The Polish Cowboy
-
Czy jest na sali chociaż jedna osoba, która nie znałaby klasycznego już filmu Disneya, “101 dalmatyńczyków”? Aż trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że produkcja ta powstała w 1961 roku… Obrazy Disneya się nie starzeją, czego dowodem jest ten tytuł. Komiksowa seria “Disney, Klasyczne baśnie” daje nowe życie opowieściom tej wytwórni, na których wychowały się całe pokolenia ludzi z całego świata. Do tej pory cykl wydał jeszcze obrazkową edycję “Króla lwa”, w planach zaś jest wydanie “Zakochanego kundla”. Mimo iż seria skierowana jest wyraźnie w stronę najmłodszych czytelników, starsi miłośnicy Disneya mogą poczuć ukłucia nostalgii i przypomnieć sobie, za co pokochali dawne animacje spod znaku słynnego rysownika.
Być może nielicznym osobom, którym umknął w życiu seans “101 dalmatyńczyków” 1961 roku należy przybliżyć fabułę. Poznajemy więc Rogera, biednego kompozytora, oraz jego psa, dalmatyńczyka Pongo. Psiak ów postanawia zeswatać swojego właściciela z piękną Anitą poznaną w parku, przy okazji poznając jej suczkę, Czikę. Z miłości zwierzaków rodzi się wkrótce piętnaście szczeniaków. Jak się jednak okazuje, od samego początku poluje na nie dawna przyjaciółka Anity, demoniczna Cruella de Mon, miłośniczka egzotycznych futer ze zwierząt. Wymarzyła ona sobie bowiem płaszcz wykonany ze skór… dalmatyńczyków! Porywa ona wkrótce biedne psiaki, ich rodzice zaś natychmiast ruszają na ratunek.
Wydanie otwiera galeria postaci, która już na początku wprowadza czytelnika w klimat powieści oraz zapoznaje ze wszystkimi osobami, które spotkamy na kolejnych kartach komiksu. Po zakończeniu historii ujrzymy zaś “galerię wspomnień”. Jest to swojego rodzaju album ze zdjęciami, który mogliby posiadać swoim domu Roger i Anita, właściciele tytułowych piesków. Stylizowane na fotografie kadry z komiksu aż tchną ciepłem domowego ogniska i oddają klimat animacji Disneya.
Jeśli chodzi o sam komiks, przedstawia on historię, którą znać wręcz należy. Miło jest do niej wrócić, jeśli zaś wcześniej się z nią nie spotkało, lekturę można uznać za obowiązek. Same rysunki wyglądają na żywcem wyjęte z klasycznej animacji, dzięki czemu oddają ducha filmowego pierwowzoru. Każdy z dawnych filmów Disneya to produkcja pełna magii, której niestety raczej już nie doświadczymy w nowszych, wykonanych w technologii 3D filmach. Mam wrażenie, że dawni rysownicy wkładali część swojej duszy i całe serce w swoje prace. Dzisiaj zaś za większość finalnego dzieła odpowiadają komputery, które owych przymiotów nie posiadają. Na szczęście z pomocą przychodzi nam wydawnictwo EGMONT, które swoją nową serią przypomina nam, co było pięknego w tych bajkach. Czytają “101 dalmatyńczyków” wracałem pamięcią do dawnych scen z filmu, które dalej żyją w mojej pamięci, jak się przekonałem ku własnemu zaskoczeniu.
Słowem zakończenia, “101 dalmatyńczyków” to króciutki, ale jakże piękny komiks. Odwołuje się do wspomnień większości z nas i przypomina, za co kochamy dawne Disneyowskie produkcje. Kreska rysownika idealnie oddaje ducha historii o porwanych pieskach, zaś forma powieści obrazkowej świetnie przekazuje mało skomplikowaną fabułę bajki. Dodatki w postaci galerii postaci oraz zbioru wspomnień bohaterów to dodatkowe plusy, które pozwolą najmłodszym bardziej wczuć się w przeczytaną właśnie historię. Osoby, których dzieciństwo zostało ukształtowane przez filmy Disneya powinny cieszyć się, że wydawnictwo EGMONT podjęło się druku tej serii - wspomnienia ożywają!
Michał Lipka
-
NA RATUNEK PIESKOM
Drugi tom serii „Disney klasyczne baśnie” to komiksowa wersja klasycznego, siedemnastego filmu Disneya z 1961 roku, „101 dalmatyńczyków”. Każdy z nas zna tę opowieść, choćby tylko ze słyszenia, a teraz znów jest o niej głośno dzięki zbliżającej się premierze filmu „Cruella”, przenoszącego baśniowy pierwowzór na dojrzalszy grunt. Ale zanim to nastąpi, możemy cieszyć się udaną lekturą dla całej rodziny, jaka jest ten album.
Pongo i Czika to dwójka dalmatyńczyków i zarazem rodzice piętnaściorga potomstwa. Ich życie można uznać za sielankowe, ale do czasu. Cruella De Mon porywa szczenięta – i osiemdziesiąt cztery inne, im podobne – do swojego zamku. W jakim celu? Cóż, wystarczy powiedzieć, że na psiaki nie czka tam nic dobrego. Ale ich rodzice mają sposób na to, by ruszyć im na ratunek. I nie będą w tym osamotnieni. Ale czy uda im się uratować dzieci?
„101 dalmatyńczyków” to jeden z tych filmów Disneya, który w ten czy inny sposób znają chyba wszyscy. Cała opowieść sowimi korzeniami sięga lat 50. XX wieku, kiedy to ukazała się książka Dodie Smith o takim samym tytule. Potem był film z 1961 roku, w 1996 powstał jego fabularny remake, który cztery lata później doczekał się sequela, a w 2003 roku nakręcono nawet kontynuację animowanej produkcji. Wszystkie te produkcje były hitami i po dziś dzień są coraz odświeżane przez telewizję czy wznawiane na nośnikach cyfrowych. A teraz dołącza do nich komiksowa wersja. I jest to wersja udana.
Czy mam do „Dalmatyńczyków” sentyment? Nie powiedziałbym. Ale lubię te opowieść, jak większość filmów Disneya posiadam na DVD i choć dawno nie odświeżyłem żadnej z powyższych wersji tej historii, ale czytając niniejszy komiks znów miałem okazję poczuć się, jak dziecko. Dziecko, które lubiło tego typu animacje, a czytając „Kaczora Donalda” i widząc w nim reklamy kolejnych kinowych produkcji, czekało, kiedy samo je obejrzy.
Poza tym to bardzo dobrze wykonana adaptacja. Prosta pod względem treści, ale dobrze oddająca samą fabułę, bardzo ładnie zilustrowana, dostosowana do gustu współczesnego odbiorcy, ale jednocześnie wierna klasyce. Wszystko to wygląda atrakcyjnie dla oka, a samo wydanie prezentuje się bardzo dobrze (sztywna okładka, papier kredowy, poza tym dostajemy też przedstawienie postaci czy galerię).
Kto lubi disnejowskie opowieści, może sięgnąć w ciemno. Warto. To dobra seria dla całej rodziny, sympatyczna, pouczająca, oczywista, ale taki są właśnie bajki.