Uleczkaa38
-
Wszyscy znamy doskonale komiksową serię o niezwykłych przygodach Lucky Luke'a - prawda? Oto jednak dziś mamy przyjemność poznać historię o dzieciństwie tego niezwykłego bohatera, który właśnie wtedy stał się tym, kogo znamy za sprawą lektury dziesiątek komiksów. A możliwość tę oferuje nam premiera opowieści pt. "Kid Lucky. Uczeń kowboja", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont Polska.
Pewnego razu, na skąpanym w słońcu Dzikim Zachodzie, pewien stary kowboj odnalazł spalony wóz osadników, a obok niego małe, płaczące niemowlę. Zaopiekowawszy się dzieckiem przewozi je do pobliskiego miasteczka, gdzie to trafia ono pod opiekę małżeńskiej pary w osobach właścicielki saloonu i szeryfa. Ci nadają chłopcu imię Luke, zaś wszyscy dookoła obdarzają go także przydomkiem "Szczęściarza". Tak rozpoczyna się ta historia...
Achdé - francuski twórca tej opowieści na polu scenariusza i ilustracji, zaoferował nam niezwykle pomysłowe, kuszące i w jakiejś mierze zaskakujące spotkanie z legendarną już postacią Lucky Luke'a. Otóż właśnie spojrzenie na dzieciństwo tej postaci daje nam z jednej strony coś zupełnie nowego, świeżego i odkrywczego, ale z drugiej wciąż tak bardzo bliskiego i podobnego do oryginału - m.in. na polu klimatu, emocji i ilustracji, że chwilami aż łza w oku może się zakręcić. I przyznam szczerze, że jest to bardzo intrygujące, czytelnicze spotkanie...
Nie zaskoczę nikogo informacją, że to właśnie dziecięce przygody Luke'a wypełniają kolejne strony tej opowieści. A te są naprawdę niezwykle barwne, widowiskowe i przezabawne, by wspomnieć choćby o pierwszych pojedynkach na procę, pierwszych próbach udziału w rodeo, unikaniu niepotrzebnych nikomu kąpieli, czy też niefortunnych przygodach podczas łowienia ryb. Jest śmiesznie, klimatycznie, zaskakująco i naprawdę ciekawie, a poza tym co kilka stron czeka na nas zupełnie nowa porcja przygód.
Bardzo udanie przedstawia się wspominana już szata ilustracyjna tego komiksu. To bajkowe, malownicze, pociągnięte płynną kreską i okraszone szczyptą karykatury, rysunki. Do tego jest tu dobre kadrowanie, bogata paleta pięknych kolorów oraz coś niezwykle ważnego - podobieństwo do warsztatu Morrisa, co już samo w sobie stanowi wielki komplement dla tego dzieła. I dobrze patrzy się nam na te kadry, które mają w sobie to niezwykłe "coś", co zawsze nas fascynowało w komiksach o Luckym Luke'u.
Obok barwnego scenariusza i pięknych ilustracji mamy tu także moc uśmiechu oraz coś szczególnie cennego – piękną lekcję dobrego wychowania. Otóż poprzez przygody małego Luke’a dziecięcy czytelnicy mogą uczyć się tu takich kwestii, jak dobre wychowanie, docenianie wartości rodziny i przyjaciół oraz tego, iż dobro zawsze zwycięża zło. Poza tym nie można nie docenić wielu sentymentalnych scen i wątków, jak chociażby pierwsze spotkanie Luke’a z jego ukochanym koniem – Joly Jumperem. Myślę, że te wątki docenią przede wszystkim dorośli miłośnicy tego cyklu.
Jak przebiega lektura tego komiksu…? Otóż niezwykle szybko i z wielkim zainteresowaniem, nie mniejszym zaangażowaniem i nie znikającym z naszej twarzy uśmiechem, gdyż po prostu nie da się nie uśmiechać podczas czytania tej opowieści. Efektem jest nasza świetna zabawa i wielkie emocje, które towarzyszą nam do ostatniej strony. Nie może być jednak inaczej, gdyż komiks "Kid Lucky. Uczeń kowboja" to bardzo udana i mająca sobą wiele do zaoferowania, propozycja. Ze swej strony oczywiście gorąco was zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto!