Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

sztukater

Monday, 11 March 2024 18:56

Śledztwo W Sprawie Cudów

IDA

  Współczesny świat wymaga od nas nieustannej koncentracji i krytycznego myślenia w ocenie rzeczywistości. Nadeszły czasy, kiedy odróżnienie faktów od fikcji jest naprawdę trudne. W przeszłości było to wprawdzie łatwiejsze, ale wcale nie oznacza, że nie istnieli hochsztaplerzy, którzy znajdowali metody na oszukiwanie ludzi. Religia jest tą dziedziną, gdzie linia oddzielająca prawdę o mitu jest niezwykle cienka, a władza nad umysłami, jaką można uzyskać - warta ryzyka!

 

Cud czy doskonale spreparowane oszustwo i mistyfikacja? Od razu napiszę, że będzie tutaj o obydwu takich przypadkach. Autor "Śledztwa w sprawie cudów" jest ekspertem teologicznym i konsultantem do spraw egzorcyzmów. Przeprowadza dokładną analizę i przedstawia nam przy okazji sporo zebranych danych historycznych. Stygmaty, lewitacja, objawienia czy opętania - o tym i kilku innych sprawach w ujęciu naukowo-śledczym, ale bardzo przystępnie i konkretnie.  

 

Aby potwierdzić cuda, wymagane są niezwykle szczegółowe badania. Poznajemy ich ogólny zakres i wydaje się, że te zdarzenia, o których wiemy już od dziesiątek czy setek lat są rzeczywiście dobrze przeanalizowane. Spontaniczne, trwałe i całkowite uzdrowienia, które nie są możliwe do wyjaśnienia ze strony medycyny konwencjonalnej są jednym z niezaprzeczalnych dowodów. To między innymi dzięki nim, osoba lub miejsce, które wywołują takie sytuacje, mogą być uznane za święte. Dlaczego jednak nie ma reguły i nie każdy, kto na przykład przybywa do cudownego źródła wody albo modli się w innym wyjątkowym miejscu, doznaje uzdrowienia? 

 

Jednym z przykładów takich właśnie statystyk jest sanktuarium w Lourdes. To miejsce odwiedza każdego roku kilka milionów ludzi, ale zweryfikowanych uzdrowień jest zaledwie 0,0000002 procent. Jakiej odpowiedzi na to pytanie udzieli autor? Swoje śledztwo, uzupełnia wiedzą przekazywaną od pokoleń, powołując się również na znanych filozofów jak na przykład Tomasz z Akwinu. 

 

Co do objawień, autor mówi nam wprost, iż rozróżnienie pomiędzy chorobą psychiczną a mistycyzmem nie jest łatwe. Słyszenie głosów jest przecież objawem choćby schizofrenii, jednak są pewne symptomy, które pomagają z niemal stuprocentową pewnością ocenić faktyczny stan badanej osoby. Jakie? Kilka przykładów znajdziecie również w treści tej publikacji. 

 

Widzenia i kontakt z siłami nadprzyrodzonymi jest tematem rzeką. W trakcie czytania książki Adama Blai'a, dowiadujemy się też, jak bardzo demony potrafią naśladować pewne cechy objawień i podrabiać rzeczywistość w zniekształcony sposób. W pamięć zapadł mi przykład hiszpańskiej zakonnicy, fałszywej mistyczki siostry Magdaleny od Krzyża, która potrafiła tak zmanipulować swoim otoczeniem, że uwierzyły jej tłumy osób, włącznie z królową Hiszpanii. Objawieniem miał być świetlisty młodzieniec który ukazał się jej w czasie modlitwy w kościele. Kim tak naprawdę był i w jaki sposób wpływał na jej życie przez wiele lat? Przeczytajcie, tego nie da się zapomnieć!

 

Dzięki doświadczeniom i obserwacjom autora, możemy również prześledzić fałszywe objawienia demoniczne na terenie Lourdes. Przytacza również przykłady działających całkiem niedawno przywódców grup pseudo-religijnych, których członkowie zostali w perfidny sposób oszukani. 

 

Wśród poruszanych tematów są też jedne z najbardziej znamiennych cech świętości, czyli niezniszczalność, niezabalsamowanego ciała zmarłych mistyków oraz stygmaty, które pojawiały się u nich za życia. Dla zainteresowanych objawieniami Maryjnymi czy cudami eucharystycznymi, przygotowano oddzielne rozdziały, gdzie można zapoznać się z rozmaitymi przykładami.

 

A teraz o czymś, co bezpośrednio wiąże się z moją ostatnią lekturą, czyli książką "Nasz Dom", opisującej życie po śmierci jako kolonię dusz, mających również możliwość powrotu na ziemię. Zadawałam sobie przede wszystkim pytanie co do motywów dominujących w tamtej opowieści, a "Śledztwo w sprawi cudów" stało się dla mnie niemal natychmiastową odpowiedzią. Mam wrażenie, że to nie jest przypadek, bo wybierając książki do czytania nie miałam pojęcia o ich szczegółowej treści. Tutaj znalazłam opis nie tylko dotyczący spirytyzmu, ale i praktyk wynikających z filozofii New Age. Moje przypuszczenia zostały więc dokładnie potwierdzone. 

 

Co więcej, istnieje także ogromne ryzyko, że ukazujące się duchy zmarłych mogą być szatańską taktyką, podszywających się pod nich demonów. Spirytyzm nie bez powodu uchodzi za ogromne niebezpieczeństwo dla ludzi, a niestety współczesny świat zaczyna traktować go jako nieszkodliwą zabawę, dopuszczając nawet zabawki dla dzieci, imitujące elementy wykorzystywane w seansach tego typu. Dla zamaskowania tych niebezpieczeństw nie ujawnia się natomiast ich wpływu na życie ludzi zaangażowanych w spirytyzm, a konsekwencje bywają dramatyczne. 

 

Jedną z ciekawostek, jakie znajdziecie w tej książce jest psychologiczny portret manipulatora religijnego. Cechy, które wypisano w tej charakterystyce można jednak przypisać do różnych postaci, znanych z historii...a nawet współczesności. Polecam tę wyjątkową lekturę, dzięki której łatwiej będzie zrozumieć wiele sytuacji, przede wszystkim ewentualnie ustrzec się przed oszustwem i to nie tylko w tak delikatnej dziedzinie, jaką jest duchowość.

Monday, 11 March 2024 18:44

Akt Twórczy. Nowy Sposób Bycia

Tulliana

78 obszarów myśli związanych z aktem tworzenia

 

  Od wielu lat prowadzę zajęcia dydaktyczne, których celem jest poznawanie swojego twórczego potencjału i rozwijanie umiejętności twórczych, dlatego z ogromną ciekawością przystąpiłam do lektury niniejszej książki. ,,Akt twórczy. Nowy sposób bycia” to zbiór osobistych przemyśleń autora na temat pojęcia twórczości i jej roli w życiu współczesnego człowieka. Rick Rubin stworzył coś na kształt skłaniających do refleksji rozdziałów, mini esejów na temat twórczości, które nie stanowią prawdy absolutnej, mogą inspirować czytelnika do własnych poszukiwań, innego niż dotąd pojmowania pojęć takich jak: kreatywność, twórczość, artysta, sztuka, proces tworzenia itp. Myśli Ricka Rubina to intrygujące i bardzo zachęcające zaproszenie do dalszych poszukiwań, do głębszego, interdyscyplinarnego spojrzenia na twórczość – rozumianą jako sposób bycia i życia.

 

Założeniem podstawowym, jakie prezentuje autor książki, jest stwierdzenie, z którym jak najbardziej się zgadzam: każdy jest twórcą, nie trzeba mieć oporów przed określaniem siebie mianem autora i warto zdać sobie sprawę, że twórczość nie jest zarezerwowana dla elit, nie jest powołaniem nielicznych, jakichś wyjątkowych jednostek. Czytając rozważania Ricka Rubina, można lepiej zrozumieć, jak fascynujące jest zjawisko tworzenia i przekonać się, że kreatywność nie ogranicza się do tworzenia sztuki, ale jest udziałem każdego z nas – codziennie.

 

Książka recenzowana tutaj uczy moim zdaniem zachwytu nad wszelkim aktem tworzenia, uważności na proces twórczy, wdzięczności za to, że mamy w sobie ową twórczą iskrę umożliwiającą zmienianie otaczającej nas rzeczywistości. ,,Akt twórczy. Nowy sposób bycia” to bez wątpienia lektura godna polecenia innym. Atutem książki jest przejrzysty język, niebanalne spojrzenie na zagadnienie twórczości. Wiele spostrzeżeń autora przywodzi mi na myśl afirmacje rozwojowe, publikacja była dla mnie wielką niewiadomą, niespodzianką, która raz jeszcze pokazała mi, że warto naukowo zajmować się zjawiskiem twórczości. Jeśli szukasz nietuzinkowej książki, która pokaże ci różne aspekty procesu tworzenia, ułatwi generowanie kreatywnych pomysłów i pozwoli zrozumieć, czym jest twórcze myślenie, koniecznie sięgnij do tej właśnie publikacji.

 

Książka porusza wiele tematów związanych z szeroko pojętą kreatywnością takie jak np. wspomnienia i podświadomość, rozproszenie uwagi, inspiracje, nawyki, eksperymentowanie. Rick Rubin z wielu perspektyw i bardzo obiektywnie odnosi się do zagadnień np. samoświadomości twórcy, jego spontaniczności, energii do twórczego działania, czy wreszcie nawyków tworzenia sztuki. Niektóre ze spostrzeżeń autora zapisane są w postaci wierszy, podzielone na wersy. To nadaje książce dodatkowej wartości, innego wymiaru, autor wykracza poza ramy pisania teorii o twórczości, niejako ucieleśnia w wierszach to, co wcześniej zakładał, do czego próbował przekonać swoich czytelników.

 

,,Akt twórczy. Nowy sposób bycia” jest książką nieoczywistą, pełną sprzeczności, wielowątkową, wielowymiarową. Pozwala przyjrzeć się gruntowanie zjawisku tworzenia, właściwie skoncentrować się nad celu działania umyślnie twórczego, wyciągnąć ważne wnioski, jak prawidłowo zarządzać procesem twórczym.

 

,,Akt twórczy. Nowy sposób bycia” to coś w rodzaju manifestu współczesnego badacza twórczości, ale również książka pełna pokory wobec ludzkiej niedoskonałości, skłonności do umniejszania własnych zasług, wyobrażania sobie, że trzeba mieć jakąś specjalną wenę, jakiś ukryty talent od Boga/bogów, aby twórczo się realizować w różnych, bardziej lub mniej artystycznych aspektach naszego życia codziennego. Książka skupia się przede wszystkim na samodzielnym, autonomicznym akcie tworzenia, ale pokazuje również wartości współpracy, realizacji twórczych projektów w dojrzałym, odpowiedzialnym, pełnym empatii zespole.

 

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko, ale zdecydowanie warto sięgać nią wielokrotnie i zapisywać zawarte w niej zalecenia, wskazówki, tzw. ,,złote myśli”.

Monday, 11 March 2024 12:13

Frontem Do Morza

masło

  Sięgnąłem po ”Frontem do morza” Anny Orchowskiej dlatego, że odwiedzając Gdynię i znając minimalnie historię miasta, swą uwagę skupiałem zawsze na gładkich i lśniących w letnim słońcu licach modernistycznych kamienic. Gdynia to przecież miasto niezwykłe, które swym dynamicznym i nieco chaotycznym rozwojem przypominało mi rozwój fabrykanckiej Łodzi – to samo tempo, entuzjazm budowniczych, bogactwo kontrastujące z biedą robotników. Port gdyński stał zawsze z boku, jako dodatek do pocztówki, rewers laurki, ta część miasta, która nie zasługiwała na uwagę – ot, wychodzące w morze pirsy, oszpecona szarością i betonem portowa zabudowa, pokryte peerelowskimi gniotami Molo Południowe. A przecież moje założenie było zupełnie błędne – to nie Miasto Gdynia zbudowało gdyński port – było zupełnie odwrotnie! I właśnie książka Anny Orchowskiej, będąca wynikiem mrówczej pracy autorki, pozwala dać się uwieść portowym szlakom, ulicom i basenom. To fascynująca wyprawa w świat zupełnie nieznany, równie interesujący nie tylko z punktu widzenia miastotwórczej historii, urbanistyki i wielkiego planowania (ale takiego naprawdę wielkiego, przez duże „W”), ale przemysłowej przecież architektury i codziennego życia portowej metropolii.

 

Sam początek książki dostarcza masę tak niezwykłych informacji, że z trudem powytrzymuję się, aby je wszystkie zdradzić. Autorka odpowiada na pytanie, skąd pojawił pomysł na port i co zadecydowało o jego lokalizacji. „Przy okazji” unaocznia, z jakimi kłopotami zmierzyć się musieli ówcześni decydenci. Jak się bowiem okazuje, nie mieli łatwego zadania. Rozważano wiele wariantów (ich zakres może oszołomić), np. przekopanie się z Zatoki Gdańskiej doTczewa albo przez Półwysep Helski, by port umiejscowić w Pucku. Najbardziej niezwykłym pomysłem okazuje się jednak idea kanału łączącego Bałtyk z Jeziorem Żarnowieckim. Gdynia, choć wydaje się pod względem lokacyjno-technicznym rozwiązaniem najprostszym i najbardziej dla nas oczywistym, nie była pierwszymwyborem …

 

Na kolejnych kartach książki, którą podzielono na części odpowiadające poszczególnym fazom rozbudowy portu, niemal krok po kroku poznajemy ścieżkę, jaką musiał pokonać pomysł do chwili jego realizacji. „Frontem…” nie mogło pominąć osoby, która port wymyśliła, stworzyła i – metaforycznie przynajmniej – wybudowała: to postać wybitnego planisty, Tadeusza Wendy.

 

Anna Orchowska zasypuje czytelników wygrzebanymi gdzieś z ukrytych archiwów mapami i planami – kreski narysowane pewną ręką Wendy przemieniają się w pirsy, falochrony, baseny i kanały. Kartka papieru staje się rzeczywistością, plan – realizacją. Jest w tym wszystkim jakieś szaleństwo, ale – jak udowadnia nam autorka – dzikie i wspaniałe, pełne nowoczesnej myśli technicznej i awangardowych pomysłów. Nie uciekniemy zatem i przed tymi aspektami: żelbetonem, stropami grzybkowymi, maszynami, suwnicami, skrzyniami pływającymi i lanym cementem. Dzięki kilku zalewie rysunkom dowiemy się, jak „składano” port z betonowych klocków, jak wypełniano je ziemią, by nadać pożądany kształt. Jest to jednak zaledwie niewielka dawka wiadomości technicznych, dawka absolutnie przyswajalna dla przeciętnego humanisty. Nie trzeba zatem być absolwentem politechniki, by zrozumieć, na czym polegało budowlane nowatorstwo. „Frontem…” zdecydowanie nie jest podręcznikiem technika, co nie oznacza, że autorka ucieka od tej problematyki.

