Przemierzają niebo, goniąc cienie mknące między chmurami, nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca… Quin Zaza to jeden z ostatnich statków polujących na smoki. Niegdyś podobne załogi składały się z wyrzutków i przestępców, przez co po dziś dzień łowcy smoków nie cieszą się dobrą opinią. Choć mieszkańcy miast i wiosek liczą z ich strony na ochronę przed zagrożeniem z przestworzy i chętnie skupują smocze mięso, niekoniecznie życzą sobie gościć ich pod własnym dachem.
Żydzi nie przepadają za psami.
Pies gryzie, goni, szczeka.
A Żydów gryzą, gonią i obszczekują od tak dawna, że w rezultacie wolą koty.
Zresztą, nie wiem, jak jest z innymi Żydami, ale tak mówi mój pan.
Jestem kotem rabina.
Komiks o niezwykłym kocie, który dzięki pożarciu papugi zaczyna mówić. Wykorzystując nową umiejętność postanawia zmierzyć swojego pana z bolesnymi prawdami, które są oczywiste dla kota, ale niekoniecznie dla rabina.
Ludzie są czuli dla kotów, kiedy im to jest potrzebne.Miałem swoje skromne miejsce. Utraciłem je.Nie wejdę więcej do tego domu.No dobrze... jeszcze trochę poszpieguję.
Koty lubią być w centrum uwagi, szczególnie gdy są tak egoistyczne jak legendarny Kot Rabina. Ten gadający sierściuch wraca do nas po dziewięciu latach przerwy i od razu pokazuje, kto tu rządzi.
Salazara już nie ma, podobnie nie ma mostu jego imienia, przemianowanego po 1974 roku na „most 25 Kwietnia”, czyli most Rewolucji Goździków. To ta bezkrwawa rewolucja przyniosła Portugalii zupełnie inne wyzwania. I możliwości, np. nieskrępowaną wolność wyrażania myśli, co do maksimum wykorzystali Rocha i Cotrim w komiksie, który bez przesady zaliczyć można do Top 3 portugalskich komiksów historycznych.
W Mater Morbi mamy to, co dla Dylan Doga najcenniejsze i za co kochają go fani: surrealistyczny, groteskowy świat głównego bohatera – ekscentrycznego detektywa śledzącego zjawiska paranormalne, uwikłanego w tropienie zjaw, wilkołaków i innej maści potworów. Jednak to, co czyni tę pozycję wyjątkową – to dodatkowy wymiar filozoficzny i etyczny. Tym razem Dylan Dog rusza w głąb siebie, aby zmierzyć się ze swoim największym demonem.
Ostatni z Czerwonych Baronów pokazuje kły!W końcu rozpoczyna się inwazja armii dowodzonej przez głodnego zemsty Tokikaze, którego licznik wskazuje ogromną wartość 500 000 punktów. Armia Alcji pogrąża się w chaosie. Rihito, trawiony przez rozterki, jednak zgadza się objąć dowództwo nad specjalną grupą zadaniową złożoną ze swoich dotychczasowych wrogów. Nie spodziewa się jeszcze, z jakim nowym, groźnym przeciwnikiem przyjdzie mu się zmierzyć…
NA KRAWĘDZI PORAŻKI
Na czternasty tomik „Dragon Balla Super” nawet Japończykom przyjdzie jeszcze poczekać. Ale ponieważ w formie rozdziałów ukazało się już trzy czwarte materiału, który się w nim znajdzie, postanowiłem przyjrzeć się jemu poprzez ten pryzmat i cóż właściwie mogę powiedzieć, jeśli nito, że jest tak, jak było dotąd. A to znaczy, że jest może i bez oryginalności, ale za to z urokiem, szybkim tempem i lekkością, które gwarantują naprawdę dobrą zabawę.
BITWA ZA BITWĄ
Trzynasty i póki co ostatni (chociaż w Japonii wyszły już trzy z czterech rozdziałów, które będą składać się na kolejną część) tomik „Dragon Ball Super” to ciąg dalszy dobrej zabawy. Nadal nie ma tu grama oryginalności, a pewne elementy aż rażą wtórnością, ale całość jest tak lekka, przyjemna i wciągająca, że z ochotą przymyka się na to wszystko oko.
BIBLIOTECZKA