Michał Lipka
-
BOUG NA CELOWNIKU
Oto jeden z najbardziej krwawych i kontrowersyjnych tomów „Lobo”. I bezwzględnie najlepszy solowo napisany przez Alana Granta. Jednocześnie to rzecz absolutnie dla dorosłego czytelnika, chociaż patrząc na całość, poziom kontrowersji, jaki prezentował „Lobo: Powraca”, któremu tematycznie całkiem blisko do niniejszej opowieści, nie został osiągnięty.
Pewni mnisi mają problem. Chcą się zbuntować, chcą słuchać metalowej muzyki, uprawiać seks, oglądać porno, piać alkohol, ale ich… Bóg, Boug znaczy, na to nie pozwala, a kary za złamanie wszystkich tych zasad egzekwuje w bardzo brutalny sposób. Przyparci do muru wynajmują więc Lobo do zabicia swojego wszechmogącego. Czy coś takiego w ogóle jest możliwe? Na Ważniaka czeka nie lada wyzwanie, które znów rzuci go w podróż przez Piekło i Niebo, podróż pełną ginących w krwawy sposób aniołków i szalonych wydarzeń. Czym jednak się ona skończy? W końcu Lobo nie ma najmniejszego pojęcia, w co tak naprawdę został wmieszany…
Kolejny mocno satyryczny „Lobo” to dla odmiany satyra na religię, wiarę i ograniczenia. Satyra na wolność i rewolucję. Mocna, kontrowersyjna i bardzo brutalna fabuła, ale, pomimo niewyszukanego, czarnego i często jakże wulgarnego humoru, wcale nie pusta, uzupełniona została o coś zdecydowanie więcej. I o to przecież w serii od zawsze chodziło. Każdy tom miał być zamkniętą, niezależną opowieścią. Historią krwawą i brutalną, szokującą, unikającą politycznej poprawności i przesuwającą granicę dobrego smaku, ale pamiętającą, że nie może być pustą jazdą bez trzymanki. Rzadko się to jednak udawało, bo szybko twórcy zaczęli traktować „Lobo”, jako pole do wyżycia się i odreagowania. Ale „Kontrakt na Bouga” należy do najjaśniejszych punktów cyklu.
O dziwo, chociaż fabuła wydaje się bliska treści „Lobo: Powraca”, Grantowi udało się stworzyć coś autorskiego, oryginalnego i pomysłowego. Całość śmieszy przy tym i zniesmacza, a co istotne nie pozostawia obojętnym - także w kwestii przemyśleń nad treścią. Treścią, która stanowi jedną z głębszych fabuł w całej historii Ważniaka. Treścią, do której chce się wracać…
… i która uzupełniona została znakomitymi rysunkami. Prostymi, acz wymownymi. Wprawdzie dzieło zyskało by więcej i siły uroku, gdyby zrobił je np. Bisley, niemniej nadal jest to kawał dobrego, bardzo dobrego komiksu, dla tych., którzy nie boją się kontrowersji. A bać się nie ma czego, chyba że przeraża Was myśl o powiązanej z nim w tym przypadku głębi.