Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Cześć, Michael!

Image Gallery:

Opis:

Michał Lipka

  Nie „Cześć, Michael!” chciałoby się rzec, a „Witaj z powrotem, stary kumplu”. Bo już kiedyś u nas był, niemal ćwierć wieku temu, kiedy Waneko dopiero raczkowało, jak i raczkował cały nasz rodzimy rynek mangi – obok „Loke Superczłowiek” była to pierwsza rzecz od tego wydawnictwa – i pamiętam, że bawiła mnie. Że miała swój urok. I teraz, po latach, okazuje się, że bawi równie dobrze, jeśli nie lepiej. A przy okazji w końcu doczekał się należytego mu wydania.

 

Michael to kot. Wlezie tu, wlezie tam, tam i tu się przypląta, pobłąka. Tym razem przyczepił się do pewnego mangaki i tak sobie żyje. Coś zje, pośpi, pochodzi… Wolny jest, a jego właściciel w sumie też by tak chciał. Ale Michael może być tylko jeden, choć tych kotów zresztą na świecie nie brak. Jeden taki, który może sobie popsocić, może wejść, gdzie chce, przy nagiej kobiecie sobie poleżeć, pomagać się z innymi zwierzętami zresztą też i tak jakoś mija mu ten czas!

 

„Cześć, Michael!” to w sumie staroć już. Debiutował w 1984 roku, w 1989 się skończył, a w międzyczasie doczekał się OVA i anime. A do Polski trafił w 1999 roku, w 2000 seria się zakończyła, ale że wydawca trochę te tomiki „cenzurował” – cienkie, niewielkie formatem, mniejsze niż mangi, które wychodzą teraz – i takich pominiętych, bardziej fizjologicznych epizodów nazbierało się na dodatkowy tomik, który pojawił się dwa lata później. A teraz wrócił i fajnie, bo chociaż trochę mang o kotach mamy, takiej klasyki nam brakuje.

 

Ja w ogóle mangi z lat 80. i 90. XX wieku lubię najbardziej. Jakoś tak bardziej pomysłowe były, ciekawszy miały humor, a przede wszystkim to wykonanie – ręczne, bez wspomagania komputerem, dopracowane i z jakimś takim klimatem. No i „Michael” to ma. Śmieszy mnie, zaskakuje, intryguje. Nie jest to ten poziom geniuszu, jaki prezentuje „Garfield”, chyba najlepszy komiks o kotach, jaki powstał, bo to nie tyle o kotach przecież, co o nas i otaczającym nas świecie, ale ma z nimi sporo wspólnego. Nie tylko w wyglądzie.

 

W „Michaelu” fajne jest to, że mamy tu różne luźne krótkie historie. Czasem iście fantastyczne, czasem zwyczajne, życiowe wręcz. A ile w tym wdzięczności, ile uroku, ile dobrej zabawy i świetnej szaty graficznej. Bo „Michael” wygląda, niby prosto, ale jest w tym coś, są detale, jest nastrój. I co tu dużo mówić, po prostu uwielbiam, jak w tamtych czasach operowano rastrami i czernią. I jak dużo w tym było życia, duszy.

 

Super, że manga wróciła na rynek po tylu latach. I to jeszcze jak wydane – edycja ekskluzywna mówi sama za siebie. Twarda oprawa, obwoluta, zachowane kolorowe strony, a tych sporo jest, oj sporo, a przede wszystkim ta objętość… Super, po prostu super. Bierzcie w ciemno, warto. Już nie mogę doczekać się drugiego tomu.

Komentarze:

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Okładka wydania:

Cześć, Michael!

Additional Info:


Podziel się!


Oceń Publikację:

Komiksy

Rysunki: 100% - 2 votes
Kolory: 100% - 2 votes
Scenariusz: 100% - 2 votes
Liternictwo: 100% - 2 votes
Tłumaczenie: 100% - 2 votes
Wydanie: 100% - 2 votes

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial