Paula
-
Anna przeżywa obecnie ciężkie chwile. Została sama z dziećmi i pogrąża się w depresji. Pod wpływem perswazji starszej siostry, postanawia wrócić do Bujan, rodzinnej miejscowości, do domu rodziców. Wierzy, że udzielą jej wsparcia, że tam się pozbiera, zacznie nowe życie. W miejscu, gdzie sielsko upłynęło jej dzieciństwo, znajdzie też czas na poukładanie relacji z samą sobą i najbliższym otoczeniem.
Trzeba mieć naprawdę interesujący pomysł, żeby wielokrotnie wykorzystywany ostatnio w literaturze kobiecej motyw powrotu na wieś – czasowego bądź stałego – czy też ucieczki z miasta, przekuć na ciekawą fabułę. Renata Kosin taki pomysł miała, a jego największa siła tkwi w bohaterach, którymi zapełniła swoją powieść. I nie myślę tutaj o postaci wiodącej, czyli Annie. Ta irytowała mnie natychmiastowym ocenianiem spotykanych ludzi, tym tkwieniem w stereotypowych uprzedzeniach oraz faktycznym owijaniem się jak bluszcz wokół swoich najbliższych. Robiła tak od zawsze: najpierw rodzice, siostra, przyjaciółki; potem mąż, a teraz najchętniej oparłaby się na dzieciach. Na szczęście pobyt w Bujanach wyzwoli jej nowe oblicze – niezależność. Anna uświadomi sobie także, jak bardzo wir codziennych obowiązków odciągnął ją od jej pasji, ale za sprawą niespodzianki ojca i syna spróbuje do niej wrócić.
Pisząc o bohaterach, chciałam zwrócić uwagę na mieszkańców małej, podlaskiej miejscowości. Żyją jak inni, raz darzy im się lepiej, raz wiedzie gorzej, ale wydaje się, jakby żyli pełniej. Moje serce podbił Arturek – zawsze mnie ciągnie do takich literackich maluchów – a jego historia wzruszyła mnie do łez. Za jego przykładem autorka poruszyła istotny temat naszych czasów: eurosieroctwo. Rodziców Arturka nie ma w kraju, pracują na obczyźnie, odkładając szczęśliwe chwile z synem na bliżej nieokreślone „potem". Ale to tylko jeden z wykorzystywanych motywów. Zetkniemy się też z depresją poporodową, przemocą w rodzinie, alkoholizmem, cierpieniem zwierząt i miejscem takim jak Przystanek, prowadzonym przez przyjaciółkę Anny. Brzmi to wszystko bardzo poważnie, ale Renata Kosin w obranej tematyce wykazuje się taktem i delikatnością, a przede wszystkim nadzieją i wiarą w lepsze jutro.
Choć akcja toczy się niespiesznie, to ani przez moment nie czułam się znudzona i zupełnie nie odczułam zmęczenia tymi czterystoma stronami małego druczku. Gdy będziecie potrzebować ciepłej i klimatycznej opowieści o sile rodziny, wybierzcie książkę Renaty Kosin. Ja z ogromną ciekawością będę wypatrywać kolejnych pozycji jej pióra.