Michał Lipka
-
KACZKI NA TROPIE SKARBÓW
Jak ten czas szybko leci – można by powiedzieć. Pamiętam jak jeszcze niedawno cieszyłem się na wydanie w Polsce kolekcji komiksów Carla Barksa, a tu proszę, w ręce czytelników trafił już czternasty tom, a kolejne niedługo zasilą ich kolekcję. A to przecież wcale nie koniec. Co najważniejsze jednak, każdy z tomów trzyma wysoki, rewelacyjny poziom, gwarantując niezapomnianą rozrywkę i dzieciom, i dorosłym.
W tomie znów czeka na nas porcja różnorodnych historii. W tytułowej, maharadża Bredniostanu ma sfinansować pomnik Kwaczaka, założyciela Kaczogrodu. Dla Sknerusa to jednak swoista zniewaga i postanawia udowodnić, że jest lepszy i bogatszy od maharadży!
Co dalej? Sknerus przekonuje się, kim byłby bez pieniędzy. A tymczasem jego siostrzeniec Donald, który marzy o bogactwie, postanawia znaleźć pewien cenny znaczek! A to wiążę się z podróżą i niezwykłymi przygodami. A to tylko jedno z jego szalonych zajęć – i jedna z licznych niezwykłych wypraw, jakie czekają na naszych bohaterów – i na nas – w tym tomie!
Kiedy byłem dzieckiem, magazyn „Kaczor Donald” czytałem wręcz nałogowo. I, jak każdy czytelnik, miałem swoje ulubione typy historii. Jednym z nich były te okazjonalne – świąteczne, halloweenowe czy zimowe, tak doskonale wpasowujące się w klimat panujący za oknem. Drugim były te tworzone przez Carla Barksa. Wtedy nie miałem pojęcia, kto był ich autorem, bo w magazynie nazwisk twórców nie wymieniało się za często, ale poznawałem je po rysunkach i dopiero odkrycie pierwszych komiksów Dona Rosy, autora uwielbiającego Barksa i składającego mu hołd całą swoją twórczością, przyćmiło dla mnie te komiksy. Do dziś jednak pozostają one drugimi ulubionymi z disneyowskimi kaczkami w roli głównej, a z wiekiem cenię je coraz bardziej.
Ten tom, jak wszystkie pozostałe, oferuje to, co u Barksa najlepsze. To znaczy mnóstwo przygód i humoru, nienachalnie podanego dydaktyzmu, świetnej akcji, intrygujących pomysłów, znakomicie nakreślonych bohaterów – choć to tylko bajkowe, gadające kaczki – i świetnego klimatu. Jak zawsze wszystko to czyta się znakomicie. Dzieci bawią się doskonale poznając przygodowe historie, gdzie czasem dzieje się coś bardziej fantastycznego czy niezwykłego, a czasem przyziemne rzeczy porywają nas tak bardzo, że nie możemy się od nich oderwać. Dorośli zaś znajdują tu satyrę i komentarz społeczny ‒ aktualne mimo wszystkich tych dekad, które minęły od premiery komiksów.
Do tego mamy świetne, rozpoznawalne na pierwsi rzut oka ilustracje i doskonałe wydanie, gdzie obok komiksów czeka na nas wiele interesujących dodatków. Gdyby było Wam mało, pamiętajcie o kolekcji wspomnianego już Dona Rosy, autora, który wzorował się na Barksie, ale często też odnosił do niego i kontynuował jego historie. Obie serie przeplatają się bowiem i dopiero poznane razem, dają nam wgląd w imponujący świat bogatej wyobraźni, nieskrępowanej dziecięcej niemal fascynacji przygodami i prawdziwe porywającej ponadczasowości.