Wersja dla osób niedowidzących
TomG
-
Kiedyś tam, nie pamiętam dokładnie ile lat temu, po raz pierwszy czytałem zeszytowe wydania przygód X-Menów z serii Astonishing X-Men. Pamiętam, że już wtedy zrobiły na mnie spore wrażenie, choć nigdy nie zaliczałem się do specjalnie wielkich fanów tej osławionej już dzisiaj grupy mutantów. Teraz jednak, dzięki inicjatywie wydawnictwa Mucha Comics, wszyscy czytelnicy znający wyżej wspomnianą serię otrzymali przygody mutantów wydane w dwóch rewelacyjnych wizualnie, całkiem sporych objętościowo tomach, opatrzonych twardą oprawą i wydrukowanych na kredowym papierze, dzięki któremu kolory bardzo zyskują. Już od pierwszego wejrzenia ta publikacja wpada w oko, wierzcie mi.
Historia opisana w drugim tomie Astonishing X-Men ukazuje czytelnikowi walkę bohaterów z potężnym Hellfire Club, walkę toczącą się nie tylko fizycznie, ale również mentalnie, oraz w odległej przestrzeni kosmicznej. Tajemnicze zachowanie Emmy Frost wreszcie zostaje wyjaśnione, a działający w ukryciu nowy skład Hellfire Club atakuje. Scott Summers, Logan, Colossus, Beast, wszyscy oni i ich przyjaciele zetkną się z zagrożeniami kryjącymi się w ich własnych umysłach, a ponadto przyjdzie im walczyć z bardzo nietypowym wrogiem, który mocno stara się, by nie wszyscy mutanci wrócili na Ziemię żywi...
Historia opisana w Astonishing X-Men wciąga już od pierwszej strony, a choć akcja jest nieco nierówna, to jednak wydarzenia trzymają czytelnika w napięciu. Wzrok przykuwają też intensywne kolory Laury Martin, świetnie komponujące się z mocno realistyczną kreską Johna Cassadaya. Co do tego ostatniego, to jego praca zasługuje na olbrzymią pochwałę, podobnie zresztą jak i pozostałych twórców Astonishing X-Men, mam jednak co do rysownika małe zastrzeżenie. Wszystko pięknie i wspaniale, owszem, jednak jeden szkopuł psuł mi wizualną ucztę. Chodzi mianowicie o postać Beasta, Franka McCoya, który zamiast wściekłej bestii, przypomina raczej... łagodnego misia. Tyle że niebieskiego. Naprawdę, w tej kwestii John Cassaday troszkę przesadził, choć jest to może tylko moje własne subiektywne postrzeganie postaci Beasta, bo z drugiej strony rysownikowi przyświecało może – patrząc na całokształt historii – nadanie tej postaci cech jak najbardziej ludzkich. Tak czy inaczej, poza tym szczegółem kreska Cassadaya jest świetna, choć przyznam szczerze, że zawsze bardziej lubiłem w kreowaniu postaci nieco więcej chaosu i oryginalności, jak na przykład w przypadku dzieł mojego ulubionego rysownika, Simona Bisleya. Mimo wszystko jednak w Astonishing X-Men Cassaday spisał się świetnie, wpasowując się w specyficzną i intrygującą historię, przedstawiając przy tym nietypowych bohaterów w sposób bardzo ludzki. To właśnie jest siła opowiadanej na kartach Astonishing X-Men historii; mimo, że fabuła jest na wskroś fantastyczna, to jednak bohaterzy wydają się czytelnikowi bardzo ludzcy, nawet wziąwszy pod uwagę ich wywołane przez gen X moce. Każdy ma swoje problemy, każdy musi się z czymś uporać i czegoś pragnie, a jednocześnie łączy ich wszystkich wspólna walka z wrogiem. Scenarzysta Joss Whedon napisał więc moim zdaniem jedną z ciekawszych historii w całym dorobku przygód grupy X-Menów.
Astonishing X-Men jest jedną z tych publikacji, które każdy fan mutantów powinien przeczytać. Powiem więcej, jest to opowieść, która dzięki swojemu potencjałowi i rewelacyjnemu wykonaniu może spodobać się każdemu zwolennikowi albumów komiksowych, czy jest fanem X-Men, czy też nie jest. Co prawda publikacja ta nie należy do najtańszych, ale jeśli zdecydujemy się wydać na nią pieniądze, to przez długi czas nie będziemy tego żałować, a ogrom wrażeń, jakich nam dostarczy, bez wątpienia zrekompensuje wydatek. Nie jest to historia dokładnie w moim guście, jednak nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z Astonishing X-Men. Warto było.
