Uleczkaa38
-
Jakże dobrze, że mamy Wydawnictwo Egmont - myślę tu z perspektywy osoby kochającej świat Uniwersum Star Wars. Oto bowiem co kilka tygodni mamy przyjemność cieszyć się premierą kolejnych komiksowych odsłon tej serii, która ukazuje nam niezwykłe historie o naszych ulubionych bohaterach. Najnowszą premierą na tym polu jest komiks pt. „Star Wars Wielka Republika. Bez strachu. Tom 1”, o którym postaram się wam opowiedzieć więcej w poniższej recenzji.
Fabuła komiksu przenosi nas o 300 lat przed wydarzeniami przedstawionym w klasycznej, filmowej serii George'a Lucasa. To czas pokoju, spokoju i bezpieczeństwa, którego gwarantem jest straż Republiki Galaktycznej - Rycerze Jedi. Symbolem owej stabilizacji ma stać się budowana na rubieżach latarnia „Gwiezdny Blask”, czyli supernowoczesna gwiezdna stacja. Oto pojawia się jednak coś, a w zasadzie ktoś, kto kładzie się cieniem na owe plany, sprowadzając też wielkie niebezpieczeństwo dla całej galaktyki, jak i dla rycerzy Jedi...
Powiem tak - to najlepsza komiksowa opowieść ze świata Star Wars, jaką poznałam od dobrych kilku lat! Co za tym przemawia...? - już wyjaśniam. Przede wszystkim jest to dla nas coś zupełnie nowego na polu fabuły, gdzie mamy nieznane wydarzenia z odległej przeszłości, nowych bohaterów i zaskakujące swoją postacią, zagrożenie. Po drugie opowieść ta skupia się na losach rycerzy Jedi, którzy są tu absolutnie najważniejsi, co w brew pozorom jest rzadkością w kontekście innych historii tego Uniwersum. I wreszcie po trzecie: lustracje - tę są piękne, odważne i więcej niż spektakularne.
Scenariusz komiksu - za który odpowiada Cavan Scott, przedstawia się naprawdę znakomicie. Oto poznajemy tę całą kosmiczną rzeczywistość i bohaterów, którzy odegrają w niej najważniejszą rolę - na czele z charakterną, początkującą padawanką Jedi w osobie Keeve Trennis, która stanie przed najtrudniejszym wyborem w swoim życiu pomiędzy nauką na rycerza, a szansą uratowania niewinnych istot. Jej wybór pociągnie za sobą daleko idące konsekwencje, które już na zawsze odmienią jej życie... I w relacji tej znajdziemy wszystko to, za co kochamy te Uniwersum, czyli walkę, wielkie przygody, poruszające emocje oraz pokaźną porcję dobrego i nierzadko czarnego, humoru...
Iście filmowo, z rozmachem i zarazem niezwykle malowniczo przedstawia się również ilustracyjna szata tej opowieści, o którą zadbał Ario Anindito. To bardzo płynna kreska, ogromna drobiazgowość i szczegółowość kadrów oraz ciekawa gra kolorami, które niejednokrotnie nakładają się na siebie nawzajem. I jest w tym niewątpliwie coś innego, zaskakującego i nowego, czego dotąd nie mieliśmy okazji poznać w innych odsłonach komiksowego Uniwersum Star Wars.
Tradycyjnie zachwycają nas kluczowe, literackie elementy kolejnej odsłony tej serii, gdzie to mamy wspominanych już, niezwykle barwnych bohaterów z Keeve, Sskeerem oraz Avar Kriss na czele…, bardzo rozbudowaną, ukazującą nowe światy i życie na gwiezdnych stacjach – kosmiczną rzeczywistość, jak i wreszcie kwintesencję tej serii – sceny walki ze świetlnym mieczem, ale też i okrętami w roli głównej. Każdy z tych elementów cechuje jakość, staranność wiarygodnego ukazania za pomocą słowa i obrazu oraz rozmach, który w tym konkretnym przypadku wydaje się nie mieć absolutnie żadnych ograniczeń.
Dobrze się nam czyta tę komiksową opowieść, z przyjemnością poznaje jej nowych bohaterów i czerpie wielką przyjemność z odkrywania czego zupełnie nowego, nieznanego i piekielnie intrygującego splotu zdarzeń. Tak właśnie ma się rzecz z tym komiksem, który otwiera sobą jeden z najbardziej interesujących cykli na polu całego Uniwersum. Dlatego też ze swej strony gorąco was zachęcam do sięgnięcia po komiks „Star Wars Wielka Republika. Bez strachu. Tom 1” – polecam, naprawdę warto!