Frank Falenczyk ma problem i nie chodzi o to, że jest Polakiem, ani o to, że zabija ludzi za pieniądze polskiego gangu. Jego problem to alkohol. To fakt, że mieszkając w takiej zapyziałej i zimnej dziurze jak Bufflo trudno nie pić, ale gdy picie zaczyna kolidować z pracą, takie wytłumaczenie nie wystarcza.
Krótko mówiąc Frank zawalił ważną robotę: miał sprzątnąć irlandzkiego bossa, ale zasnął po kielichu. Szef polskiego gangu postawił więc ultimatum: albo wyjedzie, wstąpi do AA i skończy z piciem, albo ktoś skończy z nim. Frank wybrał to pierwsze rozwiązanie czemu trudno się dziwić. [opis dystrybutora]