Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

sztukater

MarzenaD

  „Kiedy nic się nie udaje… Historie o wynalazcach, którzy się nie poddali” to propozycja ciekawej i mądrej lektury nie tylko skierowanej do młodszych czytelników. Choć codziennie korzystamy z wielu różnych przedmiotów, bez których nie wyobrażamy sobie życia, to jednak zazwyczaj nie zastanawiamy się nad ich początkiem. Warto podkreślić, że każdy przedmiot, nawet jeżeli wydaje się tak powszechny i banalny, to zazwyczaj wiąże się z wieloma fascynującymi historiami. A więc, jak one powstały? Jak doszło do tego, że zostały wynalezione, lub też co sprawiło, że każdy może z nich powszechnie korzystać? I aby zarówno ten starszy czytelnik, jak i ten młodszy zaspokoił swoją ciekawość, to należy udzielić takich odpowiedzi, które nie przytłoczą mnogością szczegółów, czy też nie zniechęcą do zgłębiania wiedzy poprzez użycie zbyt specjalistycznego i naukowego słownictwa. Dlatego, jeżeli w naszym otoczeniu mamy małych ciekawskich, lub też sami jesteśmy zainteresowani początkami np. odkurzacza lub opon samochodowych, to dobrym pomysłem jest sięgnięcie po tę książkę. Autorzy już od pierwszych stron zadbali o jej estetykę, wzbogacając tekst o liczne ilustracje, przedstawiające poszczególnych wynalazców i ich przełomowe wynalazki.

 

Co ważne, ze względu na to, że książka dedykowana jest dla czytelników od 6 roku życia, to również zadbano o równowagę między ilością tekstu a ilustracji, dzięki czemu oprócz najważniejszych informacji (przedstawionych również prostym i zrozumiałym językiem) mamy także ciekawostki, które mogą zachęcić odbiorców do własnych prób wynalezienia swojego dzieła. Omawiając jeszcze kwestie estetyczną książki, należy zwrócić uwagę na to, że niektóre informacje zostały przedstawione w formie komiksowej, dzięki czemu młodzi czytelnicy szybciej i łatwiej je sobie przyswoją. A co ważne – taki sposób świetnie oddziałuje na ich wyobraźnię!

 

Ponadto celem książki nie jest jedynie przybliżenie wiedzy o wielkich wynalazcach i ich dziełach, ale również wzmocnienie poczucia własnej wartości w przypadku, kiedy nic nie wychodzi, a każde podejmowane działanie kończy się klęską. Czasami tak bywa w życiu, że mimo dużych chęci, zapału i marzeń, to jednak nic nam się nie udaje. I mimo że każda próba może należeć do tych nieudanych, to warto na nią spojrzeć z całkowicie innej perspektywy – jako cenną lekcję na temat błędów, które należy wykluczyć przy podjęciu kolejnych działań. Człowiek uczy się na błędach i to dzięki nim może dostrzec i zrozumieć te aspekty, które są przeszkodą w osiągnięciu celu i wymagają wprowadzenia zmian. Tego typu literatura uczy wytrwałości w swoich działaniach, ponieważ na przykładzie wielu wielkich wynalazców i naukowców młody czytelnik wzmacnia w sobie poczucie sprawczości i wewnętrznej siły. Upadnę, ale się podniosę i dalej będę dążyć do celu, to jedno z haseł, które przyświecało wielkim myślicielom, których wynalazki okazały się przełomowymi i niezwykle ważnymi. Należy także zaznaczyć, że nie każda z tych osób miała wsparcie ze strony otoczenia i to także jest kolejna istotna kwestia, która może mieć wpływ na postrzeganie samego siebie przez odbiorców. Nie zawsze można liczyć na słowa otuchy, ale to poprzez wewnętrzną wiarę w swój pomysł i siły można dokonać wielkich rzeczy.

 

Zatem warto zachęcać czytelników, a szczególnie tych młodszych do sięgania po książki, które łączą ze sobą zarówno mądrość, dotyczącą ogólnej wiedzy, ale również taką życiową, pozytywnie oddziałującą na proces stawania się i określania własnej roli oraz miejsca w tym świecie.

Friday, 19 April 2024 10:59

Czerwone Koło

Ola1977

  Gdy myślimy o klasykach literatury kryminalnej, przed oczami stają nam na pewno Agatha Christie i jej sztandarowa para, czyli Herkules Poirot i panna Marple oraz Arthur Conan Doyle wraz z genialnym detektywem Sherlockiem Holmesem, któremu pomaga rozważny doktor Watson. Znajdą się i tacy, którzy do tego zestawu dorzucą Francuza Maurice’a Leblanca, twórcę postaci genialnego włamywacza Arsena Lupina. Niektórzy zresztą porównywali Leblanca do Doyle’a, ale większość krytyków uznawała zdecydowaną wyższość tego drugiego, a sam Doyle oburzał się na takie porównania. Po lekturze „Czerwonego koła” wcale mu się nie dziwię…

 

Powieści Leblanca powstawały podobno pod bardzo silnym wpływem takich geniuszy literackich jak Gustaw Flaubert czy Guy de Maupassant, co doceniali krytycy, ale co nie przełożyło się na sukcesy komercyjne. Fabuła powieści „Czerwone koło” (nie należy do cyklu z Arsenem Lupinem) oparta jest na amerykańskim filmie pod tym samym tytułem z 1915 r. Czyli – jest to książka będąca adaptacją filmu, a nie odwrotnie. Nie ukrywam, że podchodzę do takich tworów z dużą nieufnością, bo wolę odwrotną kolejność.

 

Jim Barden to przestępca, który działa pod wpływem tytułowego czerwonego koła. W losowych momentach, nagle, na dłoni pojawia mu się czerwone znamię w kształcie koła, które staje się impulsem do strasznych czynów. Kończy odsiadywać wyrok więzienia, który spożytkował na rozmyślania dotyczące tej swoistej klątwy. Ma syna, który wprawdzie zaskakująco nie posiada tego (dziedziczonego niby) znamienia, ale ciągnie go do rzezimieszków, więc niewiele trzeba, zdaniem ojca, by zboczył z drogi cnoty na manowce. Bardenowie znikają z powierzchni ziemi, ale nagle ujawnia się kolejna dłoń z krwistym znamieniem…

 

W powieści spotykamy też zacną damę, która wraz z córką niesie przestępcom dobre słowo i otuchę, młodego lekarza, który ma misję ratowania świata oraz policję, która – o dziwo – potrafi znaleźć się w dobrym miejscu o dobrej porze. Mamy tu więc elementy znane z powieści kryminalnych, mamy przestępcę, który myli tropy i wymyka się (do czasu) śledczym, ale – mimo to – nie uznaję „Czerwonego koła” za dobrą powieść.

 

Zwykle szukam w kryminałach emocji, historii trzymającej w napięciu, zawikłanego śledztwa albo chociaż bohaterów, którzy przykuwają uwagę. Tu nie znalazłam żadnego z tych elementów. Autorowi nie udało się mnie zainteresować, nie czułam potrzeby śledzenia wątłej intrygi i, nie ukrywam, gdyby nie obowiązki recenzentki, pewnie nawet nie skończyłabym tej książki.

 

Z czego to wynika? Mam wrażenie, że powieść Leblanca należy do tej kategorii, która zwyczajnie źle się starzeje. To nawet nie jest sympatyczna ramotka, to jest nudna ramota. Z żalem stwierdzam, że spora w tym zasługa wydawnictwa. Pierwszy raz spotkałam się z tak niechlujną redakcją, tak beztrosko potraktowanymi znakami interpunkcyjnymi, czy – na Boga – zapisem zagranicznych imion. Na okładce widnieje Jim Barden, ale w środku, za każdym razem, to imię zapisane jest jako, uwaga, Dżim. Na to nie da się patrzeć! To wydanie zostało oparte na wydaniu z 1927 roku, ale nie traktujmy tego jak usprawiedliwienia, bo wypadało nad nim redaktorsko popracować, a nie zapisać „tłumaczenie J.W.” (ktoś się wstydzi?) i „korekta: zespół” (to samo?). Płynie z tego jednak morał – należy jeszcze bardziej doceniać wydawnictwa, które do swoich obowiązków podchodzą rzetelnie. Myślę, że dam jeszcze szansę Maurice’owi Leblancowi, ale poszukam innych wydań jego książek, bo może okazać się, że nieszczęśnik stał się ofiarą nieudolnego tłumaczenia.

Friday, 19 April 2024 10:53

Wicked Beauty. Dark Olympus. Tom 3

Bookholiczka

  "Wicked Beauty. Dark Olympus. Tom 3" to kolejna odsłona współczesnej wersji greckiej mitologii pióra Katee Robert. Tym razem oś fabuły skupia się na walce bogów i herosów o względy pięknej Heleny Trojańskiej, a całość została ubrana w pełną intryg i seksu opowieść, w której kluczową rolę odgrywa pożądanie. Głównymi bohaterami "Wicked Beauty. Dark Olympus. Tom 3" są Achilles Kallis i Patrokles Fotos, których łączy nie tylko wieloletnia przyjaźń, ale też i płomienny romans. Światem wstrząsa wieść o śmierci Aresa, na którego miejsce poprzez krwawy turniej zostanie wybrany nowy bohater. Nagrodą jest nie tylko władza i uznanie, ale też ręka pięknej Heleny - wdowy po Aresie. Pomiędzy całą trójką wywiązuje się pełna namiętności, żądzy i seksu rywalizacja, od której zależy przyszłość bohaterów. Wziąć sprawy we własne ręce postanawia również sama zainteresowana, dlatego i ona staje do walki w morderczym turnieju.

 

"Wicked Beauty" to trzecia pozycja z serii "Dark Olympus" autorstwa Katee Robert. Podobnie jak w pozostałych częściach sagi ("Neon Gods", "Electric Idol", "Radiant Sin" oraz "Cruel Seduction"), również w "Wicked Beauty" kluczową rolę w całej historii odgrywa pragnienie i namiętność. Amerykańska autorka od lat jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci z kręgu powieści z pogranicza thrillera i romansu, a wariacja na temat mitu o Helenie Trojańskiej umacnia ją w światowej czołówce literatury erotycznej dla kobiet.

 

Każda z tych powieści opowiada o innych bohaterach, są ze sobą powiązane niuansami, ale to niezależne historie. Nie czytając dwóch poprzednich części mogłam, jak najbardziej poznać losy bohaterów w trzeciej części, a później cofnąć się do poprzednich dwóch.

 

Tak, jak bardzo nie przepadałam za mitologią grecką w szkole, tak czytając książki autorki jestem w nich zakochana. Połączenie tych dwóch światów mitologii i romansu przypadł mi bardzo do gustu. Tam jest dosłownie wszystko czego potrzebowałam podczas lektury. Choć tak bardzo "spicy" powieści nie czytam zbyt często twórczość Katee Robert ma coś w sobie co przyciąga czytelników. Może to fakt, że stworzyła swoich bohaterów, fabułę na czymś zupełnie innym co pozwala nam czytelnikom poznać zupełnie inne horyzonty.

