Michał Lipka
-
Dużo już było niezwykłych i wyróżniających się tomów „Kaczogrodu”. Tomy z najlepszymi opowieściami, tomy z historiami najbardziej przełomowymi, tom z debiutem Sknerusa… Teraz nadszedł czas na jeszcze jeden, wyróżniający się album – album z pierwszymi komiksami Barksa zrobionymi dla Disneya w latach 40. I chociaż nie są to komiksy tak dobre, jak te z dotychczas znanych części i więcej w nich naiwności, zabawa wciąż jest znakomita i warta polecenia absolutnie każdemu.
Poznajcie disnejowskie kaczki. Donald ma wiecznie pecha, do tego opiekuje się psotnymi siostrzeńcami. Ale potrafi też wpakować się w nie lada przygodę. Tak jest, kiedy znajduje stara mapę i w towarzystwie Hyzia, Dyzia i Zyzia oraz papugi rusza w podróż. Celem jest piracki skarb. Problem w tym, że dybie na niego także Czarny Piotruś. Potem dostajemy historię, gdzie Hyzio… znika, a krewni muszą go ocalić, co rzuca ich w podróż aż do Egiptu! Do tego w innych historiach pojawi się tresowana małpa, poznamy zatargi Donalda z sąsiadem Jonesem czy… najdłuższy skok narciarski w historii! Gotowi?
Barks w tworzenie opowieść o disnejowskich kaczkach zaangażował się w latach 30. XX wieku, kiedy to zaczął pomagać przy scenariuszach filmów z tymi bohaterami. Komiksami zajął się właściwie na przełomie 1942 i 1943 roku i tak zaczęła się jego kariera, która trwała aż do roku 1966. Przez ten czas odmienił przygody Kaczek, wymyślił wiele legendarnych dziś postaci w tym Sknerusa McKwacza i stworzył całe mnóstwo opowieści, które inspirowały kolejne pokolenia twórców, tak komiksowych (Don Rosa), jak i nawet filmowych (Spielberg, Lucas). A wszystko zaczęło się od historii zawartych w tym tomie.
Jak już wspominałem na wstępie, te opowieści nie są jeszcze tak rewelacyjne, jak późniejsze. Dużo w nich naleciałości rodem z wczesnych filmów Disneya, a zatem humor jest tu bardziej typowy, prosty, często slapstickowy. Barks dopiero wypracowuje swój styl, kształtuje postacie, ale i samego siebie, jako artystę. Nadal jednak ma wyczucie, ma talent i pamięta, że opowieści nie mogą być ani za grzeczne, chociaż powinny nieść ze sobą przesłanie, ani zbyt mocne.
W efekcie dostajemy kawał dobrego komiksu dla całej rodziny. Jeszcze nie wybitnego, jeszcze nie przełomowego, ale stanowiącego zapowiedź najlepszych opowieści Barksa, jego przyszłych pomysłów i autorskiej estetyki. Bardzo dobrze narysowany i rewelacyjnie wydany, jak poprzednie tomy stanowi rzecz absolutnie wartą polecenia każdemu miłośnikowi dobrych, ponadczasowych opowieści graficznych pełnych humoru, przygód i akcji.
Atypowy
- Moje dzieciństwo to kreskówki Walta Disneya i komiksy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie czyni mnie to nikim wyjątkowym, bo od dziesięcioleci najmłodszym podsuwa się ilustrowane historie, aby nie tylko ich bawić, ale również uczyć.
Mam wiele bardzo ciepłych wspomnień związanych z sobotnią wyprawą do kiosku, w którym zaopatrywałem się w nowe komiksy z kaczorem Donaldem. Nie wiedziałem jednak wtedy, że w ten sposób biorę udział w pewnym kolektywnym doświadczeniu, które jednoczy mnie z milionami ludzi na całym świecie. Kaczor Donald jest postacią kultową a Kaczogród stanowi swoiste uniwersum, choć nigdy nie postrzegałem tej krainy w ten sposób.
Za sprawą wydawnictwa Egmont mamy możliwość sięgnąć do korzeni. Pięknie wydany w twardej oprawie album, mieści na przeszło dwustu stronach aż czternaście komiksów. Większość z nich to krótka forma (około 10 stron, mniej więcej 50 ilustracji), ale znajdziemy tu też dłuższe historie, jak choćby opowieść „Złoto piratów” (ponad 60 stron). To co łączy wszystkie prezentowane komiksy poza postacią Kaczora Donalda, to również ich rysownik oraz lata powstania. Wszystkie zostały stworzone przez Carla Barksa, który przeżył niemalże całe minione stulecie (1901-2000) i dał się poznać jako jeden z płodniejszych twórców komiksów – narysował ponad siedem tysięcy plansz dla Walta Disneya.
To co uważam za arcyciekawy aspekt omawianego albumu, to fakt, że wszystkie prezentowane w nim komiksy powstały w czasach II Wojny Światowej, a konkretniej w latach 1942-1943. Na tym etapie Stany Zjednoczone zaangażowały się już zbrojnie w ten największy w dziejach konflikt, jednak życie za oceanem toczyło się względnie normalnie. Świadczą o tym regularnie wydawane zeszyty z komiksami, w czasie gdy choćby w naszym kraju tego typu rozrywkowe działania były nie do pomyślenia. Nie oceniam tego jako coś złego. Po prostu wczytując się w te komiksy miałem jednocześnie świadomość w jak trudnym dla świata okresie one powstały. Miliony walczyły na froncie, a jeszcze więcej osób cierpiało rozłąkę w domach, wylewając morze łez w strachu przed otrzymaniem najgorszych wieści. A mimo to – a może właśnie dlatego – istniało zapotrzebowanie na komiksy, które w pierwszej kolejności miały bawić.
Sięgając po przygody Kaczora Donalda (oraz Hyzia, Dyzia i Zyzia) odbywamy zatem nie tylko podróż sentymentalną do naszego dzieciństwa. W przypadku tego albumu jest to również podróż historyczna, do samego środka II Wojny Światowej. Okazuje się, że to co wówczas bawiło czytelników nie różni się diametralnie od tego co dziś jest powodem do śmiechu. Okazuje się także, że wiele gagów jest ponadczasowych. Niezdarność Kaczora Donalda od pokoleń doprowadza do łez i w tym aspekcie możemy poczuć się częścią większej społeczności, która znajduje najzwyczajniejszą frajdę w komiksach z jego udziałem.
Wydawnictwo Egmont oddaje w ręce czytelników nie tylko wyselekcjonowane komiksy. Warto zwrócić uwagę na ciekawą przedmowę zatytułowaną „Złoto z deski kreślarskiej”.Przybliża nam ona osobę Carla Barksa oraz początek jego kariery rysownika. Przedmowa nie jest długa, ale obfituje w ciekawostki i została oczywiście bogato zilustrowana.
Zdecydowanie polecam Wam kolekcję „Kaczogród” od wydawnictwa Egmont. Opisywany tom zawiera raptem 14 komiksów z lat 1942-1943, ale wydano już kilkanaście takich albumów, a kolejne są w przygotowaniu. Docelowo w ręce czytelników trafi kolekcja komiksów Carla Barksa z okresu od 1942 roku aż do 1972. Będziemy mogli obserwować ewolucję nie tylko stylu artysty, ale również samej postaci Kaczora Donalda. Polecam!