Marciszon
-
Boże, jak ja kochałam Smerfy! Jako dziecko lat osiemdziesiątych miałam nie za duży wybór spośród dobranocek, ale w wieku paru lat chciałam być Smerfetką a moim mężem miał być oczywiście Laluś. Bardzo doceniałam Papę Smerfa i bałam się Gargamela, choć trochę mi go było żal, bo zwykle był całkiem sam w swojej wieży. No chyba, że obmyślał jakiś niecny plan z innymi złymi bohaterami bajki. Albo gdy zdarzało mu się złapać parę Smerfów – wtedy z nimi rozmawiał i nie był smutny. Na pewno smutno mi było, że Klakier jest kotem nerwowym, złośliwym i ewidentnie niedożywionym. Nie był to pulchny sierściuszek w typie Garfielda.
Smerfy jako ulubiona bajka znajdowały odzwierciedlenie w moim życiu jako uczennicy I klasy: piórnik w Smerfy, zeszyty w Smerfy, jakaś zawieszka do tornistra, z tego co pamiętam, też była w ten motyw. Ale jako dziecko wychowywane w czasach PRL nie miałam dostępu do takich dóbr kultury, jak komiksy z moimi ukochanymi bajkowymi postaciami. A teraz wydawnictwo Egmont uraczyło nas całą serią komiksów o przygodach małych niebieskich ludzików. Ja przeczytałam „Zupę ze smerfów” i poczułam się jak by na chwilę przeniesiono mnie żywcem do pięknego, nostalgicznego świata mojego dzieciństwa.
Co tu dużo mówić: kreska Peyo jest kultowa i niezmienna. Francuscy twórcy nie eksperymentują z wyglądem bohaterów – i chwała im za to. Smerfy anno domini 2021 wyglądają dokładnie tak samo jak te rysowane na początku ich historii czyli kilkadziesiąt lat temu.
Same historie są konkretne, niedługie i z jasnym przekazem dla najmłodszych. Smerfy przeżywają przygody z ich odwiecznym wrogiem, Gargamelem, który oczywiście chce je znaleźć, złapać i zjeść. Pojawia się też postać Pasibrzucha, który chce zjeść tytułową zupę ze Smerfów, ale mądrość Papy Smerfa oraz spryt i współdziałanie pozostałych niebieskich stworków skutecznie temu przeciwdziała.
Bajki o Smerfach nie mogą się znudzić. Są dowcipne, kolorowe, ciekawe i zawsze oferują sensowny morał dla dzieci. Doceniają działanie zespołowe, pomysłowość i wskazują, że dla chcącego nie ma nic trudnego. To, co się też rzuca w oczy w tych bajkach to podkreślenie znaczenia indywidualnego charakteru każdego Smerfa. Papa Smerf, Ważniak, Laluś, Maruda, Poeta – każdy z nich jest inny i ma do odegrania swoją ważną rolę w zespole. Gdyby Smerfy nie miały swoich osobowości i charakterów, nie przysłużyłyby się tak wiosce Smerfów. Bo każdy z nich ma swoje unikatowe umiejętności i pomysły/ I to jest fajne przesłanie dla małych czytelników: ważne jest nastawienie „team player”, ale pamiętaj maluchu by nie dać się stłamsić, bo to jaki jesteś, jest ważne, potrzebne i wyjątkowe.
Jako zaprawiona w bojach matka chrzestna wiem, że obecnie mali odbiorcy nie zawsze doceniają już bajki z czasów mojego dzieciństwa. Nie ma co liczyć na to, że dotrze do nich urok Misia Coralgola czy Misia Uszatka. Co innego bajki Disneya czy młodszego producenta, Pixara, który wypuszcza co i rusz nowe pełnometrażowe bajki albo krótsze serie bajek dla najmłodszych. Niemniej takie bajki jak Smerfy jeszcze się bronią – bo dużo się dzieje, są dynamiczne, kolorowe i z dużym spektrum bohaterów, których trudno nie lubić. Egmont wydał do tej pory łącznie 13 komiksów ze Smerfami i zapowiada kolejne. Także rodzice – do księgarni marsz!