Dizzy
-
Ostatnimi czasy najbardziej popularną grą, utrzymaną mniej-więcej w estetyce pixel art, jest wszystkim znany Minecraft. Zrzesza on mnóstwo pomysłowych graczy (wystarczy wpisać w wyszukiwarkę grafiki Google „Minecraft creative", aby zobaczyć masę zaskakujących tworów), a sam autor zbił na nim fortunę. Ponadto gry retro stopniowo wracają do łask, czego dowodem jest ich popularność na konwentach lub choćby film z 2015 roku „Piksele", który nawiązuje między innymi do Pacmana. Nie dziwi mnie więc wcale to, że Wydawnictwo Trefl postanowiło stworzyć talię kart w konwencji „sztuki pikselowej".
Już na wstępie muszę przyznać, że bardzo się cieszyłam na myśl o otrzymaniu kart Pixelart i wiele się po nich spodziewałam. Liczyłam na nader oryginalne figury, nawiązujące do starych gier video oraz inne ciekawe rozwiązania. Niestety karty okazały się jedynie pikselowe i nie jest to wcale komplement. Królowe tutaj nie przypominają kobiet, a wszystko inne postaci zdają się robione na jedno kopyto. Nie ratuje ich nawet niezwykły urok, którym skradły serce mojemu bratankowi. Czuję się naprawdę zawiedziona, ponieważ mam wrażenie, że można było zrobić tę talię znacznie ciekawiej. Jedynym atutem jest dla mnie jej „spód", który przypomina pomieszanie nieco tła gry Mario z Contrą.
Wydawnictwo Trefl nie zawiodło mnie jednak całkowicie. Książeczka o pixel arcie, która znajduje się wraz z kartami, pochłonęła mnie całkowicie. Jest ona pełna ciekawostek i informacji odnośnie sztuki z pikselu, o których nigdy nie dane było mi ani przeczytać, ani choćby usłyszeć. To zawstydzające, ponieważ gry retro znam znakomicie, a o ich historii wiedziałam dotychczas tak niewiele! Wyobrażacie sobie, że programy komputerowe wspomagające przygotowywanie wzorów do haftu krzyżykowego bardzo przypominają te używane do tworzenia pixel artu? A słynny Mario zawdzięcza swój wygląd (przede wszystkim czapeczkę) ograniczeniom graficznym, ponieważ trudno było w pikselach oddać jego włosy, a jego wąsy pierwotnie były krzywo zarysowanym uśmiechem, który większość graczy interpretowała jako zarost? Najbardziej zaintrygowało mnie jednak to, że twórca „czerwonego hydraulika", Shigeru Miyamoto, zainspirował się przy tworzeniu gry o nim moją ukochaną „Alicją w Krainie Czarów". Aż dziw, że nigdy nie pomyślałam o tym, gdy Mario na moim ekranie pochłaniał muchomorka, dzięki któremu rósł.
Książeczka o pixel arcie nie nawiązuje jednak jedynie do przeszłości tej sztuki i gier wideo. Znajduje się tutaj także króciutki rozdzialik o jej wpływie na współczesną popkulturę i po zapoznaniu się z nim nie mam wątpliwości, że stała się ona istotnym składnikiem naszej codzienności. Miliony ludzi już na pierwszy rzut oka rozpoznają Mario, Pac-Mana i pozostałych sztandarowych bohaterów pierwszych konsol. Piksele są obecnie wszędzie – w nowych i starych grach, na koszulkach, na plakatach... Pixel art jest w modzie.
Karty do gry Pixelart nie przypadły mi do gustu, ale bez wątpienia pokocha je każdy miłośnik Minecrafta, szczególnie jeśli jest w młodym wieku. Ich egzemplarz recenzencki oddałam bratankowi, który – jak wspomniałam wcześniej – w przeciwieństwie do mnie był zachwycony ich wyglądem wizualnym. Jest to też fajny gadżet dla starszego fana gier retro, szczególnie jeśli chodzi o wartość merytoryczną dodatku – bez wątpienia wywoła w nim uczucie nostalgii. W pudełeczku z kartami i książeczką o sztuce pikselowej znajdują się także zasady kilku gier karcianych (kierki, makao, remika, wista i 66), a więc dodatkowy atut, jeśli chcecie podarować je komuś młodemu. Dzięki nim może nauczyć się grać w karty z sympatycznymi, pikselowymi grafikami.