InwestyGatory

  Ależ to był doskonały komiks! Przypomniałem sobie lata wczesnej młodości, gdy odkładałem kieszonkowe na wyprawy do kiosku Ruchu, gdzie zaopatrywałem się w najnowsze wydania Gigantów, poświęcone losom Kaczogrodu. Muszę jednak przyznać, że gdy po latach wróciłem ostatnio do Kaczora Donalda, okazało się, że już mnie tak nie wciąga i nie bawi jak kiedyś. Naturalnie pozostał wielki sentyment, a on jest paliwem dla niesłabnącej sympatii do tej serii. Nie wiem jednak czy na nowo zakochałbym się w tamtych komiksach.

Z pewną dozą nieufności sięgnąłem dlatego po „InwestyGATORY” kreski Johna Patricka Greena. Nie ukrywam, że zdecydowałem się na recenzję tego tytułu ze względu na mojego siostrzeńca i siostrzenicę. Przeczytałem jednak cały komiks, aby sprawdzić, czy mogę go z czystym sumieniem im podarować. W dzisiejszych czasach wiele treści przeznaczonych dla najmłodszych jest skrajnie niemądrych (aby nie napisać głupich), a nawet szkodliwych. Chciałem się upewnić czy nie dotyczy to również przygód Mango i Brasza (a właściwie Barabasza, ale on nie lubi tego imienia), dwóch wyjątkowo zabawnych aligatorów. Szczęśliwie, z ręką na sercu, mogę Wam polecić ten komiks!

Może nie ma on w sobie zbyt wiele głębszego przesłania, jednak nie zawiera też żadnych treści niewłaściwych, albo potencjalnie ogłupiających. Naszpikowany jest za to absurdalnym poczuciem humoru autora. John Patrick Green na co dzień mieszka na nowojorskim Brooklinie, w mieszkaniu gdzie nie wolno mu mieć zwierząt. I może właśnie dlatego tak wiele z nich zamieszkało w jego wyobraźni, że trudni się rysowaniem historii o nich. Przez lata był konsultantem ds. komiksów w magazynie Disney Adventures i pisał, ilustrował i pracował nad komiksami dla Nickelodeon, Dreamworks, Scholastic, DC Comics i First Second Books. Aktualnie znany jest przede wszystkim za sprawą serii InwestyGATORY, która jest bestsellerem New York Timesa. Nie dziwię się temu…

To nie tylko wartka i zaskakująca na każdym kroku fabuła, ale przede wszystkim wyjątkowe poczucie humoru. Widać, że autor puszcza oko również do starszego czytelnika, a to jest tajemnica sukcesu większości animacji, które zdobyły powszechne uznanie. Przecież na „Shreka”, „Epokę lodowcową”, „Madagaskar” czy „Auta”tak często chodzono do kina, ze względu na to, że filmy te bawiły również dorosłych. W końcu mało które dziecko stać na samodzielny zakup biletu na seans. Kluczem do sukcesu jest zachęcenie rodzica, aby wybrał się do kina. Przygody Mango i Brasza zawierają tyle poczucia humoru, że zachęcą rodziców, aby czytali ten komiks z dziećmi. A John Patrick Green w wielu miejscach puszcza do nas oko. Mnie rozbawiła szczególnie aluzja do niezwykle lubianego przeze mnie serialu „The Office”, gdy okazuje się, że rekiny pracujące w dziale księgowości nazywają się Angela i Oskar. Ciekaw jestem ile smaczków w tym komiksie przegapiłem.

To bardzo rozbudowana historia. Śledztwo Mango i Brasza ciągnie się przez dwieście stron bardzo dobrego komiksu. Rozwiązują raptem jedną sprawę, ale nie brakuje tu też dygresji. Świetnie się ubawiłem i choć komiks przekazuję siostrzeńcom – mam ochotę zapoznać się z kolejnymi częściami. Wydawnictwo Jaguar przetłumaczyło i wydało już drugą część: „InwestyGATORY: Pełne zanurzenie”.

Sama „kreska” Johna Patricka Greena nie jest może wybitna, ale siłą tego komiksu są nie tyle ilustracje co sama treść. Jest też plus tego, że Mango i Brasz nie są skomplikowani– na końcu komiksu znajdujemy instrukcje jak możemy nauczyć się ich rysować. Dzięki temu młodzi czytelnicy mogą powielać wizerunek swoich ulubieńców i tworzyć ich kolejne przygody bez ograniczeń innych niż wyobraźnia.