 

„Owszem, widzieli mnie jako rozpieszczoną księżniczkę. Ale także jako ukrytą pod nią silną, bystrą kobietą. Patrokles traktował mnie, jakbym była cennym skarbem. Achilles przyjmował moją siłę za pewnik. Obaj uważali mnie za równą sobie. To było wspaniałe uczucie.”

 

"Wicked Beauty" to na pewno jest najmocniejszy erotyk, jaki miałam do tej pory okazję czytać. Tyle scen erotycznych i jeszcze tak opisanych już dawno nie czytałam. Nawet już nie pamiętam momentu, w którym byłam tak bardzo onieśmielona tym co robią bohaterowie. Autorka dobrze wie, jak zaskoczyć swoich czytelników. Jedno co mogę wam powiedzieć to, to iż powieść zostanie w mojej pamięci na bardzo długi czas.

 

Zdaje sobie sprawę, że nie każda osoba lubi czytać książki z takiego gatunku. Jednak polecam przeczytać "Wicked Beauty" i wyrobić sobie o niej własne zdanie.

Dominika Poroszewska

  Tytuł książki, „Jesteś oszustką. Syndrom, który cię niszczy”, niewątpliwie wskazuje na temat, który jest zarówno aktualny, jak i niezwykle istotny w kontekście dzisiejszego społeczeństwa. Autorce, Małgorzacie Mielcarek, udało się zgłębić zagadnienie syndromu oszustki w sposób, który przykuwa uwagę od pierwszych stron. Być może to efekt wprowadzenia, napisanego przez znaną dziennikarkę Karolinę Korwin-Piotrowską, które jest nie tylko poruszające, ale także bardzo osobiste. Już na wstępie odkrywamy, że książka nie tylko analizuje tytułowe zjawisko, ale również wnika w życiowe historie kobiet, które często kryją w sobie wewnętrzne lęki i niepewności, pomimo sukcesów, które osiągnęły.

 

Autorka skrupulatnie dokumentuje swoje badania, prezentując rozmowy z 15 kobietami, które odniosły sukces w różnych dziedzinach, ale wciąż zmagały się z wewnętrznymi blokadami i autoograniczeniami. Nie brakuje tutaj popularnych nazwisk: Otylia Jędrzejczak, Ania Wendzikowska, Joanna Przetakiewicz, Agnieszka Maciąg czy Katarzyna Kotula. Wszystkie kobiety zaproszone do rozmowy z autorką dzielą się swoją perspektywą na temat syndromu oszustki. Jedne z nich dostrzegają go w swoim życiu i starają się zgłębić jego źródła oraz skutki, natomiast wśród uczestniczek znajduje się również grupa kobiet, które nigdy nie miały do czynienia z tym zjawiskiem. Jest to szerokie ujęcie na całe zagadnienie, a wartością dodaną tej książki jest sposób, w jaki Mielcarek integruje swoje badania z przeglądem literatury naukowej i ekspertyzami, co nadaje treści wiarygodności.

 

Jednym z kluczowych aspektów poruszanych w książce jest wyłonienie źródeł syndromu oszustki, które sięgają głęboko w życiowe doświadczenia, wzorce rodzinne, edukację i oddziaływanie systemów społecznych. Autorka nie unika trudnych tematów, takich jak nierówności płacowe czy stereotypy płciowe, które nadal istnieją w społeczeństwie i mają istotny wpływ na psychikę i samopoczucie kobiet.

 

Interesującym elementem jest również refleksja nad zmieniającym się społecznym postrzeganiem ról płciowych i koniecznością przełamania szkodliwych stereotypów. Jednak książka skupia się głównie na perspektywie kobiet, co może stanowić pewne ograniczenie, biorąc pod uwagę, że syndrom oszustki może dotyczyć także mężczyzn.W tym kontekście ważne jest, aby kontynuować tę dyskusję i uwzględnić różnorodne doświadczenia płciowe. Istnieje potrzeba zgłębienia kwestii równouprawnienia w sposób bardziej kompleksowy, który uwzględniałby również perspektywę mężczyzn i innych grup społecznych.

 

„Jesteś oszustką. Syndrom, który cię niszczy” to ważny głos w dyskusji na temat syndromu oszustki i jego wpływu na życie zawodowe i osobiste kobiet. Jednak po lekturze tej pozycji długo zastanawiałam się, czy tytuł książki został odpowiednio dobrany. Owszem, książka porusza temat syndromu oszustki, wyjaśniając, jak często kobiety odczuwają niepewność i wątpliwości co do własnych kompetencji oraz poczucia przynależności w różnych sferach życia. Ten główny wątek (a przynajmniej powinien nim być) przepadł w obliczu krytyki, która skupia się na różnych aspektach, w tym na braku równouprawnienia płciowego czy ograniczeniach społecznych. Mimo że omówione aspekty są istotne i godne dyskusji, to jednak mogą odciągnąć uwagę od głównego problemu, którym jest syndrom oszustki. Tytuł sugeruje, że książka skoncentruje się głównie na omówieniu tego zjawiska oraz sposobach jego przezwyciężania. Jednakże liczne odniesienia do innych kwestii społecznych mogą sprawić, że czytelnik poczuje się zdezorientowany co do głównego celu książki.

 

Pomimo pewnych ograniczeń, takich jak wyłączne skupienie się na perspektywie kobiet, książka stanowi cenny wkład w badania i dyskusję nad równouprawnieniem i psychiką jednostki w kontekście społecznym. Książka skłania do refleksji nad istniejącymi nierównościami płciowymi oraz stereotypami społecznymi, które nadal są obecne w naszym społeczeństwie. Jest to ważna lektura nie tylko dla kobiet, ale również dla wszystkich tych, którzy dążą do budowania bardziej sprawiedliwego i równego społeczeństwa, w którym każdy ma szansę rozwijać się i osiągać sukces niezależnie od płci.

Thursday, 18 April 2024 11:59

Start A Fire. Runda Pierwsza

Dominika Poroszewska

  „Start a fire: Runda pierwsza” to powieść, która w pewnym momencie wywołała burzę na polskim Wattpadzie, zdobywając ogromną popularność. Wersja papierowa tej opowieści podbiła serca jeszcze szerszej publiczności, jednak czy jej treść w pełni zasłużyła na taki rozgłos?

 

Akcja książki skupia się na życiu prawie dorosłej Victorii Clark, uczennicy renomowanego liceum w małym miasteczku Culver City. Nastolatka wraz ze swoimi przyjaciółmi, Mią i Chrisem, tworzydobraną paczkę przyjaciół, będących dla siebie wsparciem w każdej sytuacji. Victoria mieszka ze swoim bratem bliźniakiem, z którym się nie dogaduje, oraz z matką, która zajmuje wysokie miejsca w hierarchii społecznej. Jednakże spokojne życie Victorii zostaje wywrócone do góry nogami, gdy przypadkowe spotkanie z tajemniczym Nathanielem Sheyem, zawodnikiem nielegalnych pojedynków bokserskich, prowadzi do serii nieoczekiwanych wydarzeń. Victoria szybko odkrywa, że świat, który dotychczas znała, nie jest tak idealny, jak się wydawało, i musi stawić czoło nowym wyzwaniom.

 

Fabuła książki prowadzi nas przez losy zagubionej nastolatki, która pomimo pozornie idealnego życia pogubiła się i czuje, że nie ma kontroli nad własnym życiem. Główny wątek stanowi jej relacja z tajemniczym Nathanielem, który sprowadza na nią kłopoty. Victoria została zdominowana zarówno przez niego, jak i swoją matkę, która pomimo pełnego zaufania do swoich dzieci, notorycznie podejmuje za nie decyzje, narzucając tym samym konkretną wizję świata oraz przyszłości. Tematyka ujęta w książce, związana z przemocą, marginalizacją społeczną i moralnością stwarza możliwość refleksji nad rzeczywistością społeczną i osobistymi wyborami bohaterów. Jednak autorce nie zawsze udaje się to zrównoważyć z głównym wątkiem fabularnym, jakim była relacja Victorii i Sheya.

 

Moim jednym z głównych zarzutów wobec książki jest nadmiar zbędnych opisów, które nie przyczyniają się do rozwoju fabuły, a jedynie wydłużają tekst bez potrzeby. Skrócenie tych opisów mogłoby znacząco poprawić dynamikę powieści, która czasami wydaje się ciągnąć w nieskończoność.Relacja między głównymi bohaterami, choć na początku „obiecująco” toksyczna, nie ewoluuje w żaden sposób, który mógłbyusatysfakcjonować czytelnika. Victoria, mimo że ma siedemnaście lat i jest prawie dorosła, zachowuje się często nieodpowiedzialnie, co ma swoje konsekwencje.Obecnie w książce opisy przemocy są niepokojące, biorąc pod uwagę, jak wiele młodych osób tę książkę przeczytało, pomimo widocznego na okładce książki ograniczenia wiekowego 18+.

 

Styl pisania autorki w „Start a fire. Runda pierwsza”jest przeciętny, czasami nieco rozwlekły, zapełniony licznymi opisami i rozważaniami, które nie zawsze dodają istotnej treści do fabuły. Te opisy prowadzą do utraty tempa narracji, a nadmiar obecnych w książce rozważań rozprasza uwagę i sprawia, że trudno jest skupić się na jej głównym wątku. Pomimo tego, że opisy służą kreowaniu atmosfery i oddania emocji bohaterów, ich nadmiar jest męczący i zniechęca do dalszego czytania.

 

„Start a fire. Runda pierwsza”będąca debiutem autorki to kontrowersyjna powieść, która powinna interesować jedynie dorosłych czytelników, jednakże jej popularność wśród młodszych osób, które zachwycają się nią, na różnych portalach społecznościowych jest niepokojąca. Ta książka ma pewne zalety, takie jak mroczny klimat i różnorodność postaciz różnych grup społeczny, jednak pozostawia wiele do życzenia pod względem treści i przekazu. Ostatecznie, czytelnikom poszukującym lektury z mrocznymi wątkami mogą spodobać się niektóre elementy tej powieści, jednakże warto zachować ostrożność i mieć świadomość jej kontrowersyjnego tonu.

Thursday, 18 April 2024 11:54

Zablokuj, Skasuj, Idź Dalej

Dominika Poroszewska

  „Zablokuj, skasuj, idź dalej” to książka, która od pierwszych stron stara się poruszyć najgłębsze emocje czytelników.LalalaLetMeExplain, znana z popularnego profilu na Instagramie, dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z toksycznymi związkami, ale przede wszystkim oferuje konkretne porady dotyczące unikania pułapek randkowego życia.Już na początku autorka uderza w czytelników swoją szczerością, opowiadając o własnych błędach i krzywdach, jakie poniosła w relacjach z nieodpowiednimi partnerami. Jej bezpośredniość może być początkowo szokująca, ale szybko przemienia się w ciepłą bliskość, podobną do rozmowy z najlepszą przyjaciółką. To właśnie ta bliskość sprawia, że każda czytelnik poczuje się zrozumiany i wspierany w procesie odkrywania własnej wartości.

