Michał Lipka
-
PONOWNE NARODZINY DAREDEVILA
7 miejsce na liście komiksów wszech czasów, masa nagród, najlepszy komiks o Daredevilu... To właśnie rzeczy, które można powiedzieć o "Odrodzonym", który do Polski trafił po zaledwie 27 latach od pierwszego wydania w USA. Ale trafił i było na co popatrzeć.
Karen Page, dawna ukochana i sekretarka Matta, a obecnie aktorka porno i narkomanka, której pseudo kariera zniszczyła życie i zdrowie, sprzedaje tożsamość Daredevilajego największemu wrogowi Kingpinowi za działkę narkotyków ledwie. Od tej chwili boss zaczyna rujnować życie kryjącego się pod maską Matta. Oskarża go o łapówki, wrabia w morderstwo, pozbawia pieniędzy, pracy, domu a wreszcie topi w zatoce. Cudem przeżyły, doprowadzony do szaleństwa Daredevil zaczyna wendettę...
Scenariusz Millera to może nie perełka, ale rzecz naprawdę znakomita. Nie do końca przekonuje szybki postęp szaleństwa Matta, a tym bardziej jego otrząśnięcie się z niego, ale w dużej mierze jest to wina braku po polsku wcześniejszych zeszytów DD, w których zaczynał się ten obłęd. Jednak psychologia, atmosfera osaczenia i masa emocji to plusy, które sprawiają, że "Odrodzony" to wielki komiks o zemście i odkupieniu, czyli o tym, o czym Miller pisał od zawsze, a co od zawsze wychodziło mu najlepiej.
Rysunki to kawał dobrej roboty Mazzucchelliego ("Batman:Rok pierwszy"), choć nie wszyscy mogą być do nich przekonani. Szczególnie, że ambitny artysta wielokrotnie eksperymentuje ze stylem i zmienia go na kolejnych planszach. Nie jest to styl łatwy i trudny do docenienia, szczególnie jeśli ocenia się całe plansze, a nie poszczególne kadry, ale jak najbardziej znakomity i satysfakcjonujący, choć im bliżej końca, tym bardziej prosty i abstrakcyjny (czego nie uzupełnia już kolor).
A skoro o kolorze mowa to jest on całkiem niczego sobie, ale nie powala na kolana, choć pomagała przy nim znana ze wspomnianego już„Batman: Rok Pierwszy", Richmond Lewis. Nie mniej jest to kolor dobry i nie zepsuty. A na początku, przez pierwszą połowę, wręcz znakomity.
Oceniając go jednak z perspektywy lat, trzeba mieć na uwadze, jak rewolucyjne było to dzieło w swoim czasie. Komiks, który zmienił nie tylko Daredevila, ale powieści graficzne w ogóle.
Komiks ceniony i wielbiony. Jego inność widać już na początku, kiedy patrzymy na listę autorów. I nie chodzi mi tu o nazwiska. A przynajmniej nie tylko. Stan Lee zawsze lubił humor i dlatego przy spisie autorów zawsze zamieszczane są dziwne śmieszne dopiski, ponieważ w samym komiksie powaga nie pozwalała na humorystyczne zabiegi. Miller zrezygnował z tego, dając znać, jak poważny mamy komiks i jak mamy go traktować.
Kolejną rzeczą wartą wspomnienia są okazjonalne występy bohaterów Marvela jak Kapitan America, Thor czy Iron Man. Właściwie niby nic niezwykłego, bo przecież postacie tego wydawnictwa zawsze występowały gościnie w różnych seriach, a jednak Miller ujął to w taki sposób, że ta normalna sytuacja jednak wydaje się czymś niesamowitym i to kolejny dowód jego wielkości.
I oczywiście jest też coś, co przeszło już do historii, czyli sceny, których czytelnik nigdynie zapomnie, jak ta, gdy Ben jest rugany przez szefa, w tle trwa szaleństwo pracy nad nowym numerem gazety, a on przez telefon słucha, jak duszony jest człowiek, który chciał mu wystawić Kingpina. Albo scena z odcinaniem powieszonej ukochanej i walką w domu Bena. Cuda, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci i do których wracać będziemy stale.
Jest też inny drobny, ale miły akcent w postaci nazwisk twórców serii co raz pojawiających się na murach.
Szkoda tylko, że okładki nie zaczerpnięto z wydania TPB, bo byłaby i rewelacyjna i doskonale oddająca treść. Bardziej zachęcająca.
I cóż tu mogę więcej dodać. Kto kocha komiksy niech sięgnie po powyższy. Kto kocha satyrę i komentarz społeczny na USA lat 80, pełne narkotyków i seksu, tym bardziej. „Odrodzony" bowiem to komiks mocny, wielki i aktualny, nie idealny, ale na tyle znakomity, by zająć zaszczytne miejsce w każdej kolekcji. Szczególnie, że wydano go rewelacyjnie (kredowy papier, twarda oprawa, dodatki).
Po prostu super!