 

Odrębne części w poszczególnych rozdziałach książki poświęcone zostały aspektowi architektonicznemu. Orchowska pieczołowicie przedstawia budynek za budynkiem, magazyn za magazynem, opisując jego przeznaczenie. Niemal za każdym razem zwraca uwagę na jego wyjątkowość i nowatorstwo zastosowanych metod budowlanych, opisując wygląd zewnętrzny oraz jego wnętrzności obsługujące mnogość przywożonych do portu towarów. Od „mózgu portu” i grupy budowli o przeznaczeniu urzędniczo-mieszkalnym, przez łuszczarnię ryżu, chłodnie (i teraz: na jaja, masło i mięso, z wyodrębnieniem na „hall jajczarski”, „rozbijalnię” jaj oczywiście oraz „zamrażalnię nadtłuczonych w drodze jaj”), magazyn „do długoterminowego składowania, sortowania i frakcjonowania surowca tytoniowego”, olejarnię z magazynem do przechowywania nasion (m.in. ziaren palmowych, orzeszków ziemnych, sezamu czy kopry), mój ulubiony magazyn „Aukcji Owocowych” i dojrzewalnię bananów (z magazynem i biurem firmy „Bananas”!), Dom Kranistów (omyłkowo nazwany raz Domem Karnistów), po dzisiaj będący siedzibą arcyciekawego muzeum, Dworzec Morski.

 

Wszystko to w awangardowym bądź umiarkowanym modernizmie, konstruktywizmie (funkcjonalizmie w najczystszej postaci). A zatem i w porcie gdyńskim odnaleźć można ducha Maxa Berga, Bauhausu i Le Corbusiera.

 

Moim celem było zaciekawienie książką Anny Orchowskiej nie tylko miłośników Gdyni, miasta architektury przecież niezwykłej, wielbicieli techniki i budownictwa przemysłowego, ale przede wszystkim ciekawskich miejsc zupełnie nieznanych i rzadko opisywanych w literaturze popularnej. Dzięki „Frontem do morza” gdyński port stał się dla mnie nieodłączną częścią miasta, jedną z jego dzielnic, a jednocześnie samodzielnym „miastem w mieście”, z indywidulaną koncepcją urbanistyczną, zabudowaniami i siatką ulic – dostosowanymi do potrzeb ogromnej inwestycji, jedynej i zupełnie niepowtarzalnej.

 

Co więcej dostajemy w dłonie albumowe, świetnie przygotowane do strony Fundacji Terytoria Książki wydanie – pełne fotografii, zdjęć, planów, map i rysunków. To książka, która zachęca do sięgnięcia po więcej i zmusza do wyznaczania na spacerowej trasie nowych punktów godnych odwiedzenia. Czyż nie jest to najlepsze jej podsumowanie?

Monday, 11 March 2024 12:07

Open Mind

Wanda Rajska

  Nastoletnią Lenny poznajemy w bardzo trudnym momencie jej życia. Stara się dojść do siebie po tragicznej śmierci swojej siostry Tarryn. Dziewczyna została zastrzelona na młodzieżowej imprezie przez nieznanego napastnika. Po kilku miesiącach od tragedii sprawca nadal nie jest znany, podobnie jak jego motywy. Lenny powoli i z dużym trudem wychodzi z traumy. By odciąć się od złych wspomnień, mama nastolatki decyduje się na przeprowadzkę z Atlanty do małego miasteczka na prowincji. Akurat kończą się wakacje, więc Lenny rozpoczyna kolejny rok szkolny w nowej klasie, w tłumie nieznanych sobie kolegów i koleżanek. Dość szybko poznaje bliżej niektórych z nich, do tego, trzeba przyznać, są to bardzo oryginalne postacie. Niebawem w codziennych wydarzeniach zaczynają pojawiać się dość nietypowe i zaskakujące elementy. Ostatecznie, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, Lenny dowiaduje się, że Tarryn przed swoją śmiercią znała całkiem dobrze kilka osób z jej obecnej szkoły. Robi się tajemniczo i dziwnie, a kolejne informacje, które wychodzą na jaw, rodzą całą masę następnych pytań. Lenny zaczyna otaczać atmosfera tajemnicy i strachu. Dziewczyna zaczyna czuć się pionkiem w jakiejś dziwnej grze, a co najgorsze, bardzo trudno jej rozstrzygnąć, kto jest jej przyjacielem, a kto wrogiem. Mimo to, szansa na odkrycie tajemnicy śmierci siostry sprawia, że jak ćma do światła, zbliża się do niebezpiecznych ludzi i ryzykownych sytuacji, a charakter wszystkiego, co obserwuje sprawia, że w wątpliwość poddaje nawet własne zdrowe zmysły.

 

Po książkę sięgnęłam zachęcona bardzo pozytywnymi ocenami przeczytanymi w internecie. I żeby być uczciwa - muszę przyznać, że to naprawdę bardzo dobrze napisana książka! Obszerna (500 stron), a czyta się błyskawicznie i nie ma chwili przestoju na nudę. Ciekawa fabuła, wyraziści bohaterowie, wciągająca akcja. O co więc mi chodzi, (bo zapewne już wyczuwacie, że będę się czepiać)? Teraz sama bardzo się dziwię, że patrząc na tytuł polskiej książki w języku angielskim nie zaskoczyłam, że to literatura z bardzo popularnego ostatnio nurtu tak zwanego Young Adult... a ja już, niestety, jestem trochę starszy Adult.

 

Tak więc - główna bohaterka to nastolatka, jej przyjaciele również. Otaczają ich nastolatkowe problemy i wszyscy snują swoje nastolatkowe rozkminy, nawet w trakcie zagmatwanej sprawy morderstwa. Dlatego, mimo, iż czytało mi się książkę naprawdę przyjemnie, to czułam, że to jednak już nie mój świat, nie moje klimaty i nie moje problemy. Coś jak sentymentalna wycieczka w czasie. Ale i ”Muminki” czytałam ostatnio, więc czemu nie..? Na całe szczęście autorka książki, młodziutka niemal jak jej bohaterowie (ukłon i pochwała z mojej strony), pisze na tyle dobrze i klimatycznie, że dość szybko sama poczułam się, jakbym znowu miała 19 lat i przypomniałam sobie, jakie głupoty się wtedy odwala! Jak niekonsekwentnie się postępuje i jakie kwestie stanowią wtedy prawdziwy problem. I to był dość sympatyczny pretekst do wspomnień, co zaliczam tej książce na plus.

 

Dlatego, podsumowując - pozycja już raczej nie dla mnie, (choć całkiem nieźle się bawiłam w trakcie lektury), natomiast to po prostu ciekawa i dobrze napisana książka, w związku z czym jestem pewna, że nastolatkom się bardzo spodoba! Lub tym wszystkim, którzy jeszcze czują się bardzo młodo.

 

PS. Szukacie prezentu dla córki, siostrzenicy, chrześnicy itp.??? Polecam na sto procent!

Helluo_Librorum

  Udany debiut.

 

Duszna, małomiasteczkowa atmosfera, tajemnicze morderstwo i seria dziwnych zdarzeń – to wszystko i dużo więcej można znaleźć w debiucie Julii Śliwkiewicz

 

W Atlancie w nie do końca jasnych okolicznościach zostaje zastrzelona nastolatka, a sprawca tego zabójstwa pozostaje nieuchwytny. Aby otrząsnąć się z tragedii i rozpocząć nowy start matka i siostra zmarłej przenoszą się do mniejszego i znacznie oddalonego od Atlanty miasta. Lennie próbuje zaaklimatyzować się w nowym miejscu i ma nadzieję, że uda jej się powrócić do dawnego trybu życia. Szybko znajduje nowych przyjaciół, ale także wrogów. Przekonuje się również, że ucieczka od tragicznych wydarzeń nie będzie taka prosta. Okazuje się, że mieszkańcy nowego miasta mają sporo wspólnego z Lennie i jej rodziną. Dziewczyna postanawia zatem rozwiązać zagadkę śmierci siostry nie bacząc na to, jak niebezpieczne jest to przedsięwzięcie.

 

Autorka jest studentką psychologii zainteresowaną specyfiką ludzkiego umysłu, co znajduje swoje odzwierciedlenie w jej powieści. Umiejętnie opisuje stany emocjonalne głównej bohaterki, potrafi wykorzystać swoją wiedzę do zbudowania wiarygodnej postaci, zmagającej się z przebytą traumą. Często jednak w swoich rozważaniach z zakresu psychologii idzie o krok za daleko i zawiera w swojej książce długie partie tekstu stanowiące wyłącznie rozważania Lennie na temat jej życia, emocji i przeszłości. Fragmenty te nie wnoszą niczego do treści książki, irytują i spowalniają akcję, niepotrzebnie wydłużając powieść, która bez tych niepotrzebnych wtrąceń byłaby o wiele krótsza i bardziej treściwa. Fabuła wynagradza jednak te niedogodności.

 

Autorka umiejętnie zbudowała postać głównej bohaterki, dotkniętej traumą po wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Mamy okazję poznać Lennie nie tylko poprzez jej zachowanie, ale także poprzez sny oraz liczne retrospekcje. Pomaga w tym również jej (zbyt) duża skłonność do autoanalizy oraz narracja pierwszoosobowa, dzięki której możemy odbierać wydarzenia niemal tak dobrze jak główna bohaterka, a jednocześnie narratorka powieści. Pozostali bohaterowie nie mają już jednak tak rozbudowanych osobowości i stanowią raczej postaci określone przez jedną konkretną cechę, a nie ludzi z krwi i kości.

 

Książka Julii Śliwkiewicz to dobry thriller psychologiczny. Choć tempo akcji jest dość powolne, dzięki lekkiemu stylowi czyta się ją z zainteresowaniem. Autorka umiejętnie wykorzystuje motyw snu i sprawia, że rzeczywistość miesza się na kartach powieści z omamami i koszmarami. W książce znajdziemy obowiązkowy dla powieści młodzieżowych wątek romansu, jednak nie wysuwa się on na pierwszy plan i stanowi wyłącznie tło dla dużo ciekawszych wydarzeń. W każdym z kolejnych rozdziałów powieści dzieje się coś nowego i zaskakującego, jednak kolejne epizody zdają się nie przybliżać nas do rozwiązania zagadki, która jest dużo bardziej skomplikowana niż się z początku wydaje. Również finał powieści, choć zaskakujący, pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi i sugeruje, że „Open mind” może doczekać się kontynuacji, w której niektóre wątki zostaną wyjaśnione.

 

Debiut Julii Śliwkiewicz to zdecydowanie pozycja, którą warto się zainteresować. Choć autora nie ustrzegła się kilku potknięć w warsztacie pisarskim, pod względem fabuły jej powieści zdecydowanie zasługuje na miano dobrego thrillera. Umiejętnie zbudowana, skomplikowana i ciekawa intryga stanowi najmocniejszy punkt książki i powoduje, że, pomimo dłużyzn, trudno oderwać się od lektury. Zakończenie sprawia, że chce się więcej, dlatego miejmy nadzieję, że Julia Śliwkiewicz powróci z drugim tomem przygód Lenobii i znowu nas zaskoczy.

Książkomaniaczka

  Do sięgnięcia po powieść „Open Mind” przede wszystkim skłonił mnie zachęcający opis, ale i tajemnicza, przyciągająca wzrok okładka. Byłam niesamowicie ciekawa tej historii. Fakt, że ta powieść to debiut autorki sprawił, że nie mogłam przejść obok niej obojętnie.

 

"Open Mind" to niezwykle wciągający thriller psychologiczny, który przenosi nas w świat tajemniczych wydarzeń i niebezpiecznych sekretów. Autorka, świetnie stworzyła fabułę, cały pomysł jest dla mnie jak najbardziej na plus. Bardzo ciężko było mi się od tej książki oderwać. Świat przedstawiony pochłonął mnie bez reszty. Nie mogłam się z niego wyrwać nawet po zakończeniu. Autorka w „Open Mind” ukazuje nam, jak z pozoru zwyczajne sytuacje mogą być tajemnicze. a nasze największe lęki mogą stać się rzeczywistością.

 

Głównym wątkiem powieści jest tajemnicze morderstwo Tarryn, która ginie w niejasnych okolicznościach. Niestety sprawca zostaje niezidentyfikowany. Pogrążona w rozpaczy rodzina nastolatki wyjeżdża z Atlanty i próbuje rozpocząć życie na nowo, co w tej sytuacji jest niezwykle trudne. Trafiają oni do miasteczka Townhill. Jednak nie spodziewają się, jakie niespodzianki na nich tam czekają… Uciekając od przeszłości, trafią w sidła teraźniejszości…

 

Główną bohaterką jest Lennie, która jest siostrą tragicznie zmarłej Tarryn. Nastolatka próbuje ułożyć sobie życie w nowym miejscu, ale na każdym kroku czeka na nią wiele trudności. Dziewczyna jest jednak mocno zdeterminowana i wszystkie kłopoty stara się rozwiązać, w czym pomagają jej przyjaciele.

 

„Open mind” to niezwykle intrygująca i wciągająca powieść. Pełno tutaj nieoczekiwanych zwrotów akcji, co sprawia, że czytelnik nie jest w stanie odłożyć książki dopóki nie pozna zakończenia tej zagmatwanej historii. Autorka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, aż tak dobrej książki!

 

Autorka świetnie balansuje między światem rzeczywistym, oraz światem snów. Taki zabieg sprawia, że momentami czytając ciężko odróżnić co jest prawdą, a co wymysłem. Tajemniczą i niepokojącą atmosferę budują również tajemnicze postaci oraz zjawiska.

 

Bardzo cenię sobie dobrze wykreowanych bohaterów. W tej powieści nie mam się do czego przyczepić. Zarówno główna bohaterka, czyli Lennie, jak i bohaterowie poboczni są świetnie przedstawieni. Widać, że autorka poświęciła dużo czasu dopracowując szczegóły.

 

"Open Mind" to także opowieść o poszukiwaniu prawdy i rozwiązywaniu zawiłych i skomplikowanych problemów życiowych, Autorka porusza tematy takie jak trauma, strata i walki z przeszłością, co sprawia, że książka staje się niezwykle emocjonująca.

 

Podsumowując, "Open Mind" to trzymający w napięciu thriller psychologiczny, który wciąga czytelnika od pierwszych stron i nie pozwala mu oderwać się od lektury aż do ostatniej strony. Zaskakujące zwroty akcji, gęsta atmosfera tajemnicy i wyraziste postaci sprawiają, że jest to książka, którą trudno odłożyć, a po jej zakończeniu pozostaje ona nadal w myślach czytelnika. To gratka dla fanów ciekawych, skomplikowanych i nietuzinkowych thrillerów. Polecam!

 

Monday, 11 March 2024 11:58

Bluszcz

Sosnowa Igiełka

  Bluszcz to roślina, która do życia wymaga innego organizmu bądź stałej podpory. Jest również symbolem wierności. Jej nazwę dość przewrotnie wykorzystała Anna H. Niemczynow do zatytułowania swojej opowieści o doświadczonej przez życie kobiecie, która tkwi w toksycznej relacji. Z jednej strony Julitę, główną bohaterkę, można nazwać „kobietą-bluszczem”, z drugiej- jej okropny, rządzący twardą ręką partner również kojarzy się z tą rośliną, gdy tak oplata swoimi przemocowymi wpływami żonę oraz dzieci, nie dając im się w żaden sposób uwolnić. Książka „Bluszcz” to powieść pełna skomplikowanych relacji międzyludzkich, poruszająca ważne problemy społeczne, która może stać się drogowskazem dla pogubionych kobiet.

 

Trudno powiedzieć, czy Julicie należy współczuć, czy obarczyć winą za to, w jakim życiowym bagnie się znalazła. Najlepiej będzie o tym wiedział ten, kto sam znalazł się w tak trudnej sytuacji. Na przykład kobieta zmuszona do życia z mężem tyranem, przy którym nie można mieć nic do powiedzenia, a sił na rozstanie i odebranie ojca dzieciom brak. Kłamstwa, przyjmowanie na siebie ciosów, stąpanie ostrożnie niczym mysz, wykonywanie wszelkich obowiązków i rzeczy dodatkowych bez mrugnięcia okiem, poddawanie się decyzjom i branie na swoje barki każdego pójścia na kompromis. Julita nie ma łatwego życia, zawsze jednak znajduje usprawiedliwienie dla męża i twierdzi, że bardzo go kocha. Jest niestabilna emocjonalnie i z trudem radzi sobie z kontaktami z nastoletnimi dziećmi. Można by rzec, że stanowi jedną wielką kupkę nieszczęścia, chociaż zupełnie nie dopuszcza tego do głosu. Całe jej życie właśnie tak wygląda i wyglądałoby aż do śmierci, gdyby nie potężne nieszczęście, które wstrząsa kobietą i pozwala jej przejrzeć na oczy. Zaszyta pod bezpiecznym dachem Julita musi odpowiedzieć sobie na wiele pytań i zdecydować, w którym kierunku będzie teraz zmierzać. Czy kobieta całkowicie zależna od męża jest kimś, czy może zupełnie nic nie znaczy? Kiedy kończy się miłość, a zaczyna uzależnienie? Czym może grozić straszenie wiarą i konsekwencjami braku ślepego posłuszeństwa zasadom? W jaki sposób znaleźć pomysł na siebie?

 

Powieść „Bluszcz” jest bardzo realnie stworzoną i opowiedzianą historią. Wiele mamy takich nieszczęśliwych Julit, takich Elżbiet, jak jej najlepsza przyjaciółka, takich potworów, jak Gerard, czyli mąż głównej bohaterki. Wszyscy wydają się postaciami z krwi i kości. Targają nimi prawdziwe emocje, poruszające i gotujące krew także w żyłach czytelnika. I tak, jak w życiu, nigdy nie wiemy, co czeka za rogiem: jakie radości, problemy lub szanse. Anna Niemczynow postanawia nam o tym wszystkim przypomnieć, próbując jednocześnie dostarczyć wskazówek, jak można podnosić się, ratować, odżywać.

 

Autorka wiele miejsca poświęca analizie emocji i refleksji głównej bohaterki, dając czytelnikom możliwość współodczuwania, przeżywania wydarzeń lub wnikliwego zagłębienia się w wewnętrznych rozterkach Julity. Dzięki zastosowaniu zarówno wszechwiedzącego narratora, jak i formy pamiętnika, cała historia zyskuje dodatkową głębię, pozwala spojrzeć na własne przeżycia i dokonywane wybory. Jeśli jakaś książka może być określona mianem lustra, w którym możemy się przejrzeć, ta jest nim w stu procentach.

 

Powieść Anny Niemczynow jest jak kilka naprawdę mocnych sesji coachingowych zamkniętych w jednej opowieści. Lektura jej to jak inwestycja w siebie i własny rozwój. To „pobożne życzenie”, ale chciałabym, żeby po „Bluszcz” sięgnęło jak najwięcej kobiet. I te, które poszły drogą Julity, i te, które są samotne i poświęcają się pracy, jak doktor Ela, jak i wszystkie, które uważają, że w ich życiu coś uwiera lub znajduje się nie na swoim miejscu. To moje pierwsze spotkanie z prozą Anny H. Niemczynow i, sądząc po pozytywnych wrażeniach, z pewnością nie ostatnie.

Sunday, 10 March 2024 18:53

Za Zamkniętymi Drzwiami

Wiolek

  Po książkę sięgnęłam ponieważ tytuł skojarzył mi się z książką B.A.Paris i byłam ciekawa czy będzie podobna do tamtej. Okazało się, że nie ma z nią zupełnie nic wspólnego.

 

Autorka opowiada losy młodej Ludwiki, która swoje dorosłe życie rozpoczyna w 1950 roku. Kończy szkołę i postanawia iść do pracy aby zarobić swoje pieniądze. Bardzo szybko wychodzi za mąż za w sumie pierwszego poznanego mężczyznę. Niestety okazuje się, że mąż wcale jej nie kocha i od początku ich małżeństwo nie jest szczęśliwe. Jerzy aby mieć spokój od rodziny Ludwiki spełnia obowiązek małżeński i wkrótce na świat przychodzą ich dwaj synowie Jerzy oraz Boluś. Ludwika dalej czuje się samotna i gdy wspomina rodzicom, że chciałaby odejść od Jerzego spotyka się z ogromnym sprzeciwem i pozostaje w małżeństwie aby nie zostać wygnaną z rodziny.

 

Cały czas stara się zrozumieć dlaczego Jerzy tak ją traktuje i dlaczego nie potrafi jej pokochać. Sprawdza go czy nie ma kochanki ale koledzy z pracy bardzo szybko jej to wybijają z głowy twierdząc, że nigdy Jerzego nie widzieli z inną kobietą.


Tak mija czas Ludwice, synowie dorastają, Jerzy się starzeje. Boluś jako pierwszy poznaje dziewczynę, dla której traci głowę. Niestety podobnie jak matka nie ma szczęścia w miłości i jego małżeństwo również jest nieszczęśliwe. Cierpi na tym wnuk Ludwiki- Radek, który jest wychowywany przez dziadków. Prawda jest taka, że cała dalszą część powieści jest poświęcona losom wnuka Radka. Synowie Ludwiki idą na bok, mąż Jerzy również i autorka skupia się na Radku.

