Scarlett
-
Chyba każdemu zdarzało się komuś, czegoś zazdrościć. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Osobiście nie widzę w niej nic złego, wszak jesteśmy tylko ludźmi i trudno powstrzymywać pojawiające się emocje. Uczucia są niejako poza naszą kontrolą – po prostu są i nie robią krzywdy same w sobie. Oczywiście występują sytuacje patologiczne wywołane tym doznaniem, ale nie o takich tutaj mówię. Mówię o pospolitej zazdrości, gdy to podoba nam się bluzka koleżanki z pracy, a my wiemy, że nie będziemy mieli w tym miesiącu pieniędzy na przyjemności, bądź dlatego że syn kolegi uczy się lepiej od naszej pociechy. Zazdrość, zwykła i prosta, pozbawioną zawiści. Myślę, że każdy ją odczuwa, choć nie każdy się przyznaje.
Pan Robert Ross jest dla mnie zagadką. Przeszukałam Internet wzdłuż i wszerz i nie znalazłam jego biografii. Dotarłam do wirtualnych rubieży i o szanownym autorze książki pod tytułem „Zazdrość" nic nie wiem. Może to tylko pseudonim artystyczny?
Powieść opowiada o losach młodego syna Polaków mieszkających na Ukrainie. Edek to bardzo inteligentny i bystry chłopiec, który ma przed sobą świetlaną przyszłość. On to wie i do tego dąży. Traktuje życie śmiertelnie poważne. To dla niego ciągły sprawdzian, w którym wszyscy ludzie są jego konkurentami. Główny bohater ma, jak sądzi, przeciwko sobie resztę świata. Zawsze znajduje się w opozycji, bo pragnie być bezwzględnie najlepszy oraz wykluczyć konkurencję. Często zachowuje się jak robot, który ma dane zadanie do wykonania i zrobi wszystko, by uczynić to z największą precyzją, a jednocześnie z najlepszym skutkiem. Przy tym sam uważa, że jest tak dobry, że nikt nie stanowi rzeczywistej przeciwnika. Nikt prócz jednej osoby.
Jak to określa wydawca to „mini powieść". „Zazdrość" liczy sobie 137 stron i to naprawdę dobra długość. Tak jak zwykle po przeczytaniu opowiadania czułam często niedosyt i miałam ochotę poprosić pisarza, by rozwinął swoją historię, to w tej krótkiej książce wszystko zostało idealnie rozwinięte i całkiem zgrabnie podane. Wszystkie wątki zostały idealnie zamknięte, zaś postacie dokładnie wykreowane. Jednocześnie tak niewielka objętość sprawia, że historia Edka nie nudzi, a wręcz przeciwnie – wciąga. Czyta się bardzo szybko, dzięki niewielkim rozdziałom. Życie protagonisty, to idealna opowieść na książkę o takiej objętości. Dzieje Edka można poznać i się z nimi utożsamić, ale na pewno nie jest to materiał na pełnoprawną powieść. Uważam, że po pewnym czasie jego losy zrobiłby się nudne. W końcu, ile można czytać o ludziach takich samych jak my.
Edek zafascynował mnie swoją realnością. Jestem pod wrażeniem, tego że gdy czytałam o myślach i uczuciach powiązanych z tytułową zazdrością, to odnajdywałam tam siebie. To wielka sztuka skonstruować tak rzeczywistą postać. Nie wiem, czy jest to bohater uniwersalny i nawet jeśli to pewnie i tak się nie przyzna, że czuje z Edkiem powiązanie, wszak zazdrość jest jakimś dziwnym tematem tabu, o którym można mówić tylko w żartach. A tak naprawdę zazdrość bardzo motywuje do działania! Główny bohater pragnie być najlepszym i bezkonkurencyjnym. Ja nie zauważyłam w tym zawiści, czy też niechęci, jak sugeruje opis na okładce. On nie przepada za większością z ludzi, bo tak ma, taki jest antyspołeczny, ale nie życzy im źle. Miota się między poczuciem wyższości, a kompleksem niższości, przez co trudno mu odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Dlatego rozumiem Edka, choć nie jestem pewna, gdzie powinnam umiejscowić jego wiarę. Coś mi w tym elemencie zgrzyta.
Czy pan Robert Ross przedstawił pełne spektrum ludzkiej zazdrości? Według mnie nie, ale nie widzę w tym nic złego. Przedstawił taką zazdrość, która jest katalizatorem wszelkich działań i choć po wszystkim można czuć smutek, jak Edek, to nie odbiera temu wartości. Książka ma w sobie coś z młodzieńczych wprawek studenta polonistyki, ale generalnie nie jest źle. Język jest poprawny, mało urozmaicony, ale dobrze się „Zazdrość" czytało.