Niegrzeczne literki
-
Sięgając po tę książkę, nie miałam pojęcia, że okaże się być… komiksem! Tak! I to dość sporym, ponieważ liczy aż 304 strony. Sporo? Niekoniecznie, ponieważ fabuła wciąga nas tak mocno, że po pewnym czasie czytamy ją, jak gdyby była filmem. I to całkiem dobrym filmem.
Na rynku ukazała się w marcu tego roku i jestem pewna, że zjedna sobie sporo czytelniczek. Choć nie czytałam poprzednich dwóch tomów, to bez problemu odnalazłam się w fabule trzeciego. „Prawdziwe przyjaciółki” oraz „Najlepsze przyjaciółki”, jak się okazało, nie obeszły się bez echa na polskim rynku wydawniczym.
Cała książka niesie za sobą przesłanie, które ma na celu uświadomienie nas, jak ważnym jest pokochać samego siebie.
Cała opowieść została oparta nagrafikach o zabawnej, jedynej w swoim rodzaju, aparycji. Przerysowane oczy niejednokrotnie wzbudziły salwy śmiechu u mojej nastoletniej córki. Cóż, mnie również taki styl rysunku na długo utkwi w pamięci.
W książce poznamy Sarę, której życie postanowiło stanąć na głowie. Wszyscy jej znajomi zaczynają randkować, jednak ona czuje się odrzucona. Choć nie należy do brzydkich czy głupich, wciąż pozostaje samotna, co w jej wieku może przyprawić o niezłe kompleksy.
Choć stara się cieszyć z najbardziej błahych powodów, to wciąż czuje się źle sama ze sobą. Każdy jej ruch wydaje się być niedostatecznie dobry, a każdy wybór – zły.
Czy uda się jej pogodzić z własnym sumieniem i pokochać swoje jestestwo?
Shannon Hale i LeuyenPham idealnie odwzorowały myśli, które nagromadzają się w umysłach ósmoklasistki. Nie ukrywają, że wydarzenia te, zostały oparte na swoich doświadczeniach.
Lektura ta, pozwala na spojrzenie na nastoletnie trwogi z całkiem innej perspektywy. Ich problemy wcale nie są trywialne. Niektóre z nich, mogą nieść za sobą bardzo poważne konsekwencje, o czym warto pamiętać.
Autorki przyciągną do siebie także tych czytelników, którzy nie przepadają na kilometrami opisów, ponieważ postanowiły zastąpić je zabawnymi grafikami. Wplatając w historię humor, dodały uroku całej opowieści.
Postawiły także nacisk na to, że buzujące hormony w nastoletnim ciele potrafią nieźle namieszać, a także postawiły przed rodzicami spore wyzwanie- próbę przekonania własnych dzieci do zaakceptowania własnych słabości.
Nie ukrywajmy, młodzież coraz częściej popada w skrajności, albo przerysowując swoje młode ciała, albo popadając w kompleksy. Bardzo trudno jest im zaakceptować swoje ciała, kolor skóry czy też narodowość z jakiej się wywodzą. Autorki wyszły naprzeciw oczekiwaniom rodziców, który nie potrafią sobie poradzić z dowartościowaniem swoich dzieci. Jest to bardzo trudne, co widać na przykładzie głównej bohaterki i jej przyjaciół.
Dziewczynkom wystarczy maleńki bodziec, który może rozpętać istną burzę ich umysłach. Autorki na każdym kroku podkreślają, jak ważne jest profesjonalne podejście do tematu depresji u nastolatek. Sięgnięcie po nią, wcale nie musi być „obciachem” lecz jedynym trafnym wyjściem, które może pomóc we wsparciu dziecka.
Jako osoba dorosła, z nostalgią podchodziłam do treści książki. Tak wiele sytuacji miało odzwierciedlenie w moim życiu, o których zapomniałam. Moja córka uświadomiła mi, że te problemy wcale się nie różnią od tych, które targają i nią. Dzięki tej książce mogłyśmy odbyć wspólną podróż w moją przeszłość, a także poznałam obecną sytuację „miłosną” swojej córki.
Zdecydowanie jest to lektura, którą powinno się czytać wspólnie z dzieckiem.