Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Piękne Istoty

Zwiastun:

{youtube}r9rjhB7KWEc{/youtube}

Opis:

Agniecha

Kiedy scenarzystom skończyły się świeże pomysły zaczęli sięgać do książek po inspiracje. Z czasem nie chodziło tylko o spełnienie własnych ambicji o przeniesienie znanych historii na wielki ekran. W pewnym momencie przerodziło się to w pogoń za pieniądzem. Ekranizacje wielkich bestsellerowych powieści to nie tylko chęć przyciągnięcia młodych widzów do kin, ale również i zainteresowanie ich samą lekturą. „Piękne istoty", autorstwa Kami Garcia i Margaret Stohl, to jeden z tych przykładów, w szczególności takich, gdzie film przewyższa książkę. Choć wiem, że wielu nie podziela tego zdania.

 

Ethan Wate (Alden Ehrenreich) to jeden z tych nudnych nastolatków, które marzą o wydostaniu się ze swoich nadzwyczaj nudnych miasteczek. Jednakże życie chłopaka ulega całkowitej przemianie, kiedy do miasta przybywa Lena Duchannes (Alice Englert) siostrzenica Macona Revenwooda (Jeremy Irons), którego rodzina powszechnie uważana jest za czcicieli szatana. Tę dwójkę nastolatków połączy gorące uczucie, choć z początku Ethan nie zdaje sobie sprawy, że Lena to tak naprawdę jedna z Obdarzonych, którzy są inkubami dla przepięknych istot światła i ciemności. To oni sami decydują, po której stronie staną i dzieje się to w czasie ich szesnastych urodzin. Ten dzień dla dziewczyny zbliża się w bardzo szybkim tempie i wraz ze swoją rodziną robi wszystko, aby zapobiec tragedii. Niestety, nie jest świadoma tego, że istotną rolę w jej przeznaczeniu spełnia jej ukochany, a także przeszłość łącząca ich rodziny.

 

Piękne powieści na pięknym ekranie. Piękne miłości z piękne efektami specjalnymi. Piękne emocje, piękne nadzieje i piękne rozczarowanie związane z seansem filmu „Piękne istoty". Po książce, która tak bardzo mnie zirytowała, że postanowiłam rzucić ją w kąt zaledwie po połowie, nie zwiastowała mi dobrego filmu. Pewnie nikogo nie zdziwi to, że po lekturze od razu odeszła mi chęć na ekranizację. Jednakże powieść, która rozkręcała się w maksymalnie żółwim tempie, która irytowała dialogami i infantylnością przemieniła się w coś niespotykanego. Po raz pierwszy w życiu filmowa adaptacja podobała mi się bardziej niż pierwowzór.

 

Scenariusz okazał się być o wiele bardziej znośny niż można by przypuszczać. Oczywiście, co nieuniknione, momentami wiało straszliwą nudą, z trudem przychodzi powstrzymywać oczy przed zamknięciem. Nie mniej, coś się dzieje i w zasadzie potrafi to nas zaintrygować. Poza tymi momentami, w których bohaterka rozczula się nad swoim losem i rychłą przemianą, a także poza tym „przystojniakiem", który wciąż bełkocze o tym, jak beznadziejne jest miasto przez niego zamieszkiwane, dochodzi do całkiem ciekawych spięć i manifestacji mocy, które rozruszają każdego. Zapomnijcie o wybijanych oknach na zajęciach, a poczekajcie na przeuroczą kolację, a potem na „słodką szesnastkę". Niewiele takich chwil, ale na dłuższy czas potrafią utkwić w pamięci, no i przede wszystkim zachwycają. Pełno jest tu najrozmaitszych wrażeń, kiedy będziemy towarzyszyć Lenie w jej życiowej obawie, po której stronie stanie. Jednakże pomimo wszystko, zaskakujące jest to, jak bardzo inteligentny i zabawny potrafi być ten obraz. Bohaterowie śmieją się z głupoty swoich współtowarzyszy, a także ze swojej własnej. A gdyby ktoś był miłośnikiem historii, a w szczególności wojny secesyjnej to poczuje się miło połechtany tłem, w jakim rozgrywa się cała akcja. Rekonstrukcja jednej z bitew- bezcenna!

 

Sytuacje, w których dochodzi do prezentacji potęgi głównej bohaterki to kwintesencja całego efekciarstwa filmu. Wybuchające okna, obracające się stoły, bitwa z matką, jest to coś co z pewnością udało się twórcom. Jednakże, mogło być to o wiele naturalniejsze, czy też ciekawsze. Intrygujące jest to, że z całkiem nudnej fabuły nagle wrzuca się coś w tym stylu. Trochę brak w tym spójności i płynności. Fajne jest to, że ma to swój styl, nie jest cukierkowe, ale ma gotyki klimat. Podoba mi się jednak to, że w wykorzystywaniu grafiki komputerowej ograniczono się tu do minimum. Nie ma więc przesytu, a wszystko wydaje się całkiem fajne. Muzyka za specjalnie nie wybija się z tego filmu. Jest to debiut grupy Thenewno 2 na wielkim ekranie, ale nie ma w tym nic takiego co na dłużej przytrzyma się uszu. Nie mniej, kompozycje i utwory idealnie wkomponowują się w przekaz filmu. Dają znać, co mamy czuć w danym czasie.

 

Wydaje się, że każdy duet romansu paranormalnego przeniesionego na ekran będzie miał lepszą obsadę niż „Zmierzch". I tak oto Alden i Alicia spełniają kobiece oczekiwania. Między nimi jest chemia i prawdziwa magia. Oboje grają dość dziwne postaci. Ethan dość monotonny chłopczyk, który dość mocno irytuje swoim wsparciem dla głównej bohaterowi. A o dziwo Lena także nie jest tą najbardziej fascynującą. Tę dwójkę przyćmiła święta trójca aktorów, którzy zachwycają w każdej minucie. Od kiedy Emmy Rossum pojawia się na ekranie, już nic nie jest takie samo. Wprowadza sporo zadziorności, takiej wredotki i bezpośredniości. Wpływa bardzo ożywczo na atmosferę. Jeremy Irons to klasa sama w sobie, choć w pewnej chwili wygląda jak Rodrogio Borgia. Ciężko jest sobie wybić z głowy ten obraz. Maconowi daje zupełnie inny wydźwięk, a i sam ukazuje się z zupełnie odmiennej strony. Emmie Thompson przypada w udziale dość pokrętna rola Serafine. Bardzo ciekawa i charakterna, a nie mdląca. Zupełnie nowe oblicze aktorki.

 

„Piękne istoty" pod postacią filmu nie sprostały do końca moim oczekiwaniom, aczkolwiek te w wersji papierowej w połowie wylądowały w „koszu". Produkcja Richard LaGravenese była na tyle strawna, że dotrwałam do samego końca i muszę tu przyznać, że nie było nawet tak źle. Zaskakuje poczucie humoru bohaterów, zaskakuje wykonanie, ale przede wszystkim niektóre z gwiazd kina. Przy tym obrazie naprawdę można się dobrze bawić, a finałowe sceny poruszą najwrażliwsze struny w naszych wnętrzach. Nie ma tutaj mowy o przesadzie, nie ma mowy o emocjonalnej sztywności, bowiem film jest tak elastyczny i tak inspirujący, jak książka nigdy nie była (przynajmniej dla mnie). Nie mniej, coś jest tutaj mocno nie tak, coś nie do końca tutaj gra, przez co jak dla mnie jest to film poniżej średniej.

 
Rate this item
(0 votes)

 

Podziel się!

Komentarze:

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial