Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

sztukater

Thursday, 28 March 2024 12:05

Wolverine. Świt X.

Uleczkaa38

  WOLVERINE - to legendarna postać z komiksowych opowieści Marvela, którą znamy, cenimy, uwielbiamy. I gdy mogłoby się już wydawać, że należałoby dać jej spokojną emeryturę..., to wówczas do akcji wkracza Benajmin Percy ze swoją znakomitą, porywającą i zarazem zaskakującą opowieścią pt. „Wolverine. Świt X”, która przekonuje nas w piękny sposób o tym, że tytułowy mutant ma wciąż wiele do zaoferowania. Zapraszam was do poznania recenzji niniejszego albumu.

 

 Wolverine spędza spokojny czas na wyspie Krakoa, będącym domem dla jemu podobnych mutantów. Oto jednak tę piękną codzienność burzy działalność tajemniczej grupy przestępczej, która kradnie i następnie zamienia lecznicze kwiaty z wyspy w śmiertelny narkotyk. Wolverine - wraz z grupą wiernych towarzyszy, wyruszy zatem w świat celem ukarania producentów narkotyków. Niespodziewanie znajdzie on wsparcie w osobie pewnego doświadczonego policjanta, któremu zależy być może jeszcze bardziej na tym, by dorwać złodziei. Jednak na tym problemy Logana się nie skończą, gdyż ktoś jest gotów zrobić wszystko, by zdobyć jego krew...

 

 Jak już wspomniałam na wstępie, Benajmin Percy niejako daje nowe „życie” tytułowemu bohaterowi, kierując go nie tylko kolejny raz ku wielkiej przygodzie, walce i konfrontacji z największym zagrożeniem dla mutantów, ale też i ukazując nam czytelnikom osobę Wolverina z nieco innej, w mej ocenie nieznanej dotąd strony. I to też sprawia, że mamy tu do czynienia z dobrym, intrygującym, zaskakującym komiksem, który usatysfakcjonuje każdego miłośnika tej serii. 

 

 Fabułę albumu znaczy główna historia związana z kwiatami z Krakoi i haniebnym procederem czynienia z nich narkotyku, co zagraża nie tylko reputacji mieszkańców wyspy, ale też i ich istnieniu. I mamy tu dalekie podróże, efektownie ukazaną walkę, spotkania z sojusznikami i przeciwnikami, którzy okazują się być naprawdę niebezpieczni. Są tu jednak i inne ciekawe wątki, by wspomnieć o piękne przedstawionej działalności Nocnej Straży, których to spotka Logan podczas podróży do Paryża..., czy też o nie mniej ekscytującej kwestii istnienia Zakonu X - uznającego mutantów na nowych bogów. Mamy tu zawrotne tempo akcji, cofanie się w chronologii wydarzeń, kryminalne akcenty i wiele dramatycznych scen, czyli dokładnie wszystko to, czego tylko moglibyśmy oczekiwać od tego komiksu.

 

 Każdy autor, która sięga w swej pracy do osoby Wolverina, przedstawia ją nam w nieco odmienny sposób. Tym razem Benajmin Percy stawia na w mej ocenie idealne połączenie bezlitosnej maszyny do zabijania wrogów z rozsądnym, wielce już doświadczonym i nieco zmęczonym życiem, człowiekiem. Bo z jednej strony widzimy Logana jako potężnego mutanta, ale z drugiej też i tę jego bardziej ludzką naturę, która każe mu współczuć innym, dbać o bliskich, walczyć ze złem w imię tych, którzy nie mogą tego sami zrobić. I mnie osobiście bardzo podoba się ta wizja tej postaci.

 

 Oczywiście nie sposób nie docenić fascynującej wizji tej całej, komiksowej rzeczywistości, gdzie mamy iście magiczną wyspę Krakoa, ale też i cały wielki świat - na czele z Paryżem. To zresztą nie tylko lokacje i ich obraz, ale też pięknie ukazane miejsce mutantów w tym świecie, gdzie z jednej strony spotyka ich zło, niechęć ludzi i krzywda..., ale z drugiej też i fanatyczne uwielbienie, co wcale nie jest takim dobrym, jakby mogło się wydawać. Najistotniejszym wydaje się to, że wierzymy w tę komiksową rzeczywistość, która jawi się bardzo realnie i logicznie.

 

 Co do ilustracji, to jest dobrze, bardzo efektownie na polu mocnej, wyrazistej i zarazem malowniczej kreski. Do tego trzeba docenić tu dbałość o każdy detal i szczegół, bardzo ciekawe kadrowanie, znakomite oddawanie dynamiki w scenach walki oraz rozmach, gdy spoglądamy na kolejne z lokacji. Całości dzieła dopełniają mocne, niezwykle żywe, idealnie dobrane kolory, które oczarowują nas od pierwszego spojrzenia. I tu po prostu trzeba docenić pracę autorów tych ilustracji, którymi są Adam Kubert i Viktor Bogdanović.

 

 To bardzo dobry komiks, który intryguje fabułą, który trzyma w napięciu do samego końca, jak i który zachwyca nas tyleż na polu dialogów, co i pięknych rysunków. W mej ocenie opowieść ta daje nam coś nowego, innego, w jakiejś mierze świeżego w kontekście spojrzenia na Wolverine'a i jego życia, a to już samo w sobie jest czymś wspaniałym. I dlatego też naturalnym jest to, że bawimy się przy tej lekturze świetnie, czerpiąc z tego czytelniczego spotkania wielką frajdę i nie mniejszą przyjemność.

 

 Słowem podsumowania – komiksowy album „Wolverine. Świt X”, to rzecz udana pod każdym względem, niezwykle ekscytująca w jej poznawaniu oraz zaskakująca tym, jak wiele dobrego i ciekawego ma sobą do zaoferowania. I dlatego też gorąco zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – polecam.

Aneta Sawicka

  Określanie czasu wydarzeń to ważny element naszego języka. Jednak to, co dla nas dorosłych proste i oczywiste, dla dzieci jest dość złożone i problematyczne. Na co dzień oczywiście nikt z nas nie zajmuje się tą tematyką- nasze dzieci stopniowo uczą się mówić, my zaś nie analizujemy tego, w jaki sposób się to dokonuje. Nie rozkładamy na czynniki pierwsze każdego wyrażenia i nie zajmujemy się śledzeniem tego w jaki sposób kształtuje się mowa. Jest to natomiast przedmiot rozważań badaczy z dziedziny psychologii, logopedii, językoznawstwa, a także nauki zwanej psycholingwistyką. Szczegółowe omówienie tego tematu zostało przedstawione w książce Magdaleny Kochańskiej "Pojęcie czasu i jego wyrażanie w języku dziecka". Publikacja ta ukazała się nakładem wydawnictwa Impuls. Jest to bardzo dokładna analiza danych empirycznych uzyskanych przez autorkę w czasie badań prowadzonych przez prawie 10 lat. Były to badania unikatowe w skali kraju, a udział w nich wzięła bardzo duża liczba dzieci. Tym samym autorka przyczyniła się do zwiększenia wiedzy na temat rozwoju mowy dziecka.

 

W swojej książce autorka przedstawia czytelnikom wyniki badań będących jej pracą naukową. Jednak by lepiej zrozumieć uzyskane przez siebie wyniki i spostrzeżenia przedstawia ona obszerną wiedzę teoretyczną związaną z mową dziecka, rozwojem młodego człowieka, a także językiem polskim, który jak wszyscy wiemy nie należy do łatwych. Wiedzę teoretyczną autorka podpiera wynikami badań i swoimi obserwacjami. Możemy tutaj prześledzić wiele przykładów rozwoju mowy dzieci. Autorka przedstawia czytelnikom również różne hipotezy badawcze oraz stosowane przez siebie metody badawcze. Obserwacje i wyniki analiz przedstawia nie tylko w formie tekstu ale również za pomocą tabel pomagających usystematyzować temat.

 

"Pojęcie czasu i jego wyrażanie w języku dziecka" to książka ściśle naukowa kierowana do określonej grupy odbiorców. Przydatną wiedzę znajdą tutaj między innymi psycholodzy, logopedzi, czy językoznawcy. Temat przedstawiony jest bardzo szczegółowo, z użyciem profesjonalnych pojęć i wyrażeń. Z tego względu osoby nie zajmujące się na co dzień tą tematyką mogą mieć problem ze zrozumieniem treści. Jest to bez wątpienia bardzo cenne opracowanie z ogromną ilością wiedzy oraz wnikliwą analizą badań. To godna podziwu praca naukowa, w którą autorka włożyła ogrom pracy. Świadczy o tym chociażby niezwykle bogata bibliografia, w której osoby szerzej zainteresowane tematem znajdą listę publikacji, z którymi warto się zapoznać.

 

Ponieważ książka pani Magdaleny Kochańskiej jest opracowaniem naukowym, nie jestem w stanie określić moich odczuć związanych z jej lekturą. Spodziewałam się materiału mniej naukowego, a bardziej praktycznego. Mogę natomiast stwierdzić, że jestem pod wrażeniem ogromu wiedzy i tak szczegółowej analizy tematu, który z punktu widzenia zwyczajnej osoby wcale nie jest aż tak złożony. Ot małe dziecko uczy się mówić i określać co się kiedy wydarzyło. Robi to stopniowo jak w każdym innym aspekcie mowy. Okazuje się jednak, że cały ten proces jest niezwykle skomplikowany i dla niektórych inspirujący do tego, by przeprowadzić na nim szczegółowe analizy. Jeśli więc jesteś osobą, która zajmuje się lingwistyką, językoznawstwem, polonistyką czy logopedią to w tej publikacji z pewnością znajdziesz mnóstwo cennych informacji i wyników badań, które można wykorzystać do kolejnych prac naukowych. Wydaje mi się, że pomimo skomplikowanego tematu książka napisana jest w sposób przystępny i można z niej wyciągnąć naprawdę ogromną dawkę wiedzy.

Wednesday, 27 March 2024 19:14

Morbinian

Uleczkaa38

  Magia, tajemnicza puszcza, niezwykłe nacje zamieszkujące ją i okolice oraz przygoda, podszyta znakomitym humorem... - to tylko część z wielu atrakcji, jakie wypełniają sobą blisko 600 stron klimatycznej powieści fantasy pt. „Morbinian”. Powieści autorstwa Aleksandra Krysika, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Alternatywne. Zapraszam was zatem do poznania recenzji tej książki.

 

 Każde niezwykłe, magiczne miejsce winno mieć swojego opiekuna, obrońcę, dobrego ducha... I tak też jest w przypadku magicznej puszczy Morbinian, którą opiekuje się młody czarnoksiężnik o imieniu Refisto. Jego z pewnością nie zwyczajną, ale powiedzmy - spokojną codzienność życia, zakłóci pewne zaskakujące zdarzenie, które sprowadzi na Refisto i na Morbinian wielkie kłopoty. Na szczęście z pomocą przyjdzie mu dwoje niezwykłych postaci - łowca,  myśliwy i znakomity łucznik o imieniu Silas, jak i również elfi arystokrata, złodziej i nożownik w jednym - Queln. To właśnie oni zadecydują o przyszłości tego fantastycznego świata...

 

 Można powiedzieć o tej powieści z pewnością to, że wpisuje się ona w klasyczne spojrzenie na epickie fantasy, które niesie nam przygodę, ukazuje piękny świat magii, jak i wreszcie raczy umiejętnie przeplataną wiązanką mroku, dramatu i humoru, który czasami przyjmuje postać wielce rubasznego. I to też sprawia, że każdy miłośnik tego rodzaju literatury poczuje się tu jak małe dziecko w sklepie ze słodyczami. I to jest wspaniałym, gdyż niezależnie od wieku, chcemy zawsze tak się czuć podczas spotkania z książką.

 

 Ciekawie przedstawia się za to sama konstrukcja tej powieści, gdzie mamy główną oś wydarzeń, ale ukazaną w postaci czegoś na wzór następujących po sobie kolejno opowiadań z udziałem różnych bohaterów, co początkowo może nas zaskoczyć, ale co po chwili - w mej ocenie, okazuje się wielkim atutem tej książki, ponieważ nieustannie jesteśmy czymś tu zaskakiwani, bo wciąż mamy okazję poznawać coś nowego o tym świecie, o magicznej puszczy, o bohaterach, jak i wreszcie możemy dawkować sobie spokojnie to nasze spotkanie, gdyż wiemy o tym, że wraz z nowym rozdziałem spotka nas coś na kształt nowej przygody. 

 

 Kolejne wyprawy Refisto i jego przyjaciół, zmagania z rozmaitymi nacjami, ochrona puszczy i kłopoty, w jakie pakują się nasi dzielni młodzieńcy... - to wszystko nas rozśmiesza do łez, jednocześnie intryguje i trzyma w napięciu, jak i przede wszystkim pięknie bawi. Oczywiście są lepsze i nieco słabsze rozdziały w tej książce, ale w całościowym ujęciu jest więcej, niż dobrze. Jednakże trzeba pamiętać o tym, że mamy tu do czynienia z debiutancką książką Aleksandra Krysika, co w mej ocenie świadczy tylko i wyłącznie jak najlepiej o samym autorze i jego talencie.

 

 Dobrze czytało mi się tę powieść i nawet nie przeszkadzał mi fakt, że druk był nieziemsko mały… Dobrze czytało, przyjemnie poznawało losy bohaterów i zagłębiało w świat magicznej puszczy i jej okolic, gdzie kryło się tak wiele sekretów, tajemnic, dziwów. I dlatego też jestem przekonana, że każdy miłośnik dobrego fantasy będzie w pełni usatysfakcjonowanym spotkaniem z tą pozycją, która ma do zaoferowania sobą naprawdę wiele dobrego.

 

 Słowem podsumowania – powieść „Morbinian”, to rzecz dobra, ciekawa, zgrabnie napisana i gwarantująca świetną rozrywkę w klimatach fantasy. I tym samym z jak największym przekonaniem polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto.

Wednesday, 27 March 2024 13:04

Bramy Sodomy

Uleczkaa38

  Piekło na ziemi, to pojęcie istniejące niemalże od zawsze, odnoszące się do ludzkiej krzywdy, bólu i cierpienia. Jednakże w ostatnim czasie pojęcie to znajduje coraz bardziej realną postać, gdy spojrzymy na toczące się wojny, na globalne ocieplenie, głód. I to właśnie o tym piekle, które tu jest i które nie zniknie, opowiada mocna powieść Roberta Forysia pt. „Bramy Sodomy”, którą możemy cieszyć się od dni kilku za sprawą Wydawnictwa Warbook.

 

 Świat nieodległej przeszłości, Bałkany, obóz dla emigrantów z Azji i Afryki. To właśnie w tym miejscu, które stanowi niejako ostatni bastion ochrony Zachodniego Świata przed falą islamskiej emigracji, dochodzi do zaginięcia syna jednego z ważnych watażków, zaś misję jego odnalezienia podejmuje polski porucznik, stanowiący prawą rękę komendanta obozu. Tym samym przyjdzie mu dotrzeć do najniebezpieczniejszych zaułków „Nowej Sodomy”, zetknąć się z niewyobrażalnym okrucieństwem oraz narazić życie własne i najbliższych, gdyż nie każdy chce, by jego śledztwo zakończyło się sukcesem...

 

 Robert Foryś zabiera nas tą opowieścią do piekła, które jest usłane islamskim fanatyzmem, surowymi zasadami szariatu, wszech obecną przemocą, seksualnym wyzyskiem oraz strachem. To istna beczka prochu, gdzie nienawidzące się wzajemnie etniczne grupy szukają tylko pretekstu, by rozpocząć kolejne z krwawych starć. W tej scenerii rozgrywa się ta historia spod znaku akcji, sensacji i kryminału, w której to na próżno szukać happy endu, gdyż szczęśliwe zakończenia są tu czymś nieznanym, niemożliwym, nie pasującym do tego świata.

 

 Opowieść ta przyjmuje postać pierwszoosobowej narracji głównego bohatera - polskiego oficera, którego imię poznajemy dopiero w końcowych fragmentach książki. To właśnie na jego barkach spoczywa konieczność odnalezienia żywego syna watażki - ewentualnie jego ciała, ale wtedy również i wskazania winnych śmierci chłopca. To u jego boku poznajemy codzienność życia w obozie, odkrywamy panujące tam prawa - tak te pisane, jak i te naprawdę funkcjonujące, jak i wreszcie dowiadujemy się tego, jak wygląda cały ten świat, który jawnie chyli się ku upadkowi. To walka, pościgi, polityczne zagrywki oraz wielkie emocje, które nie opuszczają nas do samego końca tej historii.

 

 Książkę tę można podzielić nie tyleż na dwie główne części, ile na dwa główne wątki. Pierwszy z nich skupia się na śledztwie polskiego porucznika, jego osobistych losach i wszystkim tym, co ma z nim bezpośredni związek. Na drugi składają się zaś refleksje - jego, innych bohaterów oraz samego Roberta Forysia nad tym, czym jest dziejąca się na naszych oczach fala emigracji do bogatej Europy, porównywana wielokrotnie do początków upadków Rzymskiego Imperium. I są to mocne słowa i oceny, które mają wiele racji i z którymi można się zgodzić, aczkolwiek też nie zawsze i nie w każdym przypadku, co jest oczywiście przywilejem każdego z nas, czytelników. Faktem jest jednak to, że opowieść ta ma swój duży, polityczno-filozoficzny ciężar.

