MIŁOŚĆ, SEKS I ŚMIERĆ
Nie sądziłem, że seria „TokyoGhoul” zdoła mnie jeszcze zaskoczyć. Po czternastu tomach pierwszej serii i jedenastu cyklu „re”, trudno było spodziewać się czegoś takiego. A jednak. W dwunastym tomie „TG:re” pojawiło się jednak coś, czego dotąd w serii raczej czytelnikom skąpiono: a dokładniej solidna dawka erotyki. Do tego nie brak tu też bardziej romantycznych uniesień, a sam tom oferuje ciekawą, stonowaną mimo akcji i walk, opowieść skupioną bardziej na bohaterach, niż trwającej od dawna wojnie ludzi i ghuli.
STARE-NOWE TOKYO
Śmiało można powiedzieć, że poprzedni tom „TokyoGhoula:re” stał się swoistym połączeniem starego i nowego. Starym był powrót do równowagi sił, niektórych wątków i tym podobnych spraw. Nowa pozostała cała reszta. W jedenastej części serii tendencja ta jest kontynuowana, utrzymując jednocześnie poziom ostatnich tomów. Komu więc te odsłony serii się podobały, na pewno nie będzie zawiedziony i będzie bawił się znakomicie.
MISTRZOWSKA MANGA
Czy „Ayako” to najbardziej wyczekiwana przeze mnie manga z wydanych przez Waneko z okazji 20-lecia istnienia wydawnictwa? Patrząc na „Card CaptorSakura” i „Magic Knight Rayearth” trudno mi to rozsądzić, ale na pewno to właśnie w tym tytule pokładałem największe nadzieje. I nie zawiodłem się. W moje ręce trafił tom imponujący nie tylko grubością (siedemset stron w twardej oprawie robi wrażenie), ale także i swoją jakością.
SZKOLNE PRZEŻYCIE
To już przedostatni tomik „Szkolnego życia”. Szkoda, bo seria ta, która zaczęła się niczym słodka wariacja na temat zombie, w której akcja stanowiła jedynie pretekst dla pokazania seksownych, niewinnych dziewczyn i dawki grozy, połączonej z lejącą się krwią. Potem jednak całość zmieniła się w kawał dobrego survival horroru w stylu „ResidentEvil”, z zagadkami, akcją, zagrożeniem i nutą erotyki i zaczęła tak wciągać, że trudno było doczekać się kolejnych tomików.
MAJTECZKOWY BITEWNIAK
Shouneny można podzielić na kilka kategorii. Bezwzględnie królują wśród nich rozsławione w szczególności przez „Dragon Balla” bitewniaki, ale świetnie radzą sobie także wszelkiej maści historie, gdzie nie brak scen majteczkowych i szeroko pojętej łagodnej erotyki. „Plunderer” w zgrabny sposób łączy ze sobą oba te rodzaje, serwując kawał znakomitej rozrywki utrzymanej na zadziwiająco wysokim, jak na temat poziomie.
TETRA I TENIS
Czy jest ktoś, kto nigdy nie grał w „Tetris”? Ręka do góry, proszę. Nie widzę. No właśnie, bo ta świętująca w tym roku swoje trzydziestopięciolecie gra to światowy fenomen, którego nie zabił nawet rozwój technologiczny, pozwalający miłośnikom cyfrowej rozrywki przenieść się na nieosiągalny dotąd poziom. Ale jak w ogóle powstał „Tetris”? Na to pytanie z nawiązką odpowiada niniejsza powieść graficzna, która jednocześnie dostarcza nam krótkiej historii gier jako takich, podanej w jakże lekkiej, przystępnej formie.
APETYT ROŚNIE W MIARĘ CZYTANIA
Nie wiadomo czy Garfield jest przede wszystkim najgrubszym kotem świata, czy też może najśmieszniejszym, faktem jest jednak, że salwy śmiechu, jakie wywołuje obcowanie z jego przygodami, są równie potężne co postura naszego bohatera. Co ważniejsze jednak, „Tłuste kocie trójpaki” doskonale wykorzystują potencjał obu tych faktów, przez co w ręce czytelników za każdym razem trafiają grube, bawiące do łez tomiszcza, od których nie można się oderwać tak, jak Garfield od jedzenia.
NIE SAMYM GARFIELDEM CZŁOWIEK ŻYJE
W linii wydawniczej „Komiksy są super” niedawno końca dobiegła publikacja serii „Studio tańca” (co prawda w oryginale ukazał się jeszcze dziesiąty jej album, ale nic nie zapowiada wydania go w Polsce), a już na jej miejsce wskakuje nowy tytuł. „Kasia i kot”, bo o nim mowa, to godne zastępstwo, wydane na dodatek, oczywiście, w taki sam sposób – w formie tomu zbierającego trzy oryginalne albumy, w pomniejszonym nieco formacie, ale za niską cenę.
BIBLIOTECZKA