 

Książka wizualnie przyciąga uwagę, a różowy kolor okładki i sugestywne detale nadają jej niezwykłej energii. Choć mogłoby się wydawać, że taka kolorystyka może odstraszać, to w przypadku tej książki stanowi ona swego rodzaju manifest pewności siebie i determinacji – nie tylko okładka przyciąga oko, książka wewnątrz jest równie barwna, a wszelkie zawarte w niej graficzne wyróżniki mają na celu uwypuklić ważność danych komunikatów – „Ten człowiek może ci kiedyś odebrać życie. Naprawdę”; „Narcyz nie lubi, gdy się go krytykuje, jednak sam hojnie szafuje krytyką”. Dzięki tym elementom czytanie było prawdziwą wizualną przyjemnością.

 

Treść książki nie zawodzi – autorka, 35-letnia Layla stale podkreśla, że nie warto tolerować „krzywych akcji” w związku – przemocy, chamstwa, złego traktowania psychicznego. Książka przekazuje bardzo istotne przesłanie, które warto, aby dotarło do każdej kobiety (mężczyzn również), nieważne w jakim wieku. LalalaLetMeExplain nie tylko identyfikuje problemy związane z toksycznymi relacjami, ale również oferuje konkretne strategie ich unikania i przezwyciężania. Jej język jest do bólu szczery i cięty, ale przy tym pełen humoru i empatii, co sprawia, że trudne tematy stają się łatwiejsze do przyswojenia i można się niekiedy zaśmiać w głos podczas lektury. Dodatkowo należy jak najbardziej pochwalić autorkę za sumienność przedstawiania badań, na których opiera swoje rady. Jej własne doświadczeniedodaje dodatkowo książce autentyczność i wiarygodność.

 

Autorka nie pozostawia czytelników bezradnych wobec trudności, ale proponuje praktyczne kroki, które mogą pomóc im w budowaniu zdrowszych relacji. Ta praktyczna wartość sprawia, że książka staje się niezwykle użytecznym narzędziem dla każdej osoby, która chce zrozumieć swoje relacje i poprawić swoje życie emocjonalne.Chociaż książka jest adresowana głównie do kobiet, jej przesłanie przekracza tę granicę i dotyczy wszystkich osób pragnących lepszego zrozumienia siebie i swoich relacji. Pomimo że okładka i niektóre wątki mogą sugerować, że jest to poradnik wyłącznie dla kobiet, warto zauważyć, że jej przesłanie o uniwersalnym znaczeniu może docierać do każdego czytelnika, niezależnie od płci czy wieku.LalalaLetMeExplain udanie osiąga balans między powagą tematu toksycznych relacji a lekkością lektury. Czytelniczki i czytelnicymogą utożsamiać się z jej historią i w pełni zaufać przekazywanym informacjom, wiedząc, że są one oparte na rzeczywistych doświadczeniach i solidnych badaniach.

 

„Zablokuj, skasuj, idź dalej” to książka nie tylko dla młodych kobiet, ale dla wszystkich, które pragną zrozumieć siebie i swoje relacje. To nie tylko poradnik, ale także przyjaciółka i mentorka, gotowa pomóc w każdym kroku na drodze do zdrowych i szczęśliwych związków. Polecam ją z całego serca wszystkim, każda osoba, niezależnie od płci czy wieku, może znaleźć w niej cenne wskazówki i inspiracje.

Thursday, 18 April 2024 11:48

Miłość I Rękawice Bokserskie

Anna Sosińska

  Książka „Miłość i rękawice bokserskie” Ewy Pruchnik to już kolejna z powieści tej autorki.Kiedy tak myślę, co powinnam o niej napisać, to jako pierwsze przychodzi mi do głowy tylko jedno bezradne słowo ”nie wiem”. Zaraz po nim pojawia się strumień słów: piękna, wzruszająca, fascynująca, powalająca swoimi barwnymi opisami, pełna emocji historia. Historia o miłości pięknej, bolesnej, dającej nadzieję. O miłości na śmierć i życie. Dla mnie była to powieść trudna emocjonalnie, dająca do myślenia, wywołująca łzy w oczach i pełne skupienia powroty do niektórych fragmentów.

 

„Miłość i rękawice bokserskie” to powieść obyczajowa o młodzieńczym zauroczeniu i straconych zrządzeniem losu latach, której wydarzenia dzieją się głównie w początkach lat 70 XX wieku. Tajemnice i domysły, rozpacz i nadzieja, radości i smutek – te wszystkie emocje możemy znaleźć na kartach powieści, któranapisana jest z perspektywy bohatera pierwszoplanowego, w tym przypadku dwunastoletniej Róży. Róża z właściwą dzieciom naiwnością ale również spostrzegawczością opowiada nam pewien etap w życiu, kiedy jej mama jest bardzo ciężko chora, a na horyzoncie pojawia się mężczyzna, który nie wiadomo czemu i w jaki sposób, nagle wsiąka w świat Róży.

 

Dziewczynka od urodzenia mieszka z ukochaną mamą. Może to choroba matki, brak ojca i trudne doświadczenia sprawiają, że dziewczynka od zawsze potrafi sobie dać radę. Jest żywiołowa, spontaniczna, zadziorna, waleczna, zaradna, gotowa zawsze stanąć w obronie szykanowanego przez szkolnych łobuzów Waldka, z którym przyjaźni się od pierwszej klasy. Waldek jest spokojnym, oczytanym i inteligentnym chłopcem. Z powodu swojego niemieckiego nazwiska i emigracji ojca do Niemiec jest odrzucany przez rówieśników. Wspólny język znajduje tylko z Różą.

 

Róża ma wielką pasję i jest nią boks, sport męski i brutalny. To w nim dziewczynka odnajduje spokój. Pewnego dnia przez przypadek podgląda mężczyznę, który trenuje boks w robotniczym baraku. Postanawia poprosić go o lekcje. Nie wie wówczas, że obecność Boksera, szorstkiego, potężnie zbudowanego, naznaczonego ciężkim życiem mężczyzny, wpłynie nie tylko na jej życie, ale również na życie ciężko chorej matki. Róża, nieakceptowana przez dziadków, rodziców ukochanej mamy, nawiązuje niezwykłą więź z Bokserem.

 

Książka porusza problem miłości, która niejedno ma imię – jest tu miłość między kobietą i mężczyzną, miłość córki do matki, pierwsza młodzieńcza miłość, która rodzi się z przyjaźni. Mamy tu przewrotny los, który splata bratnie dusze tylko po to, by niespodziewanie brutalnie je rozerwać.

 

Życie naznaczone cierpieniem, stratą, samotnością, zagubieniem, trudnymi wyborami ukształtowało dziewczynkę, a potem młodą kobietę, na silną i pewną siebie. To życie smutne, ale mimo wszystko przepełnione miłością i nadzieją na lepsze. Bo życie kształtuje przede wszystkim miłość i pamięć o bliskich - dobre, radosne wspomnienia.

 

Powieść jest pięknie napisana. Autorka bardzo wiarygodnie oddaje klimat lat, w których rozgrywa się akcja. Jej postacie są wyraziste, bardzo dobrze wykreowane, a sposób w jaki wyrażają swoje emocje oraz postrzegają świat, jest niezwykle realistyczny i wyrazisty.

 

Dawno, a może jeszcze nigdy, nie czytałam tak fascynująco, pięknie, wzruszająco skonstruowanej historii.

 

„Miłość i rękawice bokserskie” to pełna wzruszeń, ciepła i czułości powieść o tym, że ludzie, którzy są sobie pisani, zawsze się odnajdą – bez względu na czas, odległość oraz przeciwności losu.

 

To jest pierwsza powieść Ewy Pruchnik, którą przeczytałam, ale wiem już, że nie ostatnia. Piękny język, piękna historia. Czytałam z zapartym tchem jednocześnie nie mogąc doczekać się końca i pragnąc by nie nastąpił zbyt szybko.

 

Polecam tę powieść z czystym sercem dając jej bardzo mocną 6.

Sosnowa Igiełka

  Po książkę Anny H. Niemczynow pt. „Słowa wdzięczności” sięgnęłam z myślą, że jest to kolejna powieść w dorobku autorki. Pojawia się bowiem jako literatura obyczajowa w wielu księgarniach. Jakim zaskoczeniem było więc dla mnie to, że publikacja stanowi coś w rodzaju dziennika, notatnika dotyczącego… wdzięczności. Znana i lubiana autorka obyczajówek tym razem zaprasza do wspólnej literackiej podróży w poszukiwaniu umiejętności wyrażania wdzięczności, w poszukiwaniu optymizmu i dobrych ludzi na naszej drodze. Książka „Słowa wdzięczności” to wznowienie „odrestaurowanej” wersji tytułu „Sto dni wdzięczności”. Zdecydowanie warto mieć w swojej biblioteczce tę pozycję, bo okazywanie wdzięczności i samo jej odczuwanie to prawdziwa sztuka, o której często zapominamy. Już sama dedykacja przyciąga uwagę czytelnika i zachęca do lektury. Któż bowiem nie chciałby oddać części swoich domowych i służbowych zadań w zamian za spełnienie marzeń, ręka w górę?

 

W swojej publikacji Anna H. Niemczynow w pewien sposób rozwija rozważania bliskie filozofii E. Fromma na temat tego, co jest w życiu najważniejsze: mieć, czy być. Dodaje do tego bycia- „bycie wdzięcznym”. Za co? Właściwie za wszystko: za to, co się ma, kim się jest, gdzie się jest. Zwracając się bezpośrednio do odbiorców, pyta, czy potrafimy dziękować. Czy potrafimy wyłuskać z codzienności dobre, pozytywne chwile i radować się z nich całym sercem.

 

Autorka kieruje się zasadami dobrowolności i dowolności. Nie narzuca czytelnikowi sztywnych schematów i regulaminów, które mają ustawić życie do pionu. Czytaj i notuj według własnego uznania. Możesz być spokojny- ta książka się Tobą zaopiekuje. Przemyśl, wyraź swoje emocje według tego, co czujesz i jak ci podpowiada serce. Wszystko jest dobrowolne, a Ty dostajesz wskazówki: jak możesz wyrazić, określić swoją wdzięczność i gdzie, w czym możesz jej szukać. W miarę zagłębiania się w lekturze, okazuje się, że jest naprawdę mnóstwo rzeczy, za które możemy dziękować, choć w ogóle nie przychodzi to nam do głowy. Na przykład za trudne chwile, z których wyciągnęliśmy prawdziwą lekcję życia. Słowa Anny H. Niemczynow to nie jest coaching, ale dzielenie się własnym doświadczeniem, w którym znajdziemy i samotne rodzicielstwo, i emigrację, i bolesne rozstanie. Kobieta po przejściach opowiada o swojej autentycznej praktyce wdzięczności innym kobietom i to jest naprawdę piękne. I bardzo potrzebne w tych trudnych pod względem emocjonalnym czasach.

 

Książka „Słowa wdzięczności” jest trochę jak operacja na otwartym sercu- sięga do najgłębszych, najbardziej emocjonalnych, najbardziej osobistych zakątków i leczy. Filozofia wdzięczności przekazywana przez autorkę skłania do pozostania na dłużej w rozważaniach i gdzieś tam drąży, chodzi po głowie przez dłuższy czas, nawet po zakończeniu lektury. Na to jednak trzeba sobie pozwolić, dopuszczając do głosu wszystkie kłębiące się w głowie myśli, uwalniając je niczym stado dzikich ptaków z klatki. Trzeba pozwolić na odkrywanie własnych sekretów i głęboko skrywanych, zepchniętych do podświadomości tajemnic. Bo myśląc o wdzięczności, musimy też myśleć o sobie w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a na to przecież tak często brakuje czasu. Nie możemy dać się usprawiedliwianiu i szukaniu wymówek, że nie mamy kompletnie z czego się cieszyć, a wyrażanie wdzięczności to strata czasu- co to, to nie.

 

Praktykując wdzięczność, pragnę napisać słowa podziękowania autorce za jej autentyczne słowa i inspirację, a wydawcy za piękne przygotowanie publikacji do druku. Duża czcionka, szeroka interlinia oraz miejsce na indywidualne notatki ozdobione kwietnym wzorem niczym niegdysiejsza papeteria to najwspanialszy prezent jaki może otrzymać czytelnik.

Thursday, 18 April 2024 11:33

Camus

Ola1977

   Najbardziej znaną powieść Alberta Camusa, czyli „Dżumę”, poznałam w wydaniu, które oprócz niej zawierało „Obcego” i „Upadek”. Przeczytałam te trzy utwory za jednym zamachem i zakochałam się w autorze od razu. Egzystencjalne rozważania, smutek, uniwersalny przekaz - wszystko do mnie przemówiło. Cieszę się, że „Dżuma” jest lekturą szkolną, bo mądrze opowiada o kondycji ludzkiej i, co najważniejsze, dociera do młodych ludzi. Gdy usłyszałam o tym, że ukazała się biografia Camusa, od razu postanowiłam ją przeczytać, bo poza garścią najważniejszych informacji, niewiele tak naprawdę wiedziałam o autorze.

 

Virgil Tănase bez zbędnych fajerwerków prowadzi nas przez niespełna 47 lat życia Camusa. Szczegółowo kreśli dzieciństwo, w którym bieda z nędzą, brak ojca (zginął na początku I wojny, gdy Albert miał niecały rok), ale wielka miłość matki i babki. Z biedą pisarz borykał się w sumie przez całe życie. Co chwilę biograf pisze o problemach z opłacaniem rachunków, z widmem głodu, z chwytaniem różnych prac, by jakoś odbić się od dna. Nawet pierwsze małżeństwo Camusa, z niezbyt piękną morfinistką Simone Hié, która w dodatku miała bardzo swobodny stosunek do wierności, zostało zawarte w dużej mierze dlatego, że wybranka miała spory majątek. W tym przypadku jednak rację ma przysłowie, że pieniądze szczęścia nie dają, gdyż małżeństwo nie trwało zbyt długo.

 

Co na pewno ukształtowało Camusa? Szczęśliwe dzieciństwo i właśnie bieda, którą zauważył, gdy poszedł do szkoły i okazało się, że odstaje od innych. To go najpierw zdołowało, później zahartowało. Udawał twardego i takim się stał. Trochę zapewne pomogła mu aparycja – podobny do Humphreya Bogarta, nosił się jak słynny aktor, a to skutkowało wieloma późniejszymi podbojami sercowymi. Trzecim czynnikiem, który sprawił, że Camus był tym, kim był, okazała się choroba. W grudniu 1930 roku zaczął pluć krwią. Diagnoza była dla 17-latka jak wyrok: gruźlica. Od tego momentu zaczęły się pielgrzymki po lekarzach, uciążliwe kuracje, lepsze i gorsze momenty. Choroba męczyła pisarza, nie pozwoliła mu na udział w wojnie, chociaż Camus aż rwał się na front…

 

Biografia odsłania przed nami kolejne karty: romans z komunizmem i romanse z wieloma kobietami – żadne nie były do końca satysfakcjonujące. Kursowanie między Algierią a Francją. Ślub z Francine Faure i wspólne lata, które dały im bliźnięta i liczne załamania nerwowe. Camus kolekcjonował kolejne kobiety, pisał kolejne utwory, współpracował z teatrami, był recenzentem, ale chyba cały czas mógłby nucić pod nosem „I can’t get no satisfaction”. Nie znosił Oranu („dziki, płonący labirynt”), a uczynił go jednym z najsłynniejszych miast w literaturze. Nad „Dżumą” pracował latami i myślał o niej – „porażka będzie zupełna i nauczy mnie pokory”, a gdy okazało się, że sprzedaje się świetnie, Camus nie zmienił o niej zdania.

 

Choroba go zżerała. Palił dużo. Kobiety to były jego „leki przeciwlękowe”, ale nawet zwiększenie dawki niewiele dało. Nobel cieszył, ale też bez przesady. Finał smutny i banalny, w roztrzaskanym samochodzie, którym Camus w ogóle nie miał jechać…

 

Virgil Tănase wykonał mrówczą pracę. Dbał o każdy szczegół, skorzystał z wielu źródeł. To siła tej biografii, ale – paradoksalnie – także jej mały minus. Czytelnik tonie w faktach, które podane są rzetelnie i bez emocji. Zabrakło mi jakichś anegdot, może więcej smaczków w rodzaju tego, że Camus zabiegał bardzo (ale bezskutecznie) o wydanie we Francji „Innego świata” Grudzińskiego. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z bardzo rzetelną pozycją, która jest lekturą obowiązkową dla każdego miłośnika twórczości Alberta Camusa.