 

 Mogę za to uspokoić wszystkich wiernych czytelników Roberta Forysia i Wydawnictwa Warbook, że nie zabraknie tu efektownej akcji z walką na czele, która przybierze postać licznych wymian ognia, ucieczek i pościgów, ciekawego spojrzenia na konkretne rodzaje broni i jej możliwości. Oczywiście nie jest to wojna w pełnej skali, ale i tak jest się czym pasjonować i intrygować. I tu warto docenić realizm tej relacji, w której nie ma twardych, niezniszczalnych i wychodzących cało z największych kłopotów super bohaterów, są zaś ludzie, którzy czują strach, którzy odnoszą rany, którzy umierają.

 

 Mamy tu naturalnie wiele innych dobrych elementów tej powieści - charakternych bohaterów, gdzie na pierwszy plan wysuwa się oczywiście polski oficer, który jest twardym, w jakiejś mierze honorowym, ale też i realistycznie patrzącym na otaczającą go rzeczywistość mężczyzną, kolejno naprawdę mocny obraz brudnego, obdartego z godności, mającego za nic krzywdę niewinnych, świata, czy też wreszcie perfekcyjnie budowane napięcie, które z rozdziału na rozdział tylko i wyłącznie się potęguje i gęstnieje. Do tego dochodzi jak zawsze dobry, pisarski warsztat autora, który wie jak zaciekawić czytelnika. 

 

 To rozrywka - mocna, odważna, spowitą aurą przemocy rozrywka, która jednocześnie stanowi  - przynajmniej w mej ocenie, swego rodzaju manifest autora względem tego, jak oto na naszych oczach powtarzają się dzieje świata, gdy starożytna, zachodnia cywilizacja musiała ustąpić pola barbarzyństwu. Oczywiście mamy prawo zgodzić się z nim lub nie, ale z pewnością warto poznać tę tezę. Można też cieszyć się tu po prostu dobrą lekturą spod znaku widowiskowej sensacji, która intryguje, zaskakuje, czasami porusza i pozostaje na długo w pamięci. Tak na marginesie warto docenić wiedzę historyczną Roberta Forysia, która jest niezwykle rozległą.

 

 Pozostaje mi zatem polecić i zachęcić was do sięgnięcia po ten tytuł – tym bardziej, że z pewnością ukaże się kontynuacja tej barwnej, dobrze napisanej, ekscytującej opowieści. Polecam - naprawdę warto.

Wednesday, 27 March 2024 11:30

Żal Po Napletku

Z_kultury_

  Zaskakująca, obrazoburcza a przy tym rozśmieszająca do łez – taka jest książka autorstwa Shaloma Auslandera pt. „Żal po napletku”, która ukazała się nakładem warszawskiego Wydawnictwa Filtry. Pod pozornie ascetyczną, choć jednak bardzo wymowną i zarazem dwuznaczną okładką skrywa ponadczasową opowieść o wielkiej wartości, która udowadnia czytelnikom, jak trudno jest jednostce zerwać niewidzialną więź, łączącą ją z narodem i wpajaną od urodzenia religią.

 

Shalom Auslander, amerykański pisarz i eseista, będący zarazem autorem, narratorem i bohaterem tej opowieści występuje tu w trzech osobach, by za pomocą słowa, które według Biblii stoi u początków wszechrzeczy, rozprawić się z obrazem srogiego i surowego Boga, jaki ukształtował się w jego głowie za sprawą ortodoksyjnej żydowskiej rodziny i surowych reguł judaizmu, według których funkcjonował od pierwszych chwil swojego życia. W swojej autobiograficzno-pamiętnikarskiej opowieści ukazuje czytelnikowi zmagania z wiarą i niewiarą, które wiodły go od nowojorskiej jesziwy, przez przedmieścia Jerozolimy, aż do miejsca z dala od rodziny i restrykcyjnych reguł starozakonnych.

 

Obrzezać czy nie obrzezać? Oto jest pytanie, z którym zmierzyć musi się bohater „Żalu po napletku”. A to dlatego, że bezpośrednim przyczynkiem do powstania tej opowieści okazał się cud poczęcia (a później narodzin) jego męskiego potomka, który niejako wymusił na nim samym odwlekany przez lata rozrachunek z religijnością. I tak, wraz z narratorem rozważamy wszelkie za i przeciw wspomnianemu rytuałowi, poznajemy zakres czynności mohela, wykonywanych w trakcie tego obrzędu i przekonujemy się, jak wielką wartość może mieć dla ortodoksyjnego Żyda odcięty kawałek ludzkiej skóry. Te rozważania natury egzystencjalnej, zakończone bolesną konstatacją Naszego bohatera porównującego swój los do napletka, to niewątpliwie najbardziej wartościowe fragmenty historii autorstwa Shaloma Auslandera, dla których „Żal po napletku” można by czytać po wielekroć, co i rusz odkrywając nowe prawidła rządzące tym niesprawiedliwym światem.

 

„Żal po napletku” prowokuje czytelnika i pobudza do głębszej refleksji. Narrator tej opowieści łamie wszelkie konwencje, w jakich zwykło się pisać o religijności i zasadach obowiązujących wśród ortodoksyjnych wyznawców judaizmu. Brak tu patosu czy hiperbolizacji Boga lub jego wyznawców. O sprawach wielkiej wagi mówi się za to stosując prosty a momentami nawet prostacki język. Nie po to, by umniejszać sobie, swojej rodzinie czy całemu narodowi żydowskiemu, ale po to, aby pokazać, jak bardzo jesteśmy w stanie podporządkować swoje życie regułom, które ograniczają Naszą wolność. To z ich powodu człowiek żyje w świecie wykluczeń, otoczony przez pokusy codzienności, dla jednych zupełnie błahe, dla drugich nie do zdobycia.

