Uleczkaa38
-
Na jesienną, listopadową i tym samym niezbyt przyjemną pogodę, najlepszy jest zawsze dobry, zabawny, przygodowy komiks! To stara prawdą, która potwierdza się zarówno w przypadku najmłodszych, jak i starszych miłośników tego literackiego gatunku. I dlatego też przychodzę dziś do was z recenzją kolejnej odsłony świetnej serii „Kid Lucky”, która przedstawia dziecięce losy słynnego Lucky Luke'a. Komiks ten nosi tytuł "Statua squaw" i ukazał się on w naszym kraju nakładem Wydawnictw Egmont.
Tradycyjnie otrzymujmy to pokaźną porcję kolejnych, niezwykłych przygód małego Luke'a i jego przyjaciół, którzy mają niezwykłą umiejętność pakowania się w największe kłopoty. Ot, wystarczy wspomnieć chociażby o niefortunnych próbach zaproszenia Luke'a na bal pewnej pięknej dziewczyny...; kolejno o dramatycznych próbach rozgryzienia pierwszy raz widzianego na oczy owocu o nazwie banan...; dalej o pewnym proroczym śnie Luke'a o jego przyszłości z udziałem niezbyt rozgarniętego psa...; czy też wreszcie o klimatycznym, zaskakująco długim i iście magicznym spotkaniu ze Świętym Mikołajem...
Francuski twórca tej komiksowej opowieści - Achdé, zaprosił nas raz jeszcze do spotkania z rezolutnym małym Lukiem i jego równie ciekawymi świata kompanami zabaw. Zaprosił i zaoferował wielką przygodę, rozśmieszający do łez humor oraz kilka naprawdę nostalgicznym refleksji, które tym razem wiążą się z licznymi tu scenami o dorosłym życiu tytułowego bohatera. I jest to tym samym znakomita, komiksowa propozycja dla każdego dziecka, które kocha komiksy, western i dobrą zabawę.
Tradycyjnie każdą ze stron wypełnia tu jedna mini historia - poza opowieścią o spotkaniu z Mikołajem, która jest zaskakująco rozbudowaną. I mamy tu rzecz jasna dziecięce psoty, zabawy, marzenia małego Luke'a o tym, by skosztować dorosłości, jak i oczywiście komedię w słownej i sytuacyjnej postaci. Tematyczna różnorodność tych przygód sprawia zaś , że w zasadzie każda kolejna karta tej opowieści jest dla nas wielką niespodzianką, o której wiemy jedynie to, że będzie ciekawą. I tak też jest!
Tej pomysłowej warstwy scenariuszowej dopełnia równie okazała porcja ilustracji, które stworzył również sam Achdé. I są niezwykle bajkowe, pociągnięte lekką i niekoniecznie najbardziej płynną kreską, ale przy tym zachowujące swój komediowy urok i przygodowy klimat, rysunki. To cartoonowa jakość i klasyka w jednym, którą cechuje także dobre kadrowanie i paleta ładnych oraz idealnie dobranych kolorów. I naprawdę jest tu na czym oko zawiesić...
Oczywistym jest to, że opowieść ta niesie sobą dobrą zabawę, moc uśmiechu i wielkie emocje, związane z poznawaniem przygód małego Luke'a i jego kolegów. Jednocześnie znajdziemy tu także piękno przyjaźni, równości (gdy białe dzieci bawią się świetnie z indiańskimi kompanami) oraz tej jakże cennej życiowej prawdy, że dzieciństwo jest najcenniejszym i najwspanialszym czasem w życiem człowieka, i naprawdę nie warto spieszyć się do dorosłości...
To znakomita, komiksowa propozycja dla każdego dziecka – z uwagi na jej bajkowy, komediowy i przygodowy charakter, jak i oczywiście piękne ilustracje. Jednocześnie będą bawić się świetnie przy tej lekturze także i dorośli fani przygód przyszłego Lucky Luke’a, któremu to, jak już wspominałam, poświęcono tu także nieco uwagi. Wtedy pojawiają się bowiem wzruszenia i sentymentalne wspomnienia…
Dlatego też w mej ocenie komiks „Kid Lucky. Statua squaw” jest absolutnie dla każdego, kto tylko czuje w sobie dziecięcą fascynację komiksem, Dzikiem Zachodem oraz kryjącą się tuż za rogiem przygodą… Ze swej strony oczywiście gorąco polecam zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł.