Olga Piechota
-
Niekiedy przychodzi czas, gdy trzeba po prostu się pośmiać i przenieść do świata niezwykłego. Świata pełnego dobra, honoru i… absurdu oraz naiwności. Zawsze kojarzyły mi się z takim czymś najróżniejsze filmy familijne. Najczęściej miały jakiś morał, co samo w sobie było niezwykle logiczne. W końcu taki film miała oglądać cała rodzina i to cała rodzina miała czerpać z niego radość i właśnie jakąś mądrość. Jednak często miałam również poczucie, że wchodzą w ten wspomniany i chyba nieunikniony absurd, który śmieszy, daje radość i odpoczynek po cięższych wyzwaniach. Zgadzacie się z tą opinią?
Dlatego właśnie miałam poczucie, ze potrzebuje również takiej książki, która spełniałaby mniej więcej wcześniej opisane kryteria. Jak część z Was na pewno wie, od niedawna interesuję się komiksem i za sprawą wspaniałego i po prostu ubóstwianego przeze mnie „Sandmana” stałam się otwarta na cały ten format i z każdym komiksem coraz bardziej go doceniam i pod względem estetycznym, i pod względem treści, którą niesie. Ostatnio miałam przyjemność zapoznać się z trzecim zbiorem „Kajko i Kokosz”. Jak wrażenia?
Przede wszystkim bohaterów doskonale znam z… No przyznam się trochę ze wstydem, że znam ich z serialu Netflixa. Tak, ku Waszemu zdziwieniu, a mojemu tym bardziej, najpierw sięgnęłam po ekranizację. Przyznam się, że oglądając serial, bawiłam się doskonale. I miałam też cały czas wizję Asterixa i Obelixa. Nie ma tutaj, co ukrywać – taka prawda. Dlatego z taką pasja oddałam się również zapoznawaniu się z oryginałem przygód o tych dzielnych i niepowtarzalnych wojach.
Sam pomysł, jednak jakoś do końca mnie nie przekonuje, choć nie wiem, czy jest to miejsce na rozbudowane rozmowy na temat czegoś, co jest już w pewnym sensie polskim klasykiem. Mimo ciekawości mam poczucie, że zabawne opowieści o wojownikach, żołnierzach i tym podobnych, są już czymś powtarzalnym. Motywem, który istniał, jest i towarzyszy nam i wygląda na to, że nie nudzi się społeczności. Doskonale zdaję sobie sprawę, że „Kajko i Kokosz” to nie dzisiejsza historia tylko wznowiona w nowych wydaniach. Niemniej ja tego nie czuję.
Lecz to że ja tego nie czuję, wcale nie oznacza, że nie bawiłam się dobrze. Dialogi w dymkach nieraz i nie dwa wywoływały uśmiech na mojej twarzy i dawały oderwanie od rzeczywistości. Charakteryzowały się naturalnością i pewnym specyficznym klimatem, którego nie mogę nie docenić. Poza tym cały komiks wyróżniał się przejrzystością i prostotą odbioru. Dzięki temu czułam się wciągnięta w całą historię i miałam poczucie, że w jakiś dziwny sposób się jednoczymy, co jest kolejnym zaskakującym mnie samą aspektem. W końcu miałam mieszane oczekiwania co do całości. To miała być zabawa i nic poza tym, a gdzieniegdzie pojawiały się momenty refleksji, a następnie całkowitego rozbawienia.
Nie ma wątpliwości, że mimo gdzieniegdzie pojawiających się oporów z mojej strony, należy dać ukłon w stronę kunsztowności tego komiksowego dzieła i docenić też wpływ na wcześniejsze pokolenie, które jako młode osoby, na pewno doskonale spędzało czas z tymi komiksami. Tymczasem ja po kilkudziesięciu latach powtórzyłam tę przyjemność.
Cieszę się, że w moje ręce wpadł ten trzeci tom „Kajko i Kokosz”. Dał mi rozrywkę, odpoczynek oraz to dosłownie przed chwilą wspomniane poczucie powrotu do przeszłości i jakiegoś niesamowitego przedłużenia czasowego. Polecam powrócić do tych niezapomnianych wojów.