Lucky Luke Tom 19 Rywale Z Painful Gulch

Każdy miesiąc bez spotkania z nową odsłoną komiksowych przygód Lucky Luke'a, jest miesiącem straconym... Jeśli wychodzicie z podobnego założenia, to mam oto dla was dobrą wiadomość! Otóż nakładem niezawodnego Wydawnictwa Egmont Polska ukazał się właśnie kolejny, dziewiętnasty już tom tej serii pt. "Rywale z Painful Gulch", który gwarantuje sobą wielką porcję wrażeń, emocji i znakomitego humoru!

Oto przed naszym dzielnym i lubianym "Szczęśliwym Łukaszem" stanie kolejna niezwykła misja... Tym razem bowiem ścieżki losu zawiodą go do miasteczka Painful Gulch, w którym to od dawna trwa rywalizacja i walka dwóch skłóconych ze sobą rodzinnych klanów - O’Harów i O’Timminsów. Mający dość niekończących się awantur i strzelanin, mieszkańcy miasteczka, podejmują decyzję o wyborze Luke'a na ich burmistrza, którego głównym zadaniem będzie zaprowadzenia porządku w mieście! By tego dokonać, będzie musiał wykazać się on nie lada pomysłowością, sprytem i przebiegłością. Na szczęście, z pomocą przyjdzie mu ponowne przewrotność losu...

Niniejsza odsłona tego znanego na całym świecie bajkowego i zarazem komiksowego cyklu, zaprasza nas kolejny raz do spotkania z fascynującą, komediową, ale też i niosącą wielkie wartości edukacyjne, westernową opowieścią. Opowieścią o wzajemnym zacietrzewieniu dwóch skłóconych rodów, z których tak naprawdę żaden już nie pamięta od czego rozpoczął się ich spór, jak i też o próbie pogodzenia zwaśnionych stron przez naszego dobrego Lucky Luke'a. I jak nie trudno się domyślić, będzie tu przezabawnie, intrygująco i ciekawie do samego końca - tak pod względem treści, jak i ilustracyjnego jej wyrazu!

Tradycyjnie urzekają nas bohaterowie tej opowieści - na czele ze szlachetnym, utalentowanym w operowaniu bronią i nieco naiwnym, ale jakże przy tym ujmującym, Lucky Lukiem, jego cwanym koniem Jolly Jumperem oraz nieco głupiutkim psem - Bzikiem..., jak i też postaciami z drugiego planu, czyli mieszkańcami Painful Gulch i członkami dwóch skłóconych rodzin, których charakteryzują odpowiednio długie nosy i wielkie uszy. To ciekawe, mocno przekoloryzowane, ale przez to też i zabawne postacie, które idealnie nadają się na bohaterów tego typu opowieści.

Nie gorzej ma się rzecz z kreacją tej komiksowej rzeczywistości, czyli światem Dzikiego Zachodu na przykładzie tytułowej mieściny. Tu zachwycają nas opisy codzienności życia w tamtym czasie, zwyczajów mieszkańców, ale też i chociażby natura tych ludzi, którzy często unosili się honorem, dumą i chęcią uczynieniu drugiej osobie na złość. Naturalnie, nie samym słowem opisano ten świat, gdyż wielką pracę w tym względzie odgrywają przepiękne ilustracje.

Ów ilustracyjną szatę stworzył oczywiście Maurice de Bevere - belgijski rysownik, znany wszystkim pod artystycznym pseudonimem - Morris. To właśnie on oddał tu w nasze ręce porcję klimatycznych, bajkowych, cartoonowych rysunków z pokaźną porcją humoru i karykatury w roli głównej. Do tego mamy też bardzo ładne dla oka, dość jaskrawe i charakterystyczne dla tego cyklu, kolory. Co ciekawe, w tym zeszycie uświadczymy także interesującej zabawy białym tłem w drugim planie, co czyni te ilustracje jeszcze bardziej udanymi i klimatycznymi.

Sama lektura tej opowieści upływa nam w błyskawicznym tempie i przy wielkiej przyjemności, gdy oto zaśmiewamy się z kolejnych prób pogodzenia zwaśnionych rodów, efektów owych starań i złości Lucky Luke'a, którego plan nie wiedzie się tak, jak sobie to założył. Oczywiście, grupą docelową tej opowieści są dzieci, które kochają wielką przygodę, zabawę i humor..., ale nie mniej udanie będą bawić się przy spotkaniu z tym komiksem także i dorośli miłośnicy westernowych klimatów - choćby z samej sympatii dla tej serii i sentymentu do młodych lat, które upływały im na spotkaniach z Lucky Lukiem...

Słowem podsumowania - komiksowa opowieść "Lucky Luke. Rywale z Painful Gulch", to kolejna udana, interesująca i przezabawna odsłona tego słynnego na całym świecie, cyklu. Udana za sprawą zabawnego scenariusza, wielkich emocji i pięknej szaty ilustracyjnej. Tym samym też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł, który z pewnością was sobą nie rozczaruje!

SAMI SWOI NA DZIKIM ZACHODZIE

Egmont przyzwyczaił nas do wypuszczania na rynek po dwa tomy „Lukcy Luke’a” na raz. Teraz nadeszła jednak pora na zmianę – dostajemy bowiem tylko jeden komiks o przygodach dzielnego kowboja. Nikt jednak nie ma chyba wątpliwości, że warto po niego sięgnąć. Nie dość bowiem, że to kolejna część znakomitej serii, która nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, to jeszcze jest to kolejny klasyczny album napisany przez niezapominanego René Goscinnego, prawdziwego mistrza humorystycznych komiksów z Europy.

Lucky Luke brał już udział w niejednych szalonych wydarzeniach i zwiedził całe mnóstwo miast i miasteczek nie tylko na Dzikim Zachodzie. Teraz los doprowadza go do tytułowego Painful Gulch, rządzonego przez dwa rody – O’Harów i O’Timminsów. Problem w tym, że obie familie się nienawidzą, a ciągle strzelaniny, awantury i tym podobne wydarzenia sprawiają, że nie tylko miasteczko nie może się zmienić, ale jest też miejscem niebezpiecznym. Ale teraz nadchodzą zmiany. Lucky Luke zostaje bowiem wybrany burmistrzem i zaczyna zaprowadzać własne rządy. Ale czy przyniesie upragnioną odmianę i zdoła pogodzić zwaśnione klany?

Pierwsze co ciśnie mi się na usta na myśl o tym albumie „Lucky Luke’u” to to, że Morris chyba powrócił do nieco prostszego stylu, którym raczył nas na początku istnienia serii, kiedy ta nie miała jeszcze wykształconego charakteru, jaki znamy z niej obecnie. Nie jest to tak bardzo widoczne, jak można by sądzić, ale jednak da się dostrzec. Czyżby zabrakło czasu? A może autor chciał nieco poeksperymentować? Nie wiem, nie zmienia to jednak faktu, że i tak album ma swój urok i klimat, które spodobają się nie tylko najmłodszym czytelnikom. I ma też swój charakter, za który „Lucky Luke’a” cenimy.

Jeśli chodzi o treść, Goscinny jak zwykle nie zawodzi. Owszem, stworzona przez niego opowieść nie jest szczególnie odkrywcza, ale akurat o to w niej chodziło. Scenarzysta przenosi bowiem na grunt Dzikiego Zachodu schemat rodem z „Romeo i Julii”. O porównanie treści do „Samych swoich” się nie pokuszę, ale to ten sam typ komedii. Jednocześnie mamy tu akcję, sporo satyry, nieco przygód, dużo uroku… Po prostu kolejny dobry „Lucky Luke”. „Lucky Luke” pełną gębą chciałoby się powiedzieć, nawet mimo nieco mniej porywającej szaty graficznej.

Reasumując „Rywale z Painful Gulch” to po prostu nic innego, jak kolejny bardzo dobry komiks humorystyczny dla czytelników w każdym wieku. Budzący sentymenty i poprawiający humor. Jak zawsze polecam gorąco, bo zabawa w towarzystwie Lucky Luke’a jest tradycyjnie bardzo udana i chce się wracać do tego świata.

Tym razem dzielny rewolwerowiec trafia do miasteczka Painful Gulch. Rządzą w nim dwa skłócone klany – O’Harów i O’Timminsów. Miejscowość nie może się rozwijać z powodu nieustannych awantur i strzelanin. Lucky Luke zostaje jednogłośnie wybrany na burmistrza, a wtedy wszystko ma się zmienić… Czy uda mu się pogodzić zwaśnione rodziny i zaprowadzić porządek w miasteczku?

Serię „Lucky Luke” wymyślił znakomity francuski scenarzysta i rysownik Morris, który później zaprosił do współpracy sławnego pisarza René Goscinny’ego. Po śmierci obu ojców Samotnego Kowboja scenariusze i rysunki kolejnych odcinków cyklu są tworzone przez licznych kontynuatorów.