Serdecznie polecam!

  Jeśli pokochaliście komiksowe klimaty takich serii, jak „Dogman” i „Batpig”, to pokochacie również najnowszą propozycję od Wydawnictwa Jaguar - komiks dla dzieci, młodzieży, jak i dla dorosłych – „InwestyGatory”! Na jego stronach znajdziecie bowiem również wielką przygodę, nierzadko absurdalny scenariusz wydarzeń, ogromne pokłady humoru, jak i oczywiście piękne ilustracje. Zapraszam do poznania recenzji tej pozycji.

 Zatem mamy bajkowy, fantastyczny świat zwierząt, ludzi i wielu innych dziwnych stworzeń. To właśnie w nim żyją i pracują dwaj sympatyczni detektywi-aligatory w osobach Mango i Brasza. Są oni tajnymi agentami T.R.O.P.-u, czyli (Tajnego Resortu Oddziału Policji). I tak też przyjdzie zmierzyć się im z kilkoma skomplikowanymi sprawami, by wspomnieć o zaginionym restauratorze, czy też zapobiegnięciu katastrofie z udziałem pewnego robota... Innymi słowy rzecz ujmując - będzie się działo!

 John Patrick Green - twórca tej opowieści, postawił na doskonale sprawdzony schemat komiksowej sztuki dla najmłodszych (przede wszystkim, ale nie tylko), oferując nam zantropomorfizowany świat zwierząt o ludzkich cechach, które jednocześnie współegzystują z ludźmi, zwariowaną w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa fabułę, jak i wreszcie moc dobrego humoru, który rozbawi absolutnie każdego odbiorcę. Całości pozytywnego dzieła dopełniają ładne i klimatyczne ilustracje.

 Co do samego scenariusza tego komiks, to ten przedstawia się naprawdę ciekawie, gdy oto przed nasza parą krokodylich agentów stają kolejne trudne wyzwania - żądni władzy przeciwnicy, naukowe katastrofy, zbuntowane roboty, czy też choćby węże - nie konieczne te prawdzie, ale np. hydrauliczne. I wszystko to jest tu ze sobą spójnie połączone, ciekawe, przezabawne i zawsze nieprzewidywalne w tym, dokąd podąża ta relacja. 

 Wspaniali są również główni bohaterowie tej opowieści - Mango i Brasz. To niezwykle sympatyczni, życzliwi innym, starający się wykonywać swoją detektywistyczną pracę najlepiej jak potrafią, ale przy tym i często pakujący się w większe i mniejsze kłopoty, krokodyli agenci. Ich charaktery, sposób bycia, czy też wreszcie wygląd - sprawiają, że każdy młody czytelnik pokocha te postacie od pierwszych chwil lektury, co w tego typu literaturze ma zawsze wielkie znaczenie.

 Jeśli chodzi o ilustracyjne oblicze tego komiksu, to mamy tu całkiem udaną, przyjemną dla oka, pociągniętą dość prostą, ale i zarazem lekką kreską oraz niezwykle klimatyczną, pokaźną porcję rysunków. To ilustracje, które w idealny sposób oddają sobą klimat, wymowę i charakter tej bajkowej opowieści – czyli wszystko to, co powinno być w nich najistotniejsze. Warto docenić tu również udane kadrowanie oraz bogactwo ładnych kolorów.

Tak, jak w zawrotnym tempie toczy się ta komiksowa historia, tak równie szybko upływa nam lektura tej pozycji. Otóż dzieje się tu bardzo wiele, co chwilę nas coś zaskakuje i nie ma w zasadzie ani jednego kadru, który by nas nie rozśmieszył. Efektem jest nasza znakomita rozrywka, przednia zabawa i wielkie emocje, które oscylują oczywiście wokół śmiechu, śmiechu i raz jeszcze śmiechu.

Komiksowa opowieść  Johna Patricka Greena pt. „InwestyGatory”, to kolejna świetna propozycja dla miłośników komediowo-bajkowej odsłony tego literackiego gatunku, gdzie króluje niczym nie krępowana wyobraźnia autora oraz humor, właśnie. I jestem absolutnie przekonana o tym, że cykl ten zyska w naszym kraju ogromną popularność, a każda kolejna jego odsłona będzie cieszyć się wielkim zainteresowaniem. Dlatego też gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten komiks – naprawdę warto to zrobić!