawiają się oni nad tym, dokąd zmierza ich życie.

 Co do ilustracyjnego oblicza tej pozycji, to te jawi się naprawdę udanie, intrygująco i ładnie dla oka. I tu należy pogratulować duetowi twórców tych obrazów - Leinilowi Francisowi Yu i Russellowi Dautermanowi, którzy to dali nam bardzo malownicze, rozrysowane z rozmachem, imponujące pod kątem szczegółowości oraz niezwykle klimatyczne, rysunki. Pełni pozytywnego efektu dopełnia tu odważne kadrowanie oraz bogactwo pięknych kolorów, które są po prostu oszałamiające.

O jakości tego albumu świadczą również same pozytywne recenzje – absolutnie na całym świecie. Nie mogło być jednak inaczej, gdy oto mamy tu tak naprawdę do czynienia z pierwszą od dawna odsłoną tej serii, która zaskakuje, oferuje coś innego i zarazem – jakkolwiek to zabrzmi, „mocno stoi na ziemi”, nie siląc się na szalone i tak bardzo skomplikowane pomysły, że nawet najwierniejsi fani już dawno w nich się pogubili. Tu jest jakość, logika, zdrowy rozsądek i zarazem atrakcyjne rozwiązania fabularne, które zadowolą tak miłośników wartkiej akcji i spektakularnej przygody, co i sympatyków bardziej obyczajowych, dramatycznych, a nawet i psychologicznych klimatów.

Lektura komiksu „Świt X. X-Men. Tom 1” upływa nam w błyskawicznym tempie, choć tytuł ten liczy sobie grubo ponad 20 stron. Decyduje o tym dobra i przemyślana fabuła, znakomicie wykreowane sylwetki bohaterów, ilustracyjna jakość oraz idealny balans pomiędzy fantastyczną przygodą i walką, a psychologicznym wejrzeniem w egzystencję mutantów. Dlatego też gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten niezwykle udany komiks – naprawdę warto!