Michał Lipka
-
POWSTANIE SCORPIO CZ 2: MOCNE ZAGRANIE
Sprawa organizacji Zodiac bliska jest zakończenia, nie mniej Slott nadal robi to co dotychczas – serwuje kiepskie pomysły, nielogiczne rozwiązania i mielizny fabularne.
Paryż. Spider-Man po upadku z orbity ziemskiej owinięty jedynie w pajęczynę (tak, tak, nie żartuję...) trafia wprost w ręce Scoprio. Ren ma już go wykończyć, kiedy w obronie Spidera stają Paryżanie. Dalszy pojedynek przerywa telefon – Scorpio musi znikać, żeby zdążyć na pociąg (tak, tak, przybył by dorwać Spidera i musi uciekać, bo chociaż wie jaka jest przyszłość, o tym nie miał pojęcia...). Tymczasem tajemniczy człowiek w czerwieni z pomocą Rhino odbija z więzienia Curta Connorsa, by móc dalej realizować swój nieznany nam jeszcze plan...
I to właśnie ten ostatni wątek jest najlepszym w tym komiksie. Bo, jak mam nadzieję wykazałem powyżej, cała reszta kuleje. Nawet najprostsza logika, o której pomyślałoby dziecko... Cóż poradzić. Na dodatek czytając newsy o „Dead No More: Clone Conspiracy” poznałem tożsamość człowieka w czerwieni zanim jeszcze wyjawiono to w serii, więc i na tym polu nie ma większych zaskoczeń. Szczególnie, że póki co w tym zeszycie nadal jest to sekret niewyjawiony.
Graficznie jest jak zawsze. Nie przepadam za Camuncolim, ale dzięki kolorowi Marte Garcii, nie rażą.
Konkluzja: jak zwykle – tylko dla najwytrwalszych fanów. Chociaż zbliżenie się do finału losów Scorpio i organizacji Zodiac daje nadzieję na coś nieco chociaż lepszego.