Michał Lipka
-
BOGINI PIORUNÓW
Całkiem niezła seria „Thor” pisana przez Jasona Aarona zakończyła się na czterech tomach w momencie, kiedy tytułowy bohater stał się niegodny dzierżenia swojego młota. Nowy tytuł z asgardzkim bogiem piorunów zaczyna się w tym właśnie miejscu, wprowadzając na scenę całkiem nową postać i kontynuując wątki z poprzedniej odsłony. Ale szczypta tajemnicy, powrót Odyna i utrzymanie całości w klimacie kinowych filmów z Thorem sprawia, że „Gromowładna” to rozrywka lepsza, niż się spodziewałem – a zarazem także lepsza od swego poprzednika.
W wyniku wydarzeń opisanych w evencie „Grzech Pierworodny” Thor, po tym, jak Fury wyszeptał mu coś do ucha, przestał być godny dzierżenia Mjonira. Młot przebywa obecnie na Księżycu i heros, mimo usilnych starań, nie jest w stanie go podnieść. Co takiego usłyszał od Fury’ego? To na razie musi zaczekać. Powraca bowiem Odyn, który chce odzyskać swoją władzę od żony. Jak się jednak okazuje, ani żaden z Asgardczyków, ani nawet on, nie są w stanie podnieść Mjolnira. Czyżby więc to nie Thor był niegodny, a coś stało się z samym młotem? Jakby mało było kłopotów, Ziemię atakują lodowe olbrzymy, a Odyn i Freyja mają odmienne zdanie na temat tego, czy pomóc mieszkańcom Midgardu.
Tymczasem na Księżycu pojawia się ona, tajemnicza kobieta, która podnosi młot i zaczyna nim władać. Jako bogini piorunów wkracza do akcji. Teraz to w jej rękach spoczywa bezpieczeństwo Ziemi, ale Thor nie zamierza siedzieć spokojnie w obliczu czegoś takiego. Kim jest nowa gromowładna? I jakie sekrety skrywa?Nie jestem wielkim fanem komiksów Jasona Aarona. Miewa on rzeczy naprawdę znakomite, częściej jednak nie wybija się ponad przeciętność, serwując czytelnikom dziwne pomysły, które niczym nie zachwycają. „Thor: Gromowładna” nie jest co prawda komiksem z wyższej półki, nie ma w nim ambitnego zamysłu ani też większej głębi, ale w tym wypadku wyszło to opowieści na plus.
W „Thorze: Gromowładnym” Aaron próbował wejść m.in. w polemikę z tematem zanieczyszczeń i ochrony środowiska, ale nie wycisnął z tego tematu nic, ponad oczywiste i łopatologiczne wnioski. W „Gromowładnej” co prawda firma Roxxon nie znika, jednak scenarzysta stawia przede wszystkim na dobrą, lekką i przyjemną rozrywkę. Jest tu sporo humoru, kilka zaskoczeń i parę intrygujących pytań, na które w tym tomie nie dostajemy odpowiedzi. Jest też pewne odświeżenie całości, z jednoczesnym zachowaniem tego, co w poprzedniej odsłonie serii było dobre. A mi bardzo to odpowiada.
Poza tym strona graficzna też wypada w bardzo dobry sposób. Większość albumu narysowana została w sposób czysty i realistyczny, ostatni zeszyt, prostszy i bardziej cartoonowy, też wypada nieźle (Thor wygląda tu czasem jak grający go w filmach Chris Hemsworth), a całość pozostawia po sobie dobre wrażenie. Miłośnicy Thora i klimatów, jakie oferowały przede wszystkim dwa pierwsze filmy o jego przygodach, będą zadowoleni i to bardzo.