 

Wyjątkową wartość polskiego przekładu książki autorstwa Shaloma Auslandera dodatkowo pomnaża również posłowie jej tłumacza Macieja Stroińskiego, będące dla czytelnika niejako wskazówką do odczytania intencji pisarskiej twórcy, przy jednoczesnym przekornym eksponowaniu starotestamentowych kontekstów, w bądź co bądź, dalekim od stylu biblijnego przekazie autobiograficznym. Ten interesujący punkt widzenia zamieszczony po lekturze tekstu właściwego skłania do dalszych rozważań na temat roli religii, nie tylko w życiu narratora tej historii, ale również w codziennej egzystencji jej czytelników.

 

Opowieść pióra Shaloma Auslandera należy do tych, o których nie sposób zapomnieć. Jej ponadczasowy wymiar potęguje fakt, iż historia przedstawiona w „Żalu po napletku” ma charakter uniwersalny i mogłaby zdarzyć się wyznawcy każdej religii, niezależnie od zasad w niej obowiązujących. A jednak przydarzyła się właśnie reprezentantowi judaizmu, co tylko podsyca ciekawość odbiorcy i sprawia, że tę książkę po prostu trzeba przeczytać, i to od deski do deski.

Wednesday, 27 March 2024 11:19

Miłosne Gry Marka Hłaski

Z_kultury_

  W ponurych realiach komunizmu, on jeden, niczym kolorowy ptak nadawał rzeczywistości barw. Był prawdziwym królem życia, człowiekiem na miarę swoich czasów, bohaterem licznych anegdot, spotykanym częściej w warszawskiej „Kameralnej” niż we własnym domu. Podziwiany przez przedstawicieli literackiej bohemy PRL i szykanowany przez władzę. Teraz, za sprawą książki autorstwa Barbary Stanisławczyk pt. „Miłosne gry Marka Hłaski”, autor „Pierwszego kroku w chmurach” powraca, nie jako wybitny przedstawiciel nurtu „małego realizmu”, a jako zwykły człowiek, który przez całe swoje życie szukał i pragnął miłości.

 

O biografii Marka Hłaski napisano więcej książek niż o jego, znakomitej skądinąd, twórczości. Na tę legendę Hłasko pracował już za życia, świadomie zmyślając lub koloryzując pewne fakty ze swojego życiorysu. Jego zachowanie, postawa wobec innych literatów i nieodłączna obecność używek w postaci alkoholu i papierosów zbudowały w czytelnikach obraz Hłaski jako skłóconego ze światem buntownika, który głęboko osadzony w czasach komunizmu ukazywał brutalną, odartą z wszelkich form intymności egzystencję młodego pokolenia w świecie bez szans i nadziei na lepsze jutro. A jednak pod tym pozornie aroganckim i wulgarnym wizerunkiem buntownika krył się delikatny i wrażliwy człowiek, w którym kochały się nie tylko kobiety, ale również nie jeden mężczyzna.

 

Szczególnie interesujący dla czytelnika „Miłosnych gier Marka Hłaski” jest zastosowany przez autorkę koncept chronologicznego uporządkowania losów pisarza w oparciu o miłosne relacje, które sam Hłasko nawiązywał już od wczesnej młodości. Dzięki takiemu ujęciu poznajemy nie tylko rzadko wspominaną, pierwszą i - jak sam Hłasko twierdził -jedyną miłość Marka, niejaką Wandę, ale również bardziej znane kobiety obecne w życiu pisarza – Agnieszkę Osiecką, Sonię Ziemann czy Esther Steinbach. Zastosowane w tej książce ujęcie chronologiczne, podobnie jak życiorys polskiego Jamesa Deana, miejscami ulega jednak zaburzeniu, zwłaszcza w chwilach, gdy wiele miłosnych relacji zdarzało się równocześnie i trwało niezależnie od siebie, czasami przez długie lata.

 

Barbara Stanisławczyk słusznie zauważyła w swej książce, że ogromna potrzeba miłości, którą niewątpliwie epatował Hłasko dostrzeżona została również przez mężczyzn. To tym zakochanym w młodym i utalentowanym pisarzu twórcom, którzy za wszelką cenę usiłowali zdobyć jego względy poświęcono najciekawszy rozdział tej publikacji. Ukazuje on rozmaite pokusy ze strony kolegów po piórze, jakim starał się nie ulec debiutujący na literackich salonach pisarz. Obecne w Hłasce pragnienie bycia dostrzeganym, a przede wszystkim kochanym, nie pozwalało mu jednak ignorować miłości, jaką darzyli go inni ludzie i chyba właśnie dlatego rozdział pt. „Męskie zaloty” ma swój jedyny, niepowtarzalny urok.

 

Nie sposób pominąć milczeniem niewątpliwej wartości dodanej, jaką stanowi w „Miłosnych grach Marka Hłaski” próba ukazania wewnętrznych rozterek tytułowego bohatera zawieszonego między potrzebą bycia kochanym i niezdolnością do odwzajemnienia tego uczucia. Przedstawiony w tej publikacji artysta jawi się czytelnikom jako niespokojny duch, który przy żadnej z bliskich mu osób nie chciał, a raczej nie potrafił zagrzać miejsca. Ten dramat jednostki ukazany na tle skierowanych wobec Hłaski gorących uczuć porusza czytelnika do głębi i sprawia, że zaczynamy inaczej postrzegać powody, dla których dokonywał on swoich, często kontrowersyjnych wyborów życiowych, z dala od ojczyzny i ukochanej matki.

 

„Miłosne gry Marka Hłaski” to pozycja, która bez wątpienia przypadnie do gustu zarówno tym, którzy nie znali dotąd epizodów miłosnych z biografii twórcy „Pięknych dwudziestoletnich”, jak i czytelnikom dobrze zaznajomionym z życiorysem i twórczością samego autora. Jedni i drudzy będą pod wrażeniem drobiazgowości, z jaką autorka przez lata gromadziła materiał do książki, niezbędny, by przedstawić sylwetki tych, którzy za życia darzyli Marka Hłaskę wielkim, często nieodwzajemnionym uczuciem. Dzięki tej pozycji już wiemy, że słowa wyryte na nagrobku pisarza: „Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni” nie odzwierciedlały rzeczywistości, w której przyszło żyć i kochać temu wyjątkowo ciekawemu człowiekowi. Jeśli zatem gotowi jesteście poznać inne oblicze słynnego artysty, to lektura „Miłosnych gier Marka Hłaski” będzie ku temu najlepszą okazją.

Agnesto

  „(...) Mówi się, że życie na ziemi nie jest przypadkowym rezultatem czy dziełem nadnaturalnego Boga, ale umyślną twórczością zaawansowanych technologicznie istot, z użyciem DNA”, co przekazali kosmici założycielowi sekty, której członkinią była starsza pani, a która to przyczyniła się do zawału jej serca i śmierci. A testament? W nim wszystko zmarła przekazała na zgromadzenie. A, jak wiadomo, skoro starsza, to pewnie niezbyt logicznie myśląca, a o mieszkanie upominają się krewni, bo już mają plany na spadek. Tak nie może być, żeby ich fortuna minęła...

 

U staruszki śmierć nastąpiła z nadmiaru emocji. Lecz nie każdemu będzie dane pożyć do 80-tki, bo los ukróci ktoś, komu... przeszkadzają. A co zabawniejsze, szukając rozrywki w znudzonym towarzystwie też można przyczynić się do zgonu kogoś. W zamknięciu i odcięciu od świata grupa paru osób spędza czas na pogaduchach, gdy nagle dostają list wciągający w tajemniczą grę. Zaczyna się niewinnie, jak każdy dramat zresztą, taka cisza przed burzą. Cisza, jakbyś stał na klifie, by żywot zakończyć w kipieli pod sobą. Cisza, nagle czas się zatrzymuje, słyszysz bicie swojego serca... Ostatnie takty muzyki swego żywego jeszcze ciała, by po chwili utonąć w ciszy i zimnie.

 

Lecz nie zawsze koniec przychodzi wraz z obcym. Najbliższym też można przeszkadzać, a wtedy najlepszym sposobem okazuje się być morderstwo. Usunięcie kogoś, jak pionka z gry i spokój i ulga i po kłopocie.  

 

Był człowiek, nie ma człowieka.

 

Życie – człowiek decydując się na zamordowanie drugiego czuje się jak Bóg. Jeden ruch i czysto i rządzę ja, mówię ja, jest jak ja chcę. Człowieka usuwa się, jak przeszkodę z drogi, którą idzie się ku sukcesowi. Ja sam w sobie jestem sensem i celem, myślą bohaterowie, reszta dopiero się okaże.

 

„Fonos. Zbrodnia po grecku” kipi od złych charakterów, zawistnych osobowości i egoistycznego postrzegania siebie w centrum świata. Te opowiadania łączy śmierć, różna, ale i człowiek stanowi spoiwo tych tekstów. To człowiek decyduje co z kim zrobić i dlaczego i zawsze znajdzie jakieś uzasadnienie swojego czynu. Jeden drugiemu zleca, inny nakazuje kładą akcent na przymusowym obowiązku, inny płaci za usługę dostępną w cenniku, a innego życie wyprzedza o krok i samo bierze los w swoje ręce. W końcu każdy kiedyś umrze, aż nastąpi to wcześniej niż później? Pewnie sobie zasłużył, myślisz.

 

Śmierć.

 

Grecki klimat, gorąc, wzdłuż kręgosłupa ścieka kropla potu, po niej następna. Słońce praży, okulary zsuwają się ze spoconego nosa, zimna kawa nie mrozi, a lody szybko zamieniają się w śmietankę. Stagnacja w czasie. Taka tu panuje literacka aura, a od tego stojącego powietrza bohaterom opowiadań różne pomysły do głów przychodzą.

 

Zbiór historii kryminalnych zebranych w „Fonos” ukazuje przy okazji cały wachlarz ludzkich zachowań. I nie ma znaczenia fakt, że powstały ponad 60 lat temu. Są aktualne do dziś i pewnie przez kolejne lata też tak będzie. Ich uniwersalność znajdzie swój smaczek w każdym dziesięcioleciu i w każdym kraju. I choć nie są to kryminały z najwyższej półki, choć nie jest to klasyka, to jednak warto w nich dostrzec misternie malowane tło. Psychika ludzka i przewartościowanie na zysk, bo śmierć przynosi korzyść. Przecież ofiara zostawia majątek, a ten? A ten ktoś musi przejąć... Gorzej z długami, uczuciami tych, którzy zostali i płaczą, czy z dochodzeniem śledczych. Ale teraz wszystko można zatuszować...

 

Ktoś żył, a teraz nie żyje.

Był i go nie ma.

Żył i umarł.

Taka kolej rzeczy. Tak jest ten świat zbudowany.

 

Czytasz i w dziwny dla siebie sposób, przepadasz w tych opowieściach. Czasem szukasz powodu zbrodni, czasem śmiejesz się z tych bohaterów ale też podziwiasz autora, bo ten nie musiał szukać ani fabuły ani scenografii. Wystarczyło tylko usiąść przy stoliku wystawionym na zewnątrz jakieś cukierni, zamówić lody i mrożoną herbatę, a na zaostrzenie apetytu kieliszek schłodzonego wina. Wystarczyło tylko usiąść i zza szkieł ciemnych okularów obserwować przechodniów.

 

Ludzie to dziwne typy, myślisz w ślad za autorami, które boją się...

 

Sam dokończ, czego. Co mają najcenniejszego przy sobie? Czego się mogą bać...?

Tuesday, 26 March 2024 18:59

Osada

Sylwia J.

  Wyobraź sobie maleńką wioseczkę gdzieś u stóp Karkonoszy. Zbliża się Boże Narodzenie. Wszyscy szykują się do świąt. Kobiety sprzątają, gotują, zaganiają mężów i dzieci do pomocy. Zjeżdżają się goście. Wszystko przykryte białym puchem. To mogłyby być najpiękniejsze święta w życiu. Mogłyby być, ale…

 

Szybko się okazuje, że śniegu przybywa zbyt szybko, a temperatura spada dużo poniżej średnich wskazań. Nie ma prądu. Jest rok 1978, a Polska Ludowa mierzy się z zimą stulecia. Mieszkańcy jeszcze nie wiedzą, co ich czeka, ale kiedy autobus wiozący wiernych z pasterki wpada do rowu, sytuacja staje się poważna. Na szczęście nie ma rannych, ale do osady trzeba dotrzeć na piechotę. Ludzie brną godzinami w śniegu i mrozie. Wszystko wydaje się być pod kontrolą, ale rano okazuje się, że jedna z młodych dziewczyn nie dotarła do domu. Akcją poszukiwawczą kierują sołtys i Jan Ryś, młody podporucznik Milicji Obywatelskiej, który spędza w osadzie święta. Wkrótce mężczyźni znajdują zwłoki dziewczyny. Nikt nie ma wątpliwości, że została zamordowana. Dziewczyna jest koleżanką Michała, bratanka milicjanta, który zafascynowany śledztwem pomaga w nim, jak potrafi. Niestety chłopakowi przyjdzie się zmierzyć z kolejnymi zbrodniami.

 

Michał Śmielak fantastycznie buduje atmosferę napięcia i przerażenia. Grozę potęguje klaustrofobiczne uczucie odcięcia od świata wioski, w której grasuje seryjny morderca. Wszyscy się znają, więc tym trudniej wytypować zabójcę. Ale przecież trzeba się uwolnić od poczucia zagrożenia. Obywatele wbrew prawu i rozsądkowi jak najszybciej chcą skazać i pozbyć się podejrzanego. Dochodzi do samosądu. W jakiż popłoch wpadają, gdy na jaw wychodzi kolejny mord…

 

Autor prowadzi narrację w dwóch planach czasowych, ponieważ poza wydarzeniami opowiadanymi z perspektywy Michała z 1978 roku, wprowadza śledztwo toczące się w ramach prac Archiwum X czterdzieści lat później. Spaja je osoba Jana Rysia, który jest przesłuchiwany prze policjantów, którzy próbują rozwiązać tę sprawę po latach. Jest to ciekawy zabieg, sugerujący czytelnikowi od pierwszych rozdziałów, ze śledztwo pierwotnie nie znalazło pozytywnego zakończenia. Sprawia, że z tym większą ciekawością śledzimy perypetie mieszkańców wioski, ich dylematy i problemy spowodowane z jednej strony grozą związaną z morderstwami, a z drugiej walką z żywiołem.

 

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Michał Śmielak świetnie trzyma w napięciu, umiejętnie rozwija fabułę wplatając wątki wierzeń ludowych, ale także pokazując kontrastowo psychologię tłumu jak i uczucia targające osobami w niecodziennej sytuacji, z której nie można się wyrwać. Sama pamiętam zimę stulecia z przełomu 1978 i 1979 roku i tym bardziej doceniam, jak obrazowo przedstawiona tu została tamta klęska żywiołowa stanowiąca tło wydarzeń. Bardzo gorąco polecam!

Tuesday, 26 March 2024 13:22

Trzcinowisko

Edymon

  "Trzcinowisko" to wciągająca powieść kryminalna, która porusza nie tylko kwestię sprawiedliwości i zemsty, ale także ludzkiej tęsknoty za prawdą i zbawieniem, nawet jeśli czasami oznacza to konfrontację z własnymi demonami. Czytelników czeka pełna napięcia podróż przez labirynt kłamstw i sekretów, prowadząca do zaskakującego finału.

 

W najnowszej Kingi Wójcik powieści "Trzcinowisko" przenosimy się do września 1999 roku, kiedy to brutalne morderstwo Ewy Ostaszewskiej wstrząsnęło spokojnym miasteczkiem. Sprawcy wówczas nie znaleziono. Po 24 latach cierpienia rodzina ofiary, w szczególności jej ojciec, postanawia podjąć jednak ostatnią próbę odnalezienia sprawcy, wynajmując do tego znanego detektywa Aleksandra Zamojskiego.

 

Zamojski, doświadczony i pełen determinacji, bierze się do śledztwa, które szybko okazuje się labiryntem tajemnic i niebezpieczeństw.  Odkrywa też, że aby rozwiązać tę zagadkę, musi sięgnąć głęboko w przeszłość miasta i rozprawić się z demonami, które wiele osób starało się ukryć. Wraz z Zamojskim w dochodzenie angażują się również inni bohaterowie - Roma, córka byłego komisarza Jakuba Sułeckiego, która stawia wszystko na jedną kartę, oraz dziennikarz Arek Namirski, dla którego ta sprawa ma nie tylko wymiar zawodowy, ale także mocno osobisty. Tamtego feralnego czasu zgniłą bowiem też i jego ojciec.

 

W miasteczku, gdzie każdy skrywa swoje tajemnice, detektyw musi wykorzystać całą swoją inteligencję, by przełamać mur milczenia i doprowadzić do odkrycia szokujących faktów z przeszłości. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę morderstwa Ewy Ostaszewskiej? A może prawda, która wyjdzie na jaw, okaże się zbyt bolesna dla wielu osób, gotowych posunąć się do ostatecznych granic, aby chronić swoje tajemnice i dobre imię?

 

"Trzcinowisko" to również pierwsza część nowej serii Kingi Wójcik, pisarki młodego pokolenia nie od dziś znanej czytelnikom. Jej książki zawsze przyciągały uwagę ze względu na dynamikę akcji, misternie utkaną fabułę i zaskakujące zakończenia - co jest kluczowe dla dobrego kryminału.

 

W tej powieści, autorka zagłębia się w świat rodzinnych tajemnic, konfliktów i prób ich ukrycia przed światem. To opowieść o ludziach, których historie są pełne wątpliwości moralnych, osobistych demonów, marzeń i traum. Wątek tragedii rodzinnej Ostaszewskich, związany ze śmiercią Ewy, porusza głęboko emocje i skłania do refleksji nad kondycją ludzkiej natury.

 

Kinga Wójcik, znana również ze staranności w konstruowaniu bohaterów, stworzyła i tu postacie pełne życiowych wyborów i dylematów. Ich zmagania, zwłaszcza w kontekście rozwiązania zagadki morderstwa, przyciągają czytelnika od pierwszej strony. Wspólnie z detektywem Aleksandrem Zamojskim oraz innymi bohaterami, czytelnik wkracza w labirynt tajemnic sprzed lat, gdzie każde nowe odkrycie prowadzi go do kolejnych pytań.

 

Osobiście, lektura "Trzcinowiska" dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń czytelniczych. Napięcie utrzymywała się na każdej stronie, a tajemnice ukryte w przeszłości bohaterów nieustannie prowokowały do spekulacji i teorii. Nic więc dziwnego, że fabuła „Trzcinowiska" Kingi Wójcik zachwyciła mnie swoją złożonością i nieoczekiwanymi zwrotami akcji.

 

Dla miłośników kryminałów pełnych emocji, tajemnic i głęboko zakorzenionych ludzkich historii, "Trzcinowisko" to pozycja obowiązkowa na półce. Kinga Wójcik potrafi zaskoczyć, wzruszyć i zaintrygować jednocześnie. Serdecznie polecam tę książkę każdemu poszukującemu prawdziwej kryminalnej przygody.

Tuesday, 26 March 2024 12:41

Wolność Bez Wolności

Katarzyna Anna

  Stanisław Budyn opisuje dramat osób, które określano jako „bezpaństwowe”. Przebywali oni po II wojnie światowej w obozach dla uchodźców, ponieważ z różnych przyczyn nie chcieli wrócić do Polski. Jak współcześnie toczy się intensywna debata o uchodźcach, obozach dla nich warto pamiętać również polskie akcenty, których nie było mało. To zjawisko, które poruszył badacz dotyczyło w danym kontekście 1,5-miliona osób.

 

Wśród tych jednostek „bezpaństwowych” były też więzione w Dachau. Co drastycznie przejmujące, Polacy nadal przebywali na terenie tego obozu po wyzwoleniu. Co więcej prowadzili gazetkę „Życie w Dachau”. Są to przejmujące losy polskich więźniów. Przypomnienie ich i staranne opisanie to bardzo duża wartość dla historii. Ta książka to takie rzeczowe kompendium wiedzy na dany temat. Napisana została z rozmachem. Autor miał do dyspozycji duże pokłady wiedzy i rzetelnie je analizował.

 

Bardzo dużą wartością tej publikacji jest, że opisuje szeroki zakres problemów. Nie skupia się ona na fragmentach historii, ale opisuje różne zjawiska z życia społecznego, które są znaczące dla analizy poszczególnych zagadnień. Publikacja jest napisana w sposób ciekawy i przystępnym językiem. W naukowej poprawności udało się też uzyskać efekt komunikatywnego języka. Podkreślam ową cechę książki, gdyż może zostać skierowana do szerokiego grona odbiorców. To dwa w jednym, publikacja prezentująca wysoki poziom naukowy, a zarazem w stylu jest przyjazna dla gatunku popularyzującego wiedzę historyczną. To świadczy o tym, że badacz bardzo dobrze przygotował się do swojego zdania i dogłębnie pojął opisywane zdarzenia.

 

Książka składa się z różnych interesujących materiałów, które je wzbogacają, nie sprowadza się tylko do perspektywy autora. Wobec tego jest tym ciekawsza. Nie jest moim celem, aby opowiadać te wszystkie rzeczy, rozkładać ją na części, ale zachęcić do zapoznania się z ważnymi tematami. Przez samą tematykę publikacja już zasługuje na uwagę.

 

Mnie zainteresowało szereg faktów, np. jak wyglądało bliżej pismo wydawane przez Ocalonych z Dachau i dalej w Dachau. Jak można się domyśleć, miało swoje ograniczenia. Mimo to tworzono rzecz unikatową. Więcej o tym można przeczytać też w tej książce. To nie częste, że dowiadujemy się takich faktów z jakiegoś opracowania, więc to tym bardziej zyskuje na znaczeniu. Po II wojnie światowej wciąż jak się okazuje możemy dostać nowe opracowania, które operują na sprawdzonych informacjach, co więcej bogatych. Taka jest ta pozycja. Dla mnie rzecz dużej wagi dla polskiej nauki. Warto fakt pojawienia się jej na rynku promować.

 

Publikacja posiada nawet dokumentację w postaci zdjęć. Możemy zobaczyć jak w 1945 roku obchodzono święto Niepodległości Polski. Oczywiście nie tylko, bo jest trochę innych zdjęć historycznych, a rzadkich.

 

Czytamy rzeczy, o których większość z nas nie ma pojęcia – publikacja bowiem jest pełna szczegółów. Dowiadujemy się choćby, że Polacy, byli więźniowie mogli nadawać listy do Polski oraz w jaki sposób. Książka przybliża czas wojenny, ale dużo opisuje o tym, co było po katastrofie II wojny światowej. Jak ona była w skutkach złożona, nieoczywista. Na współczesne czasy do dobra lektura, by ukazać z czym zmaga się człowiekiem, kiedy już wojna się kończy… Jak trudno scalić wszystko na nowo, odbudować, przywrócić jakiś ład, porządek, dobry do życia. Taka refleksja przyda się każdemu z nas.

 

Książce daję pięć gwiazdek.

Page 1 of 3405

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial