Szósty rewolwer 9. Boot Hill

 Dokonało się... - bramy piekieł zostały otwarte, a los świata i tym samym ludzkości wydaje się być przesądzonym. Podczas gdy Szara Wiedźma, Jesup Sutter i generał Oliander Bedford planują już stworzenie nowego, potwornego i krwawego świata wedle ich upodobania, Drake Sinclair i Becky Montcrief podejmują jeszcze jedną, ostatnią próbę przeciwstawienia się złu. W tym celu udają się do miejsca zwanego Boot Hill, gdzie wedle wierzeń narodziła się idea śmierci. I jedno jest pewne, to właśnie tam i właśnie teraz rozstrzygnie się absolutnie wszystko...

 Niniejsza opowieść stanowi sobą zwieńczenie i pożegnanie z tą bestsellerową, utrzymaną w klimatach grozy i zarazem westernową, sagą. I trzeba przyznać, że jej twórcy - Cullen Bunn i Brian Hurtt, przedstawili nam naprawdę intrygujące, pomysłowe i godne wielkiego finału, zakończenie tej historii. Zakończenie, które nie pozostawia żadnych niedomówień, zamyka wszelkie rozpoczęte wątki oraz pozwala nam się pożegnać ze wszystkimi bohaterami tego cyklu - tak tymi, którzy wciąż walczą ze złem, jak i tymi, którzy już dawno stracili swoje życie.

 Fabularna oś wydarzeń przedstawia się równie spektakularnie, co i emocjonująco,  od pierwszej do ostatniej karty. Z jednej strony obserwujemy trójkę potwornych bohaterów, którzy napawają się triumfem i planują już nową wizję świata rodem z piekła. Z drugiej zaś jesteśmy świadkami działań i decyzji podejmowanych przez Drake'a i Becky, którzy kolejny raz mierzą się z ludzkimi i demonicznymi przeciwnikami, jak i też spotykają na swej drodze dawnych przyjaciół, którzy powracają z zaświatów by im pomóc. Kulminacją jest potyczka pod górą Boot Hill, która przybiera iście filmowy obraz. To dobra, trzymająca w napięciu i zapadająca na długo w pamięci, relacja.

 Kolejny też raz, aczkolwiek tym razem w bardziej symboliczny, gdyż pożegnalny sposób, zachwycają nas dwa ważne elementy tej opowieści - kreacja bohaterów oraz obraz tego mrocznego świata w postaci codzienności Dzikiego Zachodu i klimatów rodem z horroru. Drake, Becky, Gord, Kirby i wielu innych bohaterów znów zachwyca nas swoimi twardymi charakterami, odwagą i wiarą w sukces oraz tym, kim dziś się stali, czy też skąd przybyli. Rzeczywistość komiksu oczarowuje nas zaś idealnym połączeniem westernowego klimatu z mroczną aurą osaczenia, lęku i niepewności, która działa równie mocno, jak to miało miejsce w przypadku pierwszych odsłon serii. 

 Tradycyjnie też nie można nie zachwycić się ilustracyjną szatą tej pozycji, którą stworzył oczywiście Brian Hurtt. To malownicze, pociągnięte lekką i płynną kreską oraz imponujące dbałością o najmniejszy szczegół i detal, rysunki. To także udane kadrowanie, perfekcyjne oddanie dynamicznych scen akcji, klimat Dzikiego Zachodu oraz bogactwo rozmaitych kolorów, które są więcej niż piękne. Cóż tu dużo mówić – to jakość, artyzm i absolutnie najwyższy poziom komiksowego ilustratorstwa.

 Nie zdziwię nikogo stwierdzeniem, że z wiadomych względów lektura tego komiksu porywa nas sobą od pierwszych chwili, gdyż jest to wszakże ten moment, na który tak dugo czekaliśmy - wieki finał. Porywa, obdarza wielkimi emocjami i nie pozwala przejść obojętnie wobec tego, co tu widzimy. W efekcie bawimy się świetnie i angażujemy w tę historię w 100%, ciesząc się oczywiście tym, że możemy jeszcze choćby przez chwilę towarzyszyć naszym ulubionym bohaterom.

 Słowem podsumowania – komiksowa opowieść pt. „Szósty rewolwer. Boot Hill”, to udane, godne i w mej ocenie spełniające wszelkie pokładane nadzieje, zwieńczenie tego świetnego cyklu. To taki finał, jakiego się być może nie spodziewaliśmy, ale który jednocześnie też chcielibyśmy poznać. Dlatego też ze swej strony oceniam ten tytuł na najwyższą notę, jak i oczywiście gorąco namawiam i zachęcam was do tego, byście po niego sięgnęli. Polecam!cześnie też chcielibyśmy poznać. Dlatego też ze swej strony oceniam ten tytuł na najwyższą notę, jak i oczywiście gorąco namawiam i zachęcam was do tego, byście po niego sięgnęli. Polecam!