 

Wydawać by się mogło, że jest to typowa obyczajówka. Nic bardziej mylnego. Gdy autorka zaczyna odkrywać karty okazuje się, że skupia się na problemie homoseksualizmu. Problemie, który po dziś dzień stanowi niekiedy temat tabu i jest źle odbierany przez społeczeństwo. Autorka pokazuje skalę problemu i nakreśla psychikę tych ludzi. Pokazuje jak obco się czują, jakie umieją funkcjonować w społeczeństwie, z iloma przeszkodami muszą się zmagać i jak często muszą się ukrywać nawet przed swoimi najbliższymi. W konsekwencji prowadzi to do wielu zachowań autodestrukcyjnych i do licznych dramatów. Nie są często rozumieni przez rodziców, rodzeństwo, dziadków. Udają kogoś kim nie są. Budują sztuczny świat wokół siebie co w konsekwencji prowadzi do mnóstwa złych decyzji.

 

Powieść porusza bardzo istotny i ważny problem ale styl pisania autorki w ogóle nie przypadł mi do gustu. Wszystko pisane jednym ciągiem, bez podziału na rozdziały. Dialogi takie strasznie banalne. Szybka zmiana z jednej akcji na drugą. Brak takiego płynnego przejścia od jednego wydarzenia do drugiego. Czasami miałam wrażenie, że mega ucinane....

 

Pomysł na powieść bardzo dobry, świetnie pokazane do czego pewne sytuacje prowadzą ale autorka zdecydowanie jeszcze musi popracować nad stylem pisania. Wiele jeszcze przed nią.

Książkomaniaczka

  „Za zamkniętymi drzwiami" to powieść, którą wybrałam ze względu na ciekawy i zachęcający opis. Tytuł od razu skojarzył mi się z książką B.A. Paris, co było drugim wyznacznikiem, dlaczego akurat ta książka trafiła w moje ręce. Byłam bardzo ciekawa co autorka mi zaproponuje i czy spełni moje oczekiwania. 

 

"Za zamkniętymi drzwiami" to powieść poruszająca wiele ważnych tematów: Skupia się na traumie, zagubieniu, poszukiwaniu szczęścia. Autorka chce pokazać czytelnikowi, że czasem bardzo mało potrzeba, aby odmienić życie.

 

Ludwika, która jest główną bohaterką powieści „Za zamkniętymi drzwiami" zaczyna tracić kontrolę nad własnym życiem. Młodą kobieta jest przytłoczona nieszczęściami i traumami z jakimi się zmaga. Mało tego jej zachowania wpływają również na osoby z jej otoczenia. Nela Wenta poprzez postać Ludwiki chce pokazać czytelnikowi jak ważna jest akceptacja i wsparcie innych, aby móc poradzić sobie w trudnych i skomplikowanych sytuacjach życiowych.

 

Ta książka jest trudna, przepełniona bólem i cierpieniem. Czytając skupiamy się na odczuciach głównej bohaterki. Ukazujemy jej współczucie i chcemy dać jej wsparcie, którego akurat potrzebuje. Autorka chce pokazać czytelnikowi, że miłość w życiu jest ważna i posiada niesamowitą, wręcz sprawczą moc. Miłość to uczucie silne, skomplikowane, jednak w najtrudniejszych momentach życia jest w stanie odwrócić los. 

 

Ponadto jestem wdzięczna autorce, że poruszyła w tej powieści temat homoseksualizmu, Wydawać by się mogło, że żyjemy w czasach, gdzie tolerancja jest wysoko rozwinięta, ale to tylko złudzeniu. Homoseksualizm w wielu środowiskach (przynajmniej mi znanych) jest uznawany za temat tabu. Dlatego naprawdę cieszę się, że ten temat jest tutaj przedstawiony. 

 

Jednak nie jest tak kolorowo jak może się wydawać. Styl pisarski autorki nie zbyt przypadł mi do gustu. Niby wszystko ok, ale no czegoś mi tutaj brakuje. Pomysł na fabułę, świat przedstawiony, bohaterowie wszystko jest dobrze zaplanowane. Jednak już nie do końca dobrze opisane. Boli to jeszcze bardziej, ponieważ autorka porusza tutaj bardzo ważne tematy. Ponadto moja zmora, czyli brak rozdziałów. To jest dla mnie duży minus, który sprawia, że książkę czyta mi się ciężej i odbiera mi część  przyjemności i radości z czytania. 

 

Podsumowując, "Za zamkniętymi drzwiami" autorstwa Neli Wenty to powieść, która porusza  bardzo ważne tematy związane z traumą i potrzebą poczucia zrozumienia i wsparcia. Autorka stara się pokazać jak nawet najmniejszy gest miłości i pokazania zrozumienia ma znaczenie. Mimo tego iż styl autorki nie przypadł mi do gustu to nie skreślam jej twórczości. Ta książka pozostanie w mojej pamięci na długo. Podczas czytania miałam przemyślenia dotyczące relacji z innymi oraz wartości jakimi warto się w życiu kierować. Ta lektura pokazała mi na co zwracać szczególną uwagę właśnie w wyżej wymienionych aspektach życia. Jednak książki nie mogę polecić, czy też nie polecić w stu procentach. Dlatego decyzję, czy książkę przeczyć pozostawiam Wam.

Sunday, 10 March 2024 11:41

Ptasznik

Edymon

  Ostatnia powieść "Ptasznik" autorstwa laureata Nagrody Wielkiego Kalibru ponownie potwierdza wyjątkowy talent Marka Stelara, który na powrót serwuje nam dawkę intensywnych doznań literackich.

 

Zanurzyć się w literackim świecie Marka Stelara jest jak odkrywanie klasycznej elegancji w gatunku kryminalnym. Jego powieści stanowią niezwykłą mieszankę finezji w narracji i głębokiego zakorzenienia fabuły, co sprawia, że czytelnik od pierwszych stron jest wciągnięty w wir wydarzeń. Oczywiście, podobnie jak w każdym doborowym zbiorze, niektóre pozycje przykuwają moją uwagę bardziej niż inne, jednakże każda z nich emanuje solidnością i starannym wypracowaniem. To właśnie na stronach jego powieści odnajduję perfekcyjnie ułożone intrygi, zaskakujące zwroty akcji oraz postaci, których losy trzymają w napięciu do samego końca. I jeszcze na dodatek nie ma się ich dosyć.

 

***

 

"Ptasznik" otwiera drzwi do fascynującego świata kryminalnych intryg, ukrytych tajemnic oraz złożonych postaci, stanowiąc kolejne arcydzieło tego wybitnego pisarza. Już od pierwszych stron autor wplątuje czytelnika w gęsty labirynt emocji i napięcia, które narastają wraz z każdą przewróconą stroną. To niezwykła mieszanka finezji w narracji oraz głębokiego zakorzenienia fabuły sprawia, że lektura "Ptasznika" staje się nie tylko przyjemnością, lecz również fascynującą podróżą przez mroczne zakamarki ludzkiej psychiki.

 

Centralną postacią tej opowieści jest Heinrich Vogel, który po tragicznych wydarzeniach sprzed dwudziestu lat pozostaje niesiony przez przeciwności losu. Po otrzymaniu wiadomości o śmierci ojca w katastrofie śmigłowca oraz odkryciu makabrycznego znaleziska na brzegu rzeki, jego życie ponownie zostaje wywrócone do góry nogami. Naznaczony traumą, znów staje w obliczu kolejnych zagadek, których rozwikłanie może zmienić wszystko.

 

Współpracując z komisarz Iwoną Banach z Centralnego Biura Śledczego Policji, Vogel wyrusza w pełną napięcia podróż śladem tajemniczego życia swojego ojca. Ich śledztwo prowadzi przez gęste sieci intryg i zdrad, ukazując nie tylko przeszłość bohatera, ale również rzucając nowe światło na obecne wydarzenia. Losy Vogela splatają się z losami innych postaci, tworząc wielowątkowy portret ludzkiego cierpienia i nadziei.

 

Ale "Ptasznik" to nie tylko historia jednego człowieka. To wnikliwy portret społeczeństwa, w którym zło miesza się z dobrem, a tajemnice są głęboko zakorzenione w codzienności. Marek Stelar mistrzowsko konstruuje świat pełen niebezpieczeństw i nieoczekiwanych zwrotów akcji, trzymając czytelnika w napięciu do samego końca. Jego wyjątkowy talent polega nie tylko na kreowaniu dynamicznych postaci i poruszających fabuł, ale również na ukazywaniu głęboko ludzkich emocji i dylematów moralnych.

 

Podróżując przez strony "Ptasznika", czytelnik zanurza się w niezwykłą atmosferę tajemnicy i niepewności, odkrywając kolejne warstwy zawiłej historii. To nie tylko fascynująca opowieść kryminalna, ale także głęboka eksploracja ludzkiej psychiki i siły ludzkiego ducha. Czy Vogel odzyska spokój? Czy zmierzy się z własnymi demonami? Odpowiedzi na te pytania tkwią w sercu tej niezwykłej powieści, gotowe do odkrycia przez każdego czytelnika, który odważy się wkroczyć w świat "Ptasznika" Marka Stelara.

Saturday, 09 March 2024 18:45

Wszystkie Pionki Putina

Pani M.

  Kim są ludzie, którzy są pionkami Putina? Dlaczego go popierają, co kryje się za ich intencjami? Rosjanie zapletli na zachodzie Europy sporą sieć, łapiąc w nią ludzi z różnych grup społecznych: elity polityczne, biznesmenów, intelektualistów, a także ludzi młodych i zwykłych przestępców. Autor analizuje powiązania i mechanizmy, skupiając się na osobach uznanych do tej pory za nietykalne.
Przed sięgnięciem po tę książkę popełniłam ogromny błąd – nie zwróciłam uwagi na to, kto jest jej autorem. Przyznaję się, że poleciałam na tytuł, nawet nie wczytując się w opis. To nie było zbyt mądre z mojej strony. Autor książki jest posłem RP z ramienia partii PiS. I jego sympatie i antypatie polityczne bardzo mocno tutaj widać, co działa na niekorzyść tej publikacji.

 

Muszę jednak przyznać, że autor włożył sporo pracy w przygotowanie tej książki i tego mu odmówić nie mogę, wystarczy spojrzeć na znajdujący się na końcu wykaz przypisów. I nie są to informacje pochodzące z jednego źródła. Za to kieruję w stronę autora wyrazy uznania. Pokazuje on też niekonsekwencję działań, jeśli chodzi Rosję. Wspomina także Aleksieju Nawalnym, którego niedawno pożegnaliśmy. Te słowa dają do myślenia. Podobnie do myślenia daje to, co Kacper Płażyński napisał na temat polityki Węgier. To tylko garść wątków, na które warto zwrócić uwagę w trakcie lektury tej książki.

 

Kompletnie nie przemawia do mnie narracja autora. Byłam w stanie wyłuskać wśród niej ważne kwestie, o których powinno się głośno mówić. Przekonanie niektórych Rosjan o ich wyższości, o tym, że trzeba przywrócić państwo do dawnych granic, brak uznania niepodległości niektórych państw – to wszystko stanowi zagrożenie. Nie można o tym zapominać. Trzeba wyciągać lekcje z historii, a nie zakopywać ją gdzieś głęboko i puszczać pewne rzeczy w niepamięć. Tylko wolałabym, żeby to, o czym mówi Kacper Płażyński, opowiedział ktoś inny. I nie chodzi mi tutaj o moje polityczne sympatie czy antypatie. Decydując się na napisanie tego typu publikacji, autor powinien odłożyć swoje przekonania na bok. Skupić się na przedstawianiu faktów, pokazywaniu tego, co było, a nie dorzucać swoje wtrącenia i wbijać polityczne szpileczki, mówiąc o tym, że Holandia krytykowała rzekome łamanie praworządności w Polsce, a sama robi to i to. Nad tą tematyką powinna pochylić się bezstronna osoba, która weźmie pod lupę wszystkie zgrupowania, prześledzi ich działania i wyłoży kawę na ławę. Sięgając po tego typu książkę, nie chcę zapoznawać się z osobistymi przekonaniami autora, one mnie nie interesują. Chcę poznać fakty i móc sobie wyrobić własną opinię na ich temat, bez pokazywania, że jakiś kraj jest nie fajny, bo z Rosją się brata, a nas krytykuje, bo niby u nas się prawo łamie.

 

Przeczytanie tej książki było dla mnie nie lada wyzwaniem. Dała mi w pewnych kwestiach do myślenia, ale nie umiem jej polecić ze względu na to, jak w niektórych momentach wygląda narracja. Podejrzewam, że dla kogoś o skrajnie prawicowych poglądach to będzie znakomita publikacja, dla mnie nie jest. Liczy się dla mnie obiektywne podejście do sprawy, przedstawienie faktów i zachowanie komentarzy dla siebie. Ta książka może stanowić dobry punkt wyjścia dla kogoś, kto być może w przyszłości będzie chciał pochylić się nad tym tematem.

Ola1977

  Od ładnych paru lat seriale to teksty kultury, które czasem detronizują filmy fabularne. Pracują przy nich uznane nazwiska, bywają też trampoliną do oszałamiających karier. Platformy streamingowe umożliwiają nam oglądanie całych sezonów, nie musimy więc czekać tygodnia, by zobaczyć kolejny odcinek.

 

Na temat seriali powstało już parę książek, ale na ich tle w sposób szczególny wyróżnia się pozycja Magdy Kosińskiej-Król. Autorka skupiła się na serialach komediowych, nazywając je tytułowym antidotum na wszelkie smutki. W dodatku zadbała o tło historyczne – od krachu na Wall Street do początków XXI wieku – wskazując, że wydarzenia polityczne, wojny i niepokoje społeczne miały swój wkład w pojawienie się na małym ekranie komediowych perełek. Chociaż nie od małego ekranu wszystko się zaczęło, ponieważ pierwsze seriale komediowe pojawiły się jako audycje radiowe, słuchane w emocjach przez rzesze odbiorców. Autorka zabiera nas w podróż przez lata, wspomina seriale, których już nigdzie nie obejrzymy, bo zwyczajnie zagubiły z powodu nieidealnych nośników, wskazuje te najczęściej nagradzane (w 2012 roku, 60 lat po premierze, serial „Kocham Lucy” uznany został za sitcom wszech czasów), wspomina też o tych, które doczekały się polskich odpowiedników – „Miodowe lata” to przecież serial „Honeymooners” w naszym rodzimym wydaniu.