Thursday, 18 April 2024 11:21

Legendy X-Men: Jim Lee

Uleczkaa38

  Wybitny, legendarny komiksowy twórca w osobie Jima Lee oraz równie wielka komiksowa seria „X-Men” - to właśnie to połączenie talentu z fantastyczną opowieścią składa się na znakomity album pt. „Legendy X-men: Jim Lee”, którym to możemy się cieszyć od niedawna w naszym kraju za sprawą Wydawnictwa Mucha Comics. I z pewnością nie muszę nikogo przekonywać o tym, że mamy tym samym tu do czynienia z rzeczą znakomitą pod każdym względem. Zapraszam was do poznania recenzji tej pozycji.

 

 W niniejszym albumie znajdziemy najważniejsze i najlepsze historie z Uniwersum X-Mena, sygnowane nazwiskiem Jima Lee - przede wszystkim w roli ilustratora, ale też i scenarzysty. Historie, które przyniosły czytelnikom nie tylko wiele frajdy, przyjemności i radości, ale które też - zwłaszcza pod kątem kreski, zmieniły postrzeganie tej sztuki na przełomie lat 80-tych i 90-tych, stając się do dnia dzisiejszego niedoścignionym wzorcem. I już sam ten fakt czyni ten album pozycją wyjątkową i konieczną w poznaniu.

 

 Przechodząc do fabuły tych opowieści, to dzieje się w niej, od dzieje. Ot, wystarczy wspomnieć chociażby o nowym zagrożeniu dla Magneto i jego drużyny, które wiąże się z pewnym wielkim sekretem zagrażającym tyleż Mutantom, co i całej Ziemi...; kolejno o walce Wolverina z jego niepamięcią, w której to kluczową, ale też i pod wieloma względami zaskakującą rolę odegra Omega Red...; dalej o niezwykle ciekawej podróży w czasie Bishopa, której konsekwencje okażą się dramatyczne tyleż dla niego, co i przede wszystkim dla Gambita...; czy też choćby o naprawdę interesujących losach Ghost Ridera, który stanie się atakiem pasożyta, zmieniającego go na zawsze... 

 

 Oczywiście powyższy zarys fabuły dotyka sobą tylko kilku z ogromu wątków, zdarzeń i scen, które jednak łączy jedna, wspólna rzecz - jakość. To jakość scenariusza, gdzie zawsze jest klimatycznie, logicznie i tajemniczo do każdego z finałów danej historii. To również jakość spojrzenia na tych wszystkich bohaterów, którzy w tym przypadku są dokładnie tacy, jacy byli na początku ukazywania ich przygód, czyli nie wypaczeni przyszłością oraz nie przerysowani ambicją kolejnych twórców, co czasami miało i wciąż ma miejsce. Wreszcie owa jakość dotyczy klasyki spojrzenia na to Uniwersum, gdzie mamy piękne odwołania do dawnych zeszytów i do kwintesencji tej serii, gdzie liczyła się przygoda, akcja i emocje, a dopiero potem psychologiczne portrety. 

 

 Naturalnie największe emocje - choćby z uwagi na samym tytuł albumu, budzą w nas zawarte tu ilustracje. To talent, kunszt i lekkość nieco surowej kreski Jima Lee, który rysuje pięknie, ciekawie, niezwykle wyraziście i zarazem bardzo charakterystycznie chociażby w tym, jak mocno złożone i szczegółowe są tee jego prace. I oczywiście kolory - mocne, przełamujące plan, czasami wręcz nienaturalne w łączeniu z zawsze obecną bielą, ale przez to naprawdę fascynujące. Jednocześnie mamy tu także prace Rona Wagnera - nieco inne, ale równie udane.

 

 Wielu krytyków odnosi się do tych opowieści w tym tonie, że są one przeznaczone główne dla wiernych fanów serii, najczęściej osób już nieco starszych, które chcą sobie przypomnieć jej najlepsze lata - właśnie z udziałem Jima Lee. I oczywiście jest w tym wiele racji..., ale dla mnie album ten stanowi przede wszystkim idealną ofertę właśnie dla młodszych pokoleń czytelników komiksów, którzy za jego sprawą odkryją nie tylko twórczość Jima, ale przekonają się także o tym, jak wiele do zaoferowania ma marvelowski komiks właśnie sprzed kilku dekad, gdzie to jeszcze tak bardzo nie liczyła się spektakularność, ale właśnie jakość. 

 

 Spotkanie z tym albumem, to spotkanie z 340 porywającymi stronami, które wypełnia akcja, przygoda, humor i przepięknie ukazana walka..., ale też i pokaźna liczba dodatków, gdzie możemy podziwiać w jeszcze większym stopniu rysowniczy talent i kunszt Jima Lee. I to przekłada się naturalnie na naszą wielką przyjemność, niezwykłą frajdę i przekonanie, że mamy przed sobą jeden z najlepszych albumów o X-Menach, jakie dotąd powstały. I słowa te nie są wcale przesadą, gdyż wystarczy tylko popatrzeć na te kadry i wczytać się w te dialogi, by wiedzieć, że tak po prostu jest. 

 

  Słowem podsumowania – komiks pt. „Legendy X-men: Jim Lee”, to rzecz wielka, w jakiejś mierze być może nawet kultowa, wspaniała pod względem scenariusza, ilustracji i emocji. Każda z tych historii jest interesującą, klimatyczną i dającą sobą wszystko to, co najlepsze w tym komiksowym świecie i w tej serii. I chyba można też powiedzieć, że dziś już tak dobrych rzeczy się nie robi, co też niechaj będzie kolejnym z argumentów za tym, by sięgnąć po ten tytuł. Ze swej strony gorąco was do tego zachęcam i polecam – naprawdę warto.

Page 2 of 3422

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial