DŁUŻSZA CHWILA WYTCHNIENIA
Odsuwanie kulminacyjnego momentu opowieści to zabieg znany każdemu miłośnikowi książek, komiksów czy filmów. Jeżeli rzecz dobrze się sprzedaje, a fabuła zbliża się nieubłaganie do finału, trzeba zrobić coś, co przedłuży całość. W przypadku „Kuroko” wyjść było kilka, a dokładniej zakończenie zawodów i wrzucenie bohaterów w wir przygotowań do kolejnych (to jednak byłoby powtórką z rozrywki), zmiana kierunku całej opowieści (co nie zachwyciłoby fanów) albo wyciągnięcie na światło dzienne kilku faktów z przeszłości i pokazaniu paru retrospekcji.
FANTASY DLA AMBITNYCH
Największym problemem ze współczesną fantastyką jest jej przerażająca nijakość. Kiedy sięgam po jakiś hit z tego gatunku, a w szczególności książki przeznaczone dla młodzieży, jestem przerażony jak w ogóle można czytać coś tak źle napisanego. Jakby tego było mało, także fabuły owych „dzieł” są małymi koszmarkami: skrojone wg tego samego schematu, często pozbawione logiki, naiwne, infantylne, traktujące czytelnika jakby w ogóle nie myślał… Podobne rzeczy można by tu mnożyć i mnożyć.
NIE PRZEGRAM
Seria „Kuroko’s Basket” powoli zbliża się do końca. Przed nami co prawda jeszcze osiem tomów, co daje niespełna jedną trzecią całości (więc wcale nie tak mało), ale jednak czuć już zbliżający się finał. Widać to także w samej fabule, która zagęszcza się coraz bardziej i prowadzi nas w tym samym kierunku. Zanim to jednak nastąpi, czeka nas jeszcze wiele akcji, emocji i starć potęg, pokazujących, że nawet na boisku spotkać można potężnych wojowników.
KUROKO NIE ZWALNIA
Jeden mecz dobiega końca, drugi się zaczyna – akcja „Kuroko’sBasaket” od dłuższego czasu nie zwalnia ani na chwilę. To jak najbardziej plus dla tych, którzy sięgają po nią właśnie dla sportowych emocji. Ja, traktujący całość jako dobrego shounena, chciałbym nieco więcej przerywników, ale nadal bawię się znakomicie, więc nie mam najmniejszego powodu do narzekań.
BEZ CHWILI WYTCHNIENIA
"Kuroko's Basket" to manga na wskroś sportowa. Nie jestem co prawda specjalistą od tego typu tytułów, sportu unikam jak ognia i dzieł stricte z tego gatunku poznałem niewiele, niemniej pewne rozeznanie posiadam. Nie brak więc w nich podziału na wątki obyczajowe i sportowe, „Kuroko” zaś jest skupiony przede wszystkim na tych drugich. A jednak, Fujimaki serwuje nam to w taki sposób, że nawet czytelnicy tacy, jak ja z przyjemnością zagłębią się w jego lekturze.
Nadciąga groźna fala mrozów. Kiedy piszę te słowa, w pierwszej dekadzie wyjątkowo upalnego sierpnia 2018 roku, każdy termometr w naszym kraju wskazuje co najmniej trzydzieści stopni. Chyba że jest zepsuty. W każdym razie, gdy my desperacko szukamy cienia, zwierzątka ze "Zguby zębiełków" - najnowszej, czwartej części cyklu komiksów autorstwa Tomasza Samojlika - szykują się do przetrwania zimy, najmniej im przyjaznej ze wszystkich pór roku.
Jakim kolorem najlepiej wyrazić cierpienie? Lęk, bezradność, poczucie wyobcowania i odrzucenia? W komiksie "Jane, lis i ja" - efekcie współpracy dwóch utalentowanych, kanadyjskich twórczyń, pisarki Fanny Britt i rysowniczki Isabelle Arsenault - ból przybiera różne odcienie szarości. Tą barwą najlepiej da się opowiedzieć historię zwykłej, małej dziewczynki, która została niejako wytypowana na ofiarę prześladowań.
KOSZYKARSKI BITEWNIAK
Jak powszechnie wiadomo, kiedy w mandze trwa jakaś walka, rzadko kiedy ogranicza się ona tylko do ram jednego tomu. I wcale nie mam tu na myśli bitewniaków pokroju "Dragon Balla" czy "Naruto", bo mangi sportowe, takie jak "Kuroko's Basket" też nie ustępują im pola. Wystarczy spojrzeć na trwający właśnie mecz. Ten co prawda dobiega już końca, jednak jego losy śledzimy od samego początku siedemnastego tomiku.
BIBLIOTECZKA