 

Dodatkowym smaczkiem tej książki jest przywoływanie faktów z biografii niektórych twórców – scenarzystów, reżyserów czy aktorów, bo sprawia to, że czytelnik jeszcze lepiej rozumie sens jakiegoś odcinka, a czasem nawet całego serialu. Z dużym zainteresowaniem przeczytałam rozdział na temat Chasa Addamsa, który od najmłodszych lat doprowadzał do szału wszystkich wokół, bo jego czarny humor wydawał się jeszcze czarniejszy. Nietrudno więc zrozumieć, że to on, a nie ktoś inny, wpadł na pomysł stworzenia serialu o rodzinie Addamsów.

 

Magda Kosińska-Król przywołuje wiele seriali, między innymi „Zdrówko”, „Złotka” czy „Frasiera” i o każdym czytałam z zainteresowaniem, ale nie ukrywam, że kilka wzbudziło moje szczególne emocje.

 

Przede wszystkim „M*A*S*H”, czyli mój ukochany serial o gromadzie lekarzy pracujących w mobilnym szpitalu na wojnie w Korei. Nagrywałam odcinki na kasety wideo i oglądałam je chyba setki razy. Wraz z moją mamą mówiłyśmy dialogami z serialu i do tej pory znamy go na wyrywki. Sokole Oko, Trapper, Gorące Wargi, Klinger, Radar – myślę że wielu czytelników zna tych bohaterów doskonale i uśmiecha się teraz na wspomnienie o nich. Ten serial to fenomen – tragikomiczny obraz wojny, w którym śmierć i cierpienie przełamywane są czarnym humorem, sztubackimi żartami i kreacjami postaci, które widzowie traktowali jak starych znajomych.

 

Z trochę innych powodów moją uwagę przyciągnęły dwa inne seriale. Najpierw „Świat według Bundych” – teraz trudno mi zrozumieć, jakim cudem dobrze bawiłam się przy tej opowieści o seksistowskim, nieokrzesanym Alu Bundym, który nie szanował żony i dzieci. A bawiłam się świetnie! Z kolei „The Cosby Show” dorobił się niesławnego epilogu… Lubiłam tę historię o afroamerykańskiej rodzinie, w której stateczny lekarz Cliff Huxtable i jego piękna, elegancka żona musieli stawić czoła perypetiom, które przydarzały się sporej gromadce ich dzieci. Po latach okazało się, że Bill Cosby w rzeczywistości nie był poczciwym człowiekiem, a wstrętnym typem wykorzystującym seksualnie kobiety. Trudno z tą wiedzą dobrze wspominać ten uroczy serial…

 

Nie mogło zabraknąć w owym zestawieniu „Przyjaciół”, których powtórki możemy teraz śledzić na różnych kanałach telewizyjnych. I niech oni będą tu zwieńczeniem mojej opowieści – bohaterowie seriali komediowych stają się dla widzów właśnie przyjaciółmi, bo przeżywamy ich problemy, śmiejemy się z nimi, kibicujemy im, często widzimy w nich siebie. I lubimy się z nimi spotykać.

 

Przeczytajcie „Antidotum”. Warto!

Saturday, 09 March 2024 12:10

Syndrom Ocalałej

Tomasz Niedziela

  Skusiłem się na tę książkę z dwóch dość błahych powodów: raz, że miałem ochotę na jakiś dobry kryminał, dwa, że okładka reklamowała ją jako „Najlepsza powieść kryminalna 2022 wg „The New York Times” i „Los Angeles Times”. Już teraz wiem, że gorszej rekomendacji być nie może. To naprawdę był według nich najlepszy kryminał roku?

 

Dopiero z wewnętrznej strony okładki dowiedziałem się, że autorka wspiera aktywnie lgbtqwerty, ale siłą rozpędu zacząłem czytać. Niby co kryminał miał mieć z tym wspólnego? Niestety mnóstwo. Tak nachalnej propagandy nie czytałem od czasów ustroju słusznie minionego. Tylu stereotypów nie zdarzyło mi się zobaczyć w jednym miejscu naraz.

 

Główna bohaterka to adwokatka, która jest kobietą po tranzycji z mężczyzny. I jak każda kobieta, ma kobiece dylematy. Martwi się na przykład tym, że kobiety cispłciowe mają się od niej lepiej, bo przecież wszystko mają podane na tacy. No i zacząłem szukać w czeluściach internetu co to wszystko znaczy. Otóż kobieta cispłciowa to w zasadzie po prostu kobieta, ale im więcej nowomowy, tym lepiej.

 

Nasza pani adwokat prowadzi sprawę innej kobiety transpłciowej. Coś nie zgadza się w dokumentach, bo istnieje zdjęcie pokazującą jej klientkę w wieku lat 5 jako dziewczynkę. I nasza pani adwokat zastanawia się, czy w owym czasie u 6 – letnich dzieci można było dokonywać zmiany płci. Poważnie, u sześcioletnich dzieci?!

 

Wokół pani mecenas mamy wspólnika Afroamerykanina, sędziego homoseksualistę, parę homoseksualistów, którzy jej pomagają, jeszcze jakieś panie lubiące się nawzajem (w tym jej transowa klientka) i oczywiście wszyscy są dobrzy, wszyscy stąpają po właściwej stronie mocy. Słowem raj na ziemi, gdyby nie to, że rodziny nie wszystko i nie wszystkich akceptują. Na przykład rodzina jej chłopaka nie chce w zasadzie jej znać, co jest powodem do stresu i zadumania nad niesprawiedliwością i kołtuństwem świata tego.

 

Teraz czas na czarne charaktery. Nie ma chyba wątpliwości, że to tylko i wyłącznie biali obleśni mężczyźni, którzy są pedofilami od urodzenia i do szpiku kości. Dodatkowo produkują pornografię i oszukują wszystkich dookoła lokując swoje zyski w rajach podatkowych.

 

Czyżby mało stereotypów?

 

Otóż nie, mamy jeszcze dzielną mścicielkę, która wprawdzie dokonuje czynów powszechnie uważanych za zabronione z morderstwem włącznie, no ale przecież dzięki niej prawda wychodzi na jaw! Same happy endy, że tam przy okazji jakiś niewinny facet zginął, to tylko mały wypadek przy pracy. Przecież się zdarza.

 

Teraz trochę o samej fabule i intrydze. Obawiam się, że w większości do bólu przewidywalna. Mało zaskoczeń, mało niespodzianek. Większość z góry będzie wiedzieć jak sprawa się zakończy. Więc i pod tym względem zero zaskoczeń. A to mogło w jakiś sposób ten kryminał podratować. Raz jeszcze zapytam: i to jest kryminał roku?

 

Długo się zastanawiałem czy recenzję tę umieścić również na swoim blogu. Ale tak i traktuję to jako ostrzeżenie. Ostrzeżenie przed tym, czy jest ta książka, a także przed oczywistością, którą niektórzy nie zauważają. Otóż wahadło zbyt mocno wychylone w jedną stronę wraca bardzo szybko i z wielkim impetem na stronę powrotną. Może przy okazji zmieść parę rzeczy i bieg paru spraw odwrócić. A zawsze przecież można by zachować zdrowy umiar we wszystkim. Coraz rzadziej jednak ten umiar jest obserwowany, co ze smutkiem zauważam.

Page 10 of